– Mama i siostra mieszkają w dzielnicy chrześcijańskiej. Wczoraj do nich dzwoniłem. Powiedziały mi, że kilka domów obok wybuchła bomba. Zginęli nasi sąsiedzi. Boję się, że któregoś dnia, kiedy wykręcę numer, nikt nie podniesie słuchawki – mówi Syryjczyk Samer Samaan, żyjący w Polsce od 35 lat.
Krwawa wojna w Syrii, w której zginęło już prawie 300 tys. osób, rozpoczęła się przed czterema laty. Kilka miesięcy temu do zbrojnego konfliktu pomiędzy armią reżimu Baszara al-Asada i oddziałów opozycji dołączyła trzecia strona. Część terytorium Syrii zajęli dżihadyści z organizacji Państwo Islamskie i proklamowali swój kalifat. Podjęli także bezwzględną walkę – głównie z chrześcijanami, ale także przedstawicielami innych wyznań. Ekstremiści, wkraczając do miast i wsi, oprócz mężczyzn w brutalny sposób zabijają kobiety i dzieci. Czasami stawiają chrześcijanom warunek: „Jeśli przejdziecie na islam, ocalicie życie”. Ci, którzy odmawiają, są krzyżowani. Wielu Syryjczyków szuka wybawienia w Europie.
Na własną rękę, np. podejmując przeprawę przez Morze Śródziemne albo szukając pomocy u działających na naszym kontynencie organizacji humanitarnych. Z założoną w Polsce przez Syryjkę Miriam Shaded Fundacją „Estera” pozostaje w kontakcie grupa chrześcijan z Damaszku. Organizacji udało się przekonać polski rząd do udzielenia pomocy prześladowanym. Już wkrótce kilka syryjskich rodzin trafi do Trójmiasta...
Boję się o ich życie
Samer Samaan jest chrześcijaninem. W Syrii skończył architekturę. W 1985 roku trafił do Wrocławia, aby zrobić doktorat. – Przez pierwsze dni tylko płakałem, tak ciężko było zaadaptować się do nowych warunków. Polska to zupełnie inna kultura. Poza tym bałem się, że nigdy nie nauczę się tego dziwacznego języka – opowiada płynnie po polsku. – Na szczęście poznałem wielu wspaniałych ludzi, z którymi przyjaźnię się do dziś i jakoś przetrwałem ten trudny czas pierwszych miesięcy w obcym kraju. Po kilku latach przeprowadził się do Gdańska. Nad morzem poznał Polkę, która zawróciła mu w głowie. Wzięli ślub. Mają córkę, obecnie studentkę Politechniki Gdańskiej. Samer prowadzi restaurację „Aleppo” we Wrzeszczu. – Nie jest to szczyt moich marzeń. Jestem architektem. Kiedyś myślałem, że wrócę do ojczyzny i otworzę własną pracownię. Niestety, wojna mi to uniemożliwia – zaznacza. W Syrii mieszkają mama i siostra Samera. – Codziennie rozmawiamy z sobą przez telefon. To, co mi opowiadają, jest przerażające – Samer zawiesza głos. – A one, jako chrześcijanki, są szczególnie narażone. Nie ma dnia, bym nie bał się o ich życie. Na pytanie, dlaczego nie sprowadzi ich do Polski, długo nie odpowiada. – To nie takie proste. Mama była już w Polsce, ale jej się nie spodobało. To starsza osoba. Twierdzi, że woli zginąć u siebie niż się wyprowadzić. Po polsku mówi się, że „starego drzewa się nie przesadza”. To jest ten przypadek. A siostra nie chce jej zostawić samej – tłumaczy.
Dobry pomysł?
Samer słyszał o Fundacji „Estera”. Wie, że niebawem do Trójmiasta mogą trafić jego rodacy. Nie jest jednak przekonany, czy to dobry pomysł. – To ludzie, których życie jest zagrożone i trzeba im pomóc. Tylko czy w taki sposób? – zastanawia się. – Polska to nie jest zamożny kraj. Osobiście znam wiele osób, które ledwie wiążą koniec z końcem. Wydaje mi się, że je należałoby wesprzeć w pierwszej kolejności – mówi. – Dla Syryjczyków dużo lepszym rozwiązaniem byłaby emigracja na Zachód. Tam ludzie są przyzwyczajeni do obcokrajowców, jest większa pomoc socjalna – dodaje. Obawia się, jak Syryjczycy poradzą sobie z obcą kulturą, językiem, znalezieniem pracy. – To będzie dla nich bardzo trudne. Ale nawet nie to jest najważniejsze, tylko akceptacja, uprzejmość i uśmiech na co dzień – uważa. Samer niepokoi się, że zamiast z życzliwością, uchodźcy mogą spotkać się z niechęcią. – Polacy to wspaniały naród, ale – niestety – nie wszyscy dobrze podchodzą do cudzoziemców. Wystarczy wejść na fora internetowe. Stężenie nienawiści ścina z nóg. Wiele osób nawet nie wie, że w Syrii są różne wyznania – chrześcijanie, muzułmanie. Spojrzą na kolor skóry i reszta nie ma znaczenia – podkreśla. A po chwili dodaje: – Ja nigdy problemu nie miałem. Ale inni tak. Ciągle o tym słyszę. Samer zapewnia, że gdy tylko syryjskie rodziny znajdą się w Trójmieście, chętnie się z nimi spotka i pomoże odnaleźć się w nowej rzeczywistości. – Zresztą z tego, co słyszałem, wielu Polaków też deklaruje wsparcie. Podobno są już w Gdańsku rodziny, które zaopiekują się uchodźcami. Może więc nie będzie tak źle...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).