Jezus przychodzi do gangstera

Joanna Bątkiewicz-Brożek

GOSC.PL |

publikacja 19.07.2015 06:00

Należał do gangu, kradł. Kiedy sięgnął dna, Jezus zabrał go… na spacer do Jerozolimy. Każdego dnia dyktował mu książkę. Widują się od 21 lat. Carver alan Ames rozmawia też z Maryją i świętymi.

Jezus przychodzi do gangstera Carver Alan Ames: – Jezus wyjaśnił mi, że skoro może zmienić mnie, to jest to znak, że miłość Boga jest dla wszystkich, a nie dla wybranych © Carver Alan Ames

Jego historia dosłownie wbija w fotel. Ma 62 lata. Bije od niego takie dobro, że nawet małe dzieci, które zwykle boją się obcych, od razu wskakują mu na kolana. Mówi się, że Carver Ames jest współczesnym wcieleniem bł. Katarzyny Emmerich, której Jezus przekazał szczegóły swojej męki.

Od 21 lat nawrócony gangster ma wizje lub rozmawia z Jezusem, Matką Bożą i aniołami. Otrzymuje przekazy od Trójcy Świętej. Odwiedziło go prawie stu świętych. Choć brzmi to niesamowicie, a Kościół oficjalnie nie może potwierdzić teraz prawdziwości tych zjawisk, świadectwo Amesa mówi samo za siebie. – Na to, co piszę i mówię, muszę dostać zgodę Kościoła. O to poprosił mnie Jezus. Zaznaczył, że nawet jeśli coś mi przekaże, a mój biskup nie zgodzi się, bym o tym mówił, to mam wykazać wobec Kościoła bezgraniczne posłuszeństwo (podobną wskazówkę otrzymała św. Faustyna Kowalska).

Na spotkania ewangelizacyjne byłego gangstera do kościołów przychodzą tysiące osób. Carver przed każdym się spowiada, tak jak przed każdą Mszą św. „Najważniejszy jest tu Jezus Chrystus i wasi kapłani!” – mówi wszędzie. W czasie modlitwy wstawienniczej wielu uzyskuje zdrowie. Często wtedy Carver ma wizje. Raz zobaczył Chrystusa konającego na krzyżu, wydającego ostatnie tchnienie. Żona stała wtedy na końcu kościoła. Spojrzała w punkt, w który wbił wzrok jej mąż. I poczuła na swojej twarzy ciepły oddech. Ostatni, ten z krzyża. Wtedy się nawróciła.

Głaz

– Urodziłem się w rodzinie katolickiej. Moja mama jest Irlandką. Byłem złym człowiekiem, najgorszym uczniem, za złe zachowanie wyrzucono mnie ze szkoły jezuitów – wyznaje Carver Alan Ames.

Lata 80. ubiegłego wieku, Londyn. Ames jest szefem jednego z największych gangów nad Tamizą. Pije, zażywa narkotyki, stosuje przemoc. Jest członkiem bandy napadającej na sklepy. Żeni się z 20-letnią Kathryn. Trochę wycisza się po ślubie, choć nadal nałogowo pije alkohol. Na świat przychodzą jego dzieci (dziś syn ma 29 lat, a córka 32). Carver jest zdolny, szybko dostaje posadę w firmie farmaceutycznej jako dyrektor ds. sprzedaży. Sporo podróżuje po kraju i świecie.

Rok 1993. Jest późny wieczór. Ames przylatuje do australijskiej Adelajdy. Włącza w hotelu telewizję. Nagle staje przed nim mężczyzna. Ubrany na ciemno, ze szpetną, ohydną twarzą, dusi Carvera. Ten usiłuje zadać mu cios, ale ręka przechodzi przez złowrogą postać. Nagle słyszy w myślach: „Odmów »Ojcze nasz!«”. Od 30 lat nie modlił się w ten sposób. Poddaje się tej myśli, wtedy czarny typ znika. Kiedy Carver przestaje się modlić, postać znowu się pojawia. Wtedy kolejne „Ojcze nasz”. Dramat trwa całą noc.

Carver: – Byłem przekonany, że postradałem zmysły, że mi zwyczajnie odbiło.

Zaczyna odwiedzać go anioł. Nalega, by się modlił. Przez trzy miesiące. Były gangster wciąż myśli, że zwariował. Anioł w końcu się denerwuje: „Odejdę! Bo nie traktujesz mnie serio i się nie zmieniasz”. Krótko potem Carvera odwiedza św. Teresa z Avila. Była godzina 21.30. – Zobaczyłem w pokoju zakonnicę w brązowym habicie. Miała surowy wyraz twarzy – opisuje. „Zmień swoje życie i zacznij się modlić, bo twoja dusza zginie!” – mówi święta i nakazuje Carverowi odmówić Różaniec. Ponieważ nie ma go przy sobie, zakonnica wysyła Amesa do sklepu. Ale wszystko zamknięte, poza tym Carver wcale nie chce się modlić. „Ryzykujesz utratą duszy!” – nalega „zjawa”. Ames wystraszony wybiega z pokoju. Za rogiem ulicy widzi niewielki kiosk. „No idź tam!” – popędza go święta. „Wskazała mi na brązowy różaniec. Odmówiłem po raz pierwszy wtedy tę modlitwę” – relacjonuje Brytyjczyk.

Wizje Carvera nasilają się. Odwiedzają go święci Szczepan, Andrzej i Mateusz. Zachęcają do czytania Pisma Świętego i modlitwy.

Londyn 1994 r. Carver jedzie na wakacje do Anglii. W Londynie zagląda do kościoła św. Edmunda. Chodził tu jako dziecko, ale od kiedy policja złapała go w tej świątyni na kradzieży, przestał ją odwiedzać. Teraz jako 31-latek klęka przed figurą Najświętszego Serca. I widzi przed sobą światło. A potem lśniącą postać z sercem otoczonym białymi różami. To pierwsze spotkanie z Matką Bożą. Maryja ma kruczoczarne włosy, błękitne oczy. Jej piękno mocno wstrząsa Carverem. Od tego dnia zaczyna modlić się intensywniej. Ale najmocniejsze doświadczenie dopiero przed nim. Mówi o nim jako o „największym, ale i najtrudniejszym w swoim życiu”. Jest koniec 1994 r.

– Zobaczyłem Jezusa na krzyżu. Cierpiał i umierał. I widziałem, jak wszystkie moje grzechy się do tego przyczyniły. Za każdym razem, kiedy kogoś krzywdziłem, krzywdziłem Jezusa, On wtedy cierpiał i umierał. Kiedy skłamałem, okłamywałem Jezusa, a On znowu umierał. Kiedy plotkowałem, stałem pod krzyżem ze wszystkimi, którzy szemrali o Jezusie. On cierpiał i umierał. Zobaczyłem, jak moje grzechy raniły Jezusa. On wyciągał do mnie rękę z krzyża, dawał mi swoją miłość i wołał mnie. Chciał mi wybaczyć bez względu na to, co zrobiłem. Poczułem się tak zawstydzony, że nie chciałem więcej żyć.

Carver upada na podłogę i pęka. – Płakałem jak dziecko – mówi. – Błagałem Go, żeby pozwolił mi umrzeć i by wysłał mnie do piekła, chciałem przestać istnieć. Ale On wołał mnie po imieniu i powtarzał, że chce mi wybaczyć, bo mnie kocha.

Ta scena trwa w mieszkaniu Carvera przez pięć godzin. Gangster wreszcie nabiera odwagi i prosi Jezusa o wybaczenie. – I wtedy poczułem się, jakby ktoś ściągnął ze mnie głaz. Dotykała mnie miłość, od wewnątrz, w tak cudowny sposób, że nie chciałem, by to się skończyło. Czułem się świeży, odnowiony. Poczułem miłość do Jezusa, chciałem przestać grzeszyć. Wtedy całe moje życie zanurzyłem w Bogu.

Carver – posłuszny wskazówce Jezusa – szybko zawiadamia metropolitę Perth w zachodniej Australii. Arcybiskup Hickey uważnie go słucha. – Arcybiskup patrzył na mnie bacznie, zadawał pytania. Słuchał cierpliwie i długo. Dał mi pozwolenie na głoszenie Słowa, modlitwę uzdrowieniową w kościołach. Przydzielił mi też duchowego opiekuna, kapłana, który był sceptyczny wobec nadprzyrodzonych zjawisk – mówi Ames.

„Nie myśl sobie, że uwierzę w te twoje wizje!” – o. Gerard Dickinson uprzedza już na pierwszym spotkaniu, zanim Carver cokolwiek powie. Ale mija krótki czas, a duchowny sam staje się rzecznikiem mistyka. – Był cudownym i świętym kapłanem. Po jego śmierci arcybiskup wysłał mnie do o. Richarda Rutkauskasa. Przez pierwsze 17 lat abp Hickey wspierał mnie we wszystkim. Po jego odejściu na emeryturę od 3 lat robi to abp Timothy Costelloe.

Carvera od początku, podobnie jak wielu mistyków, nęka Szatan. Bije go, wykrzywia mu ciało, straszy. Kiedy Ames jest w Rzymie mieszka niedaleko placu św. Piotra. Tutaj Szatan najbardziej go atakuje. – Myślałem, że umrę, wykrzywił moje ciało tak, że traciłem przytomność. Ale Bóg zawsze wtedy daje mi siłę. Odmówiłem modlitwę i jeszcze bardziej oddałem Jezusowi życie. Zły odszedł. Diabeł jest głupi, bo po każdym jego ataku bardziej zbliżam się do Boga.

Wybór

Carver napisał szesnaście książek – nie o swoich wizjach i nadprzyrodzonych wydarzeniach, ale o życiu w Bogu, o miłości. Po ich lekturze tysiące osób nawiązuje relację przyjaźni z Chrystusem. Opatrzone zwykle wstępem o. Dickinsona lub biskupów, są według Carvera inspirowane Duchem Świętym. Albo – jak powieść „Oczami Jezusa” – dyktowane niemal przez Boga. Ta książka jest zapisem wędrówki Jezusa z Apostołami do Jerozolimy, a powstała mniej więcej tak jak „Pasja” Katarzyny Emmerich. – To było niesamowite – wspomina Carver. – Raz Pan zabierał mnie na spacer i szedłem razem z Nim po Jerozolimie. Innego dnia tak jakbym oglądał film. Było i tak, jakbym stał w tłumie i przyglądał się Jezusowi, albo szedłem z Apostołami, albo też widziałem oczyma Jezusa to, co się działo.

Po wizji Carver siadał i w ciągu 10 minut zapisywał dziesięć kartek. – Zapis wychodził czysty, bez błędów i poprawek.

Każdą porcję spisanej historii czytał ojciec duchowny Carvera. Nie musiał nic zmieniać. 

Na 600 stronach powieści jest płacz, radości i obawy Jezusa. Są emocje Apostołów – to zresztą jest ciekawe studium dwunastu osobowości. Są i napięcia, i kłótnie między nimi. I reakcje Jezusa, który widzi ludzkie serca. Jezus odpowiada na nurtujące także i nas pytania (np. czemu Bóg wybrał Judasza, kiedy Ojciec wysłuchuje modlitwy, kiedy czyni cuda). Jezus wybiega też w przyszłość – widzi współczesną zagładę niewiniątek (aborcje). Kiedy umiera na krzyżu, widzi nasze twarze. Uzdrawia, przytula, ale i rozmawia z tymi, którzy Go opluwają. Lektura tej książki daje pokój, dotyka serca i porusza sumienia, prowokuje do stawiania pytań.

– Gdyby Bóg postawił mnie przed wyborem: wizje albo Eucharystia, wybrałbym to drugie! – mówi Carver. – Mistyczne doświadczenia są cudowne, ale o wiele wspanialsze jest spotkanie z Jezusem w Eucharystii, osiągalne dla każdego człowieka! Szkoda, że ludzie o tym zapomnieli.

Nalegam, by opisał, jak spotyka się z Bogiem. – Na różne sposoby. Czasem widzę Pana fizycznie, jak ciebie. Jezus ma soczyście błękitne oczy i śniadą cerę. Kiedy nie mam wizji, czuję Jego obecność, miłość, jakby Jestestwo. Widzę też twarz Jezusa w Hostii, w czasie Eucharystii. Widzę Go w wielu miejscach, na różne sposoby. W moim sercu zawsze dzieje się to samo: czuję ogromny pokój. To jest coś tak wspaniałego, że nie da się opisać!

Kiedyś Carver modlił się nad swoim byłym szefem z firmy farmaceutycznej. Był to człowiek niewierzący, ale gdy ciężko zachorował, przyszedł do Amesa. – Kiedy nakładałem na niego ręce, zerwał się potężny podmuch wiatru. Duch Święty. Szef całkowicie zmienił swoje życie, rzucił pracę w firmie, która przecież sprzedawała środki antykoncepcyjne i wczesnoporonne. 

Carver przyznaje, że nie zadaje pytań Bogu, bo wierzy, że On wie, co mu potrzeba. Ten współczesny mistyk nie mówi o żadnych przepowiedniach. – Pytają mnie, czy Jezus mówi mi coś o paruzji. Pan prosi, by nie koncentrować się na wizjach końca świata. Bo to niesie niepokój. Mamy żyć w Nim i z Nim. On się o wszystko zatroszczy.

Ames twierdzi, że jego domem jest cały świat, bo też i ciągle jest w drodze. A to w USA, a to w Ameryce Południowej, a to w Europie. Był nawet w Polsce.

– Czemu ja? Pytałeś o to Jezusa? – pytam Carvera.

– Jasne. Przecież byłem wielkim grzesznikiem. Jezus wyjaśnił mi, że skoro przemieni mnie, to jest to znak, że miłość Boga jest dla wszystkich, a nie dla wybranych. Bóg kocha nawet najgorszych grzeszników. Czeka na ich miłość i każdy z nich może na nowo stać się takim, jakim go Bóg stworzył – zdolnym do miłości. Mam przekazać każdemu, że Bóg go kocha, że nikogo nie chce potępiać ani karać – mówi mi. – Mamy żyć jak Jezus, w posłuszeństwie Kościołowi katolickiemu, który jest Ciałem Chrystusa na ziemi i który jest prowadzony przez Ducha Świętego, oraz przyjmować sakramenty!

Carver podkreśla, że ludzie zapomnieli, iż najważniejsze przykazania dotyczą miłości Boga i ludzi. – One są tak głębokie i niezbadane, że żaden człowiek nie jest w stanie pojąć ich do końca. Wielu chrześcijan przywiązuje do nich niewielką wagę i poszukuje czegoś, ich zdaniem bardziej wymagającego intelektualnie, atrakcyjnego czy tajemniczego. Kochając Boga całym sobą, można poczuć łaskę i doświadczyć ciepła Bożej miłości. Dusza wtedy wznosi się ku niebu. Kiedy człowiek osiąga ten stan, całą swą istotą, myślami, słowami i uczynkami jest blisko Boga. Jego „ja” fizyczne, mentalne i duchowe stają się jednością wolną od okowów świata. Człowiek uświadamia sobie, że całe jego życie jest w rękach Boga.

TAGI: