„Gdy miałeś 13 lat, wymodliłeś Olę” – usłyszał Janusz w czasie modlitwy wstawienniczej. Gdy Piotr chwycił za rękę Bogusię, w Krakowie zaczęły bić dzwony. „Ujrzałam go i wiedziałam, że to ten facet, o którego się modliłam” – słyszę co chwilę .
Znalazłam skarb!
– Pragnienie założenia rodziny towarzyszyło mi, odkąd pamiętam – opowiada Agnieszka Skamrot, anglistka z Warszawy, żona Tomka. – W podstawówce często zajmowałam się, mówiąc dzisiejszym językiem, „babysittingiem” mojego młodszego kuzynostw. Pamiętam radość i dumę z tego, że potrafię zająć się dzieckiem: nakarmić, przewinąć, położyć spać. Dawało mi to nadzieję, że będę dobrą żoną i matką. Dobry mąż, mądry człowiek i przede wszystkim kochający Pana Boga – o takiego męża modliłam się, o takim człowieku marzyłam. Czytałam sporo książek na ten temat, chciałam jak najlepiej przygotować się do roli żony, matki. I czekałam. Moje czekanie zaczęło się przedłużać. Starałam się jednać ufać, że Pan Bóg da mi męża. Czas mijał, kolejne koleżanki wychodziły za mąż, a mój książę z bajki się nie pojawiał. Miałam wielkie szczęście, że czas mojego oczekiwania przeżywałam we wspólnocie Chemin Neuf, gdzie możliwość dzielenia się tym, co przeżywam, modlitwa wstawiennicza oraz towarzyszenie duchowe były dla mnie w trudnych chwilach ogromnym umocnieniem. Takie chwile przychodziły co jakiś czas i popychały mnie w zwątpienie w to, że Pan Bóg o mnie pamięta…
Niezwykle ważnym momentem było uświadomienie sobie, że małżeństwo stało się dla mnie życiowym celem, ważniejszym od samego Pana Boga. Było to w czasie rekolekcji ignacjańskich. Zobaczyłam, jak kurczowo trzymam się myśli o zamążpójściu, jak bardzo chcę realizować swój plan na życie. Ogromną ulgą było oddanie Panu Bogu pragnienia wyjścia za mąż w nadziei, że On oczyści to pragnienie. Uważam, że jest to wielka łaska! Postawiłam Boga na pierwszym miejscu. Owocem tych rekolekcji była akceptacja mojej codzienności i… samotności. Zobaczyłam, że to bycie w relacji z moim Bogiem jest źródłem szczęścia i że, mimo że jestem sama, mogę być szczęśliwa! To było wielkie odkrycie! Skarb! W prostej modlitwie powiedziałam Panu, że wiem, że mogę być szczęśliwa, mimo że być może nigdy nie wyjdę za mąż. Pragnienie założenia rodziny trwało jednak we mnie dalej, ale w moim czekaniu byłam dużo spokojniejsza. Podjęłam taktykę: postępować tak, jakby wszystko zależało ode mnie, a ufać tak, jakby wszystko zależało od Boga. Zapisałam się na portal „Przeznaczeni” (choć czułam, że nie tam go znajdę), zaczęłam chodzić na różne spotkania, tańce, Msze w intencji… Bez mocnego przekonania. Czułam, że ważne jest, by nie być pasywną w tym oczekiwaniu.
Pewnego dnia znajomy zaproponował mi wyjazd na zabawę andrzejkową. Zarówno sama impreza, jak i jej styl dość znacznie odbiegały od moich zwyczajów… W najbardziej szalonych scenariuszach życiowych, które w przeszłości wymyślałam, nie przyszłoby mi do głowy, że w lokalu rodem z PRL-u w rytm muzyki disco znajdę człowieka, który kocha Pana Boga i Jemu służy! A na tę „firmową” imprezę trafił „przypadkowo” Tomek. Wierzę, że Tomek jest najpiękniejszym darem od Pana dla mnie. Wierzę, że Bóg naprawdę wysłuchał modlitwy mojej i tych, którzy się za mnie modlili. Wierzę, że to On sam obdarzył nas wzajemną miłością. Codziennie dziękuję Mu za takiego męża.
Wstał i przekręcił klucz
– Gdy trafiłam do Anglii, zaczęłam modlić się o męża – opowiada Weronika Łukasik z Katowic. – Znajome siostry zawierzenia dały mi pewną modlitwę do św. Józefa. Opowiadałam mu o potrzebie „bliskości, ciepła i miłości oblubieńczej” i modliłam się: „Proszę cię, abym mogła spotkać człowieka, który potrzebuje tego samego i by nasze spotkanie było radosne i pełne pokoju”. Jedna z sióstr podpowiedziała: „Weronika, napisz konkretnie, po czym chcesz poznać swojego męża”. Napisałam. Bardzo konkretnie. (śmiech) Na kartce oprócz różnych ważnych cech (np. uczciwości) zanotowałam coś, co może wydawać się drobnostką. Sama nie wiem, czemu to zapisałam: „Proszę, by sprawdzał, czy drzwi domu są zamknięte”. Dziś widzę, że chodziło mi o jakieś poczucie bezpieczeństwa.
W Anglii spotkałam Krzyśka. Siostry zakonne, które znały moją historię, bardzo mi pomogły, podpowiadały: „Weronika, nie bój się. Zaufaj. Otwórz się na niego. Daj mu szansę”. I dałam mu szansę. (śmiech) O moich notatkach i modlitwie do św. Jozefa przypomniałam sobie tydzień po ślubie. Krzysiek w środku nocy nagle podszedł do drzwi, by sprawdzić, czy są zamknięte…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.