Kościół musi być otwarty na świat. Otwarty także po to, aby w imię miłości i prawdy mówić prorockie „nie” temu, co bezbożne. Nazywanie zła po imieniu ma jeden cel: pokazanie drogi do nawrócenia, do uleczenia, do pobożności.
Te „dalekie strony” to właśnie ów kraj „na opak”. Świat daleko od Boga staje się zaprzeczeniem tego, czym być powinien. To świat coraz większej perwersji, przychodzącej pod atrakcyjną powłoką wyzwolenia, swobody, obietnicy radosnej konsumpcji życia bez stresu i moralnych wyrzutów. „Nie pijemy ze źródła, lecz z tego, co nam dają w butelce” – powiada Benedykt XVI. I komentarz ks. Szymika: „A butelkę i koryto z upragnioną karmą dla świń napełniają ci, którzy przechwycili władzę w regio dissimilitudinis, właściciele pól pod wypas świń, »obywatele tej krainy«: mediokraci (my decydujemy, co ma być postrzegane i jak ma być rozumiane), nomokraci (od ustalenia kąta nachylenia dachu po rozmieszczenie nagrobków, aż po słynną krzywiznę banana), eurokraci, technokraci…”. Charakterystyczne elementy owej „krainy, gdzie wszystko jest inaczej”: narkomania, bunt przeciwko wszystkiemu (anarchia, terroryzm, pacyfizm), chora ekologia. Osobny rozdział to destrukcyjne działania wymierzone w małżeństwo i rodzinę. Wymienię tylko: aborcja, antykoncepcja, homoseksualizm, radykalny feminizm, ideologia gender. To wszystko Jan Paweł II nazywał „cywilizacją śmierci”, czego nie mogą mu wybaczyć dzisiejsi oświeceni.
Szpital polowy to za mało
Wszystkie wyliczone tutaj skrótowo przejawy bezbożności nie powinny nas przerażać. Ostatnie słowo należy zawsze do Boga. Ale ta prawda nie powinna usprawiedliwiać ospałości uczniów Jezusa, podkreśla Benedykt XVI. Strategie duszpasterskie, które mówią o dostosowaniu się do nowoczesności, są krótkowzroczne i płytkie. Pomoc w drodze od bezbożności do pobożności, a nie mizdrzenie się do dzisiejszych mód – to jest sedno służby Kościoła wobec świata. Nasza cywilizacja jest chora i potrzebuje leczenia. Jan Paweł II starał się podawać lekarstwo osłodzone, Benedykt XVI aplikował je bezpośrednio. A papież Franciszek? Zdaje się proponować głównie opatrzenie ran w szpitalu polowym na obrzeżu decydującej bitwy, zauważa ks. Szymik. Jego komentarz: „Być blisko poranionych i leczyć rany to niemało, ale też na pewno nie wszystko. Wielu z poważnie, śmiertelnie nieraz poturbowanych w tej toczonej na ogromną skalę współczesnej wojnie nie przychodzi nawet na myśl, by przyczyn nędzy świata i własnego życia szukać w grzechu i bezbożności. Tymczasem u podstaw wszelkich ludzkich udręk i ran, także niesprawiedliwych struktur społecznych, leży grzech osobisty człowieka, przeciwstawienie konkretnej woli ludzkiej konkretnej woli Bożej”. Dlatego, to już słowa Benedykta, „u korzeni należy podjąć próby naprawy, a nie poprzestawać tylko na usuwaniu objawów, jeżeli się chce naprawdę bardziej ludzkiego społeczeństwa”. I pointa autora: „A do tego zdaje się nie wystarczać szpital polowy, ale potrzebna jest medycyna bardziej zaawansowana…". Kościół musi opatrywać rany, ale musi także mieć odwagę mówienia „nie” wobec bezbożności, która zawsze (choć nie zawsze widać to w pierwszym momencie) obraca się przeciwko człowiekowi. Temu prorockiemu „nie” musi towarzyszyć pokazywanie dróg prowadzących do Boga, do źródła prawdy i miłości, czyli do po-Bożności. O tym mówi druga część „Theologia Benedicta”, tom III. O niej za tydzień.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).