O pierwszej pustelni w sercu Afryki i o ludziach uczących księdza wiary z o. Maciejem Jaworskim OCD rozmawia Beata Zajączkowska.
Beata Zajączkowska: Wybudował Ojciec pierwszą w Rwandzie pustelnię. Okazała się hitem. Na wolny termin trzeba czekać miesiącami. To niezwykłe w Afryce!
O. Maciej Jaworski OCD: Pustelnia powstała z okazji Roku Kapłańskiego, by dać księżom przestrzeń pogłębiania swego powołania i odpoczynku w samotności przy Bogu…
I co się okazało?
Że jest zajmowana głównie przez świeckich. Jedną z pierwszych była Claudinne, 60-letnia Rwandyjka, pracująca w międzynarodowej organizacji pomocowej. Przyszła na dwa tygodnie samotności. Poprosiła jedynie o picie. Na koniec pobytu zapytałem, skąd ten radykalny post, a ona na to: „W intencji świętości naszych kapłanów”. Powiedziała, że kiedyś tylko narzekała na księży, a teraz za nich pości. Z koleżankami z pracy odmawia też za nich Koronkę do Bożego Miłosierdzia.
Przyjeżdża również Eugeni, która przebaczyła koledze z klasy. Zamordował on jej mamę i najbliższych. Użył do tego motyki, którą przez lata pomagał uprawiać im pole przy domu. W jednym z więzień wspiera ona kobiety, które uczestniczyły w ludobójstwie, a dzisiaj opiekują się dziećmi innych więźniarek.
Ale pustelnia to nie jest coś zwyczajnego w Afryce…
W Afryce liczy się wspólnota, a samotność jest podejrzana. W filozofii bantu mówi się: jestem, ponieważ jesteśmy. Indywiduum jest częścią wspólnoty i tylko ze względu na nią istnieje i ma wartość. Dlatego korzystających z rekolekcji w pustelni prowadzimy tak, aby nie uciekali od świata, ale by ukrywając się, pomagali innym, inaczej, na sposób duchowy. Droga indywidualnego uświęcania się w oderwaniu od wspólnoty jest tu trudna do przyjęcia, wiarę przeżywa się we wspólnocie.
Mówiąc o Afryce, najczęściej ukazujemy jej bolączki i potrzeby, zapominając o jej ogromnym potencjale.
Afryka kojarzy się z biednymi dziećmi, plemiennymi konfliktami i głodem. A to bardzo niepełny obraz, nawet nieprawdziwy. Benedykt XVI porównał Czarny Kontynent do płuc świata. A mówiąc o wartościach, którymi te płuca oddychają, podkreślił trzy – sens prymatu Boga w życiu człowieka, poczucie więzi rodzinnych i dziecko jako dar od Boga.
Da się zrozumieć kulturę afrykańską bez Boga?
W Rwandzie Bóg jest nazywany Imana i jest integralną częścią kultury. Imana jest przyczyną wszystkiego. I próba rozdzielania spraw Bożych od ludzkich nie udaje się. W tradycyjnych lepiankach kiedyś znajdował się mały otwór – zwierciadło Boga. Wierzono bowiem, że Bóg widzi przez nie życie rodziny i może nią się zaopiekować.
Afrykańska rodzina to nie tylko rodzice z dziećmi, ale szerokie klany. Tradycyjny podział ról w klanie, np. kto zaopiekuje się którym dzieckiem w razie śmierci rodziców, jest czymś naturalnym i cementuje więzi. Małżonkowie nie są zostawieni sami sobie.
Ciekawe, że np. w Rwandzie trudniej dostrzec bezdomnych aniżeli we Francji. W razie dramatów rodzinnych zawsze znajdzie się ktoś, kto przygarnie opuszczonego. W tym roku w całej Rwandzie rozwiązano wszystkie państwowe i kościelne sierocińce. Skierowano sieroty do rodzin zastępczych. Bo zdrowy rozsądek mówi, że dziecko jest owocem rodziny i tam powinno się wychowywać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).