Ogniwa łańcuszka, który noszą na szyi, symbolizują każdą z ok. 400 sióstr na świecie. Wszystkie je łączy chwalebny krzyż Zmartwychwstałego.
To krzyż, w którym nie ma pasyjki, a siła zmartwychwstania wyryła go wręcz w srebrnym medalionie. Nie ma on równej powierzchni. Ma za to bruzdy oznaczające cierpienie, czyli swoisty „megafon” Boga, za którego pomocą Pan rzeźbi nas na swoje podobieństwo. Pod krzyżem widać też małe stopy i głowę. To znak, że każdy z nas ma wziąć swój krzyż i iść za Jezusem, by być Go godnym – tłumaczy s. Anna Bodzińska NDS, przełożona krakowskiego, jedynego w Polsce domu bezhabitowych sióstr, które „oparły się na Syjonie”.
Siostry z sąsiedztwa
W Krakowie na Cichym Kąciku siostry Matki Bożej z Syjonu obecne są już 11. rok. Najpierw pod Wawelem zjawiła się s. Ania, a miesiąc później dołączyła do niej 80-letnia dziś, lecz wciąż pełna energii Francuzka s. Anne Denise Rinckwald. Początkowo zajmowały małe mieszkanie przy ul. Beniowskiego, wynajęte od krakowskiej kurii. W 2007 r. ich zgromadzenie kupiło wystawiony na sprzedaż dom przy ul. Goe tla 49. Jedyną rzeczą, jaka odróżnia go od innych domków, jest napis na dzwonku: „Notre Dame de Sion”.
– Chcemy być „siostrami z sąsiedztwa” i żyć blisko ludzi. W budowaniu tej bliskości w pewnym stopniu pomaga brak habitu, jednak zawsze mówimy, kim jesteśmy. Bystre oczy łatwo zauważają też krzyż na szyi i obrączkę na palcu. Mamy na niej wygrawerowane słowa: „In Sion firmata sum!” (łac. Oparłam się na Syjonie!), które Kościół przypisuje Maryi – tłumaczy s. Anna.
Jak zauważa, we współczesnych czasach zdarza się, że młode osoby za habitem próbują chować się przed światem i problemami. – Od siebie nigdy się nie ucieknie. Nie habit czyni więc mnicha, lecz duchowość i wewnętrzna asceza czyni z nas siostry zakonne. To w sumieniu jest decyzja, czy na serio traktujemy nasz wybór – przekonuje s. Bodzińska, szczupła blondynka, ubrana w jasne spodnie i kolorowy podkoszulek. Promienny uśmiech ani na moment nie znika z jej twarzy. – W kilku miejscach na świecie żyją nasze siostry kontemplacyjne i eremitki, które noszą habit. Powszechnie obowiązywał on też do lat 60. XX wieku.
Dom, w którym – oprócz dwóch zakonnic – mieszkają obecnie także dwie nowicjuszki (24-letnia Victoria Nabil z Egiptu i 32-letnia Alejandra Vasquez z Gwatemali), urządzony jest bardzo gustownie. Dużo jest w nim ozdób, kwiatów i książek w różnych językach, a specjalne miejsce na półkach zajmują Pismo Święte (m.in. po polsku, hebrajsku, angielsku, francusku, arabsku) i Tora. Najważniejszy Mieszkaniec domu na odwiedziny czeka na 2. piętrze. W kaplicy przed Najświętszym Sakramentem siostry spotykają się rano i wieczorem.
– Rano modlimy się w ciszy, każda w swoim języku, medytując nad fragmentem Biblii. Z kolei wieczorną modlitwę (po angielsku) każdego dnia przygotowuje inna siostra. Czasem, gdy „Ojcze nasz” odmawiamy w czterech językach: ja po polsku, Anne Denise po francusku, Victoria po arabsku, a Alejandra po hiszpańsku, brzmi to niesamowicie. Tak, jak wtedy, gdy na modlących się zstępuje Duch Święty – opowiada s. Ania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.