Jezus przychodzi do gangstera
Carver Alan Ames: – Jezus wyjaśnił mi, że skoro może zmienić mnie, to jest to znak, że miłość Boga jest dla wszystkich, a nie dla wybranych © Carver Alan Ames

Jezus przychodzi do gangstera

Brak komentarzy: 0

Joanna Bątkiewicz-Brożek

GOSC.PL

publikacja 19.07.2015 06:00

Należał do gangu, kradł. Kiedy sięgnął dna, Jezus zabrał go… na spacer do Jerozolimy. Każdego dnia dyktował mu książkę. Widują się od 21 lat. Carver alan Ames rozmawia też z Maryją i świętymi.

Londyn 1994 r. Carver jedzie na wakacje do Anglii. W Londynie zagląda do kościoła św. Edmunda. Chodził tu jako dziecko, ale od kiedy policja złapała go w tej świątyni na kradzieży, przestał ją odwiedzać. Teraz jako 31-latek klęka przed figurą Najświętszego Serca. I widzi przed sobą światło. A potem lśniącą postać z sercem otoczonym białymi różami. To pierwsze spotkanie z Matką Bożą. Maryja ma kruczoczarne włosy, błękitne oczy. Jej piękno mocno wstrząsa Carverem. Od tego dnia zaczyna modlić się intensywniej. Ale najmocniejsze doświadczenie dopiero przed nim. Mówi o nim jako o „największym, ale i najtrudniejszym w swoim życiu”. Jest koniec 1994 r.

– Zobaczyłem Jezusa na krzyżu. Cierpiał i umierał. I widziałem, jak wszystkie moje grzechy się do tego przyczyniły. Za każdym razem, kiedy kogoś krzywdziłem, krzywdziłem Jezusa, On wtedy cierpiał i umierał. Kiedy skłamałem, okłamywałem Jezusa, a On znowu umierał. Kiedy plotkowałem, stałem pod krzyżem ze wszystkimi, którzy szemrali o Jezusie. On cierpiał i umierał. Zobaczyłem, jak moje grzechy raniły Jezusa. On wyciągał do mnie rękę z krzyża, dawał mi swoją miłość i wołał mnie. Chciał mi wybaczyć bez względu na to, co zrobiłem. Poczułem się tak zawstydzony, że nie chciałem więcej żyć.

Carver upada na podłogę i pęka. – Płakałem jak dziecko – mówi. – Błagałem Go, żeby pozwolił mi umrzeć i by wysłał mnie do piekła, chciałem przestać istnieć. Ale On wołał mnie po imieniu i powtarzał, że chce mi wybaczyć, bo mnie kocha.

Ta scena trwa w mieszkaniu Carvera przez pięć godzin. Gangster wreszcie nabiera odwagi i prosi Jezusa o wybaczenie. – I wtedy poczułem się, jakby ktoś ściągnął ze mnie głaz. Dotykała mnie miłość, od wewnątrz, w tak cudowny sposób, że nie chciałem, by to się skończyło. Czułem się świeży, odnowiony. Poczułem miłość do Jezusa, chciałem przestać grzeszyć. Wtedy całe moje życie zanurzyłem w Bogu.

Carver – posłuszny wskazówce Jezusa – szybko zawiadamia metropolitę Perth w zachodniej Australii. Arcybiskup Hickey uważnie go słucha. – Arcybiskup patrzył na mnie bacznie, zadawał pytania. Słuchał cierpliwie i długo. Dał mi pozwolenie na głoszenie Słowa, modlitwę uzdrowieniową w kościołach. Przydzielił mi też duchowego opiekuna, kapłana, który był sceptyczny wobec nadprzyrodzonych zjawisk – mówi Ames.

„Nie myśl sobie, że uwierzę w te twoje wizje!” – o. Gerard Dickinson uprzedza już na pierwszym spotkaniu, zanim Carver cokolwiek powie. Ale mija krótki czas, a duchowny sam staje się rzecznikiem mistyka. – Był cudownym i świętym kapłanem. Po jego śmierci arcybiskup wysłał mnie do o. Richarda Rutkauskasa. Przez pierwsze 17 lat abp Hickey wspierał mnie we wszystkim. Po jego odejściu na emeryturę od 3 lat robi to abp Timothy Costelloe.

Carvera od początku, podobnie jak wielu mistyków, nęka Szatan. Bije go, wykrzywia mu ciało, straszy. Kiedy Ames jest w Rzymie mieszka niedaleko placu św. Piotra. Tutaj Szatan najbardziej go atakuje. – Myślałem, że umrę, wykrzywił moje ciało tak, że traciłem przytomność. Ale Bóg zawsze wtedy daje mi siłę. Odmówiłem modlitwę i jeszcze bardziej oddałem Jezusowi życie. Zły odszedł. Diabeł jest głupi, bo po każdym jego ataku bardziej zbliżam się do Boga.

Wybór

Carver napisał szesnaście książek – nie o swoich wizjach i nadprzyrodzonych wydarzeniach, ale o życiu w Bogu, o miłości. Po ich lekturze tysiące osób nawiązuje relację przyjaźni z Chrystusem. Opatrzone zwykle wstępem o. Dickinsona lub biskupów, są według Carvera inspirowane Duchem Świętym. Albo – jak powieść „Oczami Jezusa” – dyktowane niemal przez Boga. Ta książka jest zapisem wędrówki Jezusa z Apostołami do Jerozolimy, a powstała mniej więcej tak jak „Pasja” Katarzyny Emmerich. – To było niesamowite – wspomina Carver. – Raz Pan zabierał mnie na spacer i szedłem razem z Nim po Jerozolimie. Innego dnia tak jakbym oglądał film. Było i tak, jakbym stał w tłumie i przyglądał się Jezusowi, albo szedłem z Apostołami, albo też widziałem oczyma Jezusa to, co się działo.

Po wizji Carver siadał i w ciągu 10 minut zapisywał dziesięć kartek. – Zapis wychodził czysty, bez błędów i poprawek.

Każdą porcję spisanej historii czytał ojciec duchowny Carvera. Nie musiał nic zmieniać. 

oceń artykuł Pobieranie..