Sabrina Hout, mer z południa Francji, tłumaczyła się przekonaniami religijnymi. Została skazana na pięć miesięcy więzienia w zawieszeniu.
To pierwsza tego rodzaju sprawa od wejścia w życie w maju 2013 r. ustawy o "małżeństwie dla wszystkich", która jest główną reformą społeczną prezydentury Francois Hollande'a, która pozwoliła już ok. 17,5 tys. parom homoseksualnym na zawarcie cywilnego ślubu we Francji.
6 sierpnia 2014 r. Sabrina Hout miała w Marsylii udzielić "ślubu" Claude Genart i Helene Burucoa - dwójce kobiet żyjących ze sobą od kilkunastu lat. Poprowadzenie tej uroczystości przekazała jednak jednemu ze swych zastępców, który - jak się okazało później - nie miał do tego niezbędnych pełnomocnictw.
Kilka miesięcy później kobiety dowiedziały się, że ich "małżeństwo" zostało anulowane. W końcu zawarły ważny związek małżeński 14 lutego br.
Panią mer skazano na karę surowszą niż domagał się prokurator na skutek zeznań świadków: jej trójki współpracowników. Zgodnie twierdzili oni, że Sabrina Hout "nie chciała udzielić ślubu, bo było to sprzeczne z jej przekonaniami religijnymi i dlatego, że pójdzie do piekła".
Jeden z urzędników powiedział nawet, że Sabrina Hout była wówczas "bardzo podniecona i tupała nogami". Przy czym - zaznacza francuska agencja AFP - nie przeszkodziło jej to udzielić tego samego dnia czterech innych ślubów - wszystkich parom heteroseksualnym.
Podczas rozprawy pani mer wyrażała ubolewanie, przepraszała i starała się wytłumaczyć swoje postępowanie - relacjonuje AFP - unikając jakichkolwiek uwag o charakterze homofobicznym.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.