Uczniowie, którzy niepochlebnie wyrażają się o homoseksualizmie, powinni zostać potraktowani przez szkołę jako potencjalni ekstremiści – wynika z nowych wytycznych brytyjskiego ministerstwa oświaty.
Rząd Camerona musi walczyć z rodzimym islamskim ekstremizmem. Głównym tego narzędziem ma być edukacja, która do tej pory słabo wywiązywała się z tej roli, o czym świadczy ubiegłoroczny skandal zwany „koniem trojańskim”. Okazało się wówczas, że radykalnym muzułmanom udało się przejąć kontrolę nad kilkoma szkołami w Birmingham. Rząd odpowiedział nowymi standardami i wzmożonymi kontrolami. Uderzają one jednak również w chrześcijan. W konsekwencji, jak informuje Daily Telegraph, zamknięto już dwie chrześcijańskie szkoły, które nie respektowały tzw. „wartości nowoczesnej Brytanii”.
Błąd ministerstwa oświaty polega na tym, że za jeden z głównych wskaźników zagrożenia uznano stosunek do homoseksualizmu. Nowe wytyczne dla szkół są w tym całkiem jednoznaczne. Niepochlebne uwagi o homoseksualizmie to powód, by znaleźć się na liście podejrzanych. Problem w tym, że wiele chrześcijańskich rodzin uważa, iż małżeństwo jest zarezerwowane wyłącznie dla kobiety i mężczyzny. „Czy odtąd rodziny te oficjalnie trafią na listę podejrzanych i powiązanych z ekstremizmem?” – pyta Andrea Williams, szef Christian Legal Centre, organizacji, która udziela chrześcijanom pomocy prawnej. Obawia się ona, że nowe wytyczne ministerstwa czynią z nauczycieli szpiegów i funkcjonariuszy swoistej policji politycznej, strzegącej „poprawnego myślenia” poddanych.
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.