Jak sam mówi, jest jedno- osobowym klasztorem w stolicy jednego z najbardziej zateizowanych krajów na świecie. Z pochodzącym ze Szczecinka dominikaninem o. Arturem Modzelewskim, który od 10 lat pracuje w Estonii rozmawia ks. Wojciech Parfianowicz.
Jakie są wymierne efekty pracy ewangelizacyjnej w Estonii?
Kościół estoński rośnie, choć nie są to wielkie liczby. Rocznie 20 nowych osób przyjmuje chrzest, do tego 20 osób przychodzi do Kościoła z innych wspólnot chrześcijańskich. Przez 10 lat mojej pracy osobiście przygotowałem do chrztu 15 osób. Błogosławię rocznie dwa śluby. Do I Komunii św. mam dwie lub trzy osoby.
Przez 10 lat 15 osób? Czy to jest sukces?
Generalnie nie jest łatwo, ale jednak mimo niekorzystnych warunków Kościół katolicki, jako jedyny, się rozwija. Myślę, że każdy kapłan, który pracował w Estonii, zadawał sobie pytanie: „Czy to ma sens?”. Jednak nie należy tutaj nastawiać się na sukcesy w sensie ilości nawróconych. My jesteśmy po to, żeby Chrystus działał przez nas. To nie my Mu „produkujemy” wiernych, tylko On ich poprzez naszą ułomną posługę do siebie doprowadza. Jeżeli już w kontekście Kościoła mówimy o opłacalności i sukcesie, to zawsze trzeba w to włączyć Pana Boga. Skoro On nie rezygnuje ze swojej obecności poprzez Kościół, to znaczy, że On ma nadzieję. My tu jesteśmy dlatego, że On tu jest. To jest jeden z najbardziej ateistycznych krajów na świecie, więc obecność, nawet śladowa, chrześcijaństwa jest tu bardzo ważna. Są miejsca, gdzie sens bycia Kościoła polega na stopniowym ocieplaniu wizerunku chrześcijaństwa, na wskazywaniu na rzeczy najważniejsze, niekoniecznie na idealnym funkcjonowaniu w wymiarze instytucji.
Na koniec dotknijmy innego tematu. Z niepokojem patrzymy na wojnę na pograniczu ukraińsko-rosyjskim. W Estonii jedna trzecia ludności to Rosjanie. Czy w kraju czuć obawę przed interwencją ze Wschodu „w obronie ludności rosyjskojęzycznej”?
– Dominuje ocena zdroworozsądkowa, czyli że wtargnięcie Rosji jest mało możliwe. Wbrew pozorom Rosjanie, choć niezintegrowani z Estończykami, dobrze funkcjonują w tym kraju. Mają w Estonii swój dobrze uporządkowany świat i raczej nie chcieliby, aby to się zmieniło. Wiedzą, że pojawienie się „zielonych ludzików” spowodowałoby dezintegrację tego, co dla nich jest dzisiaj domem. Rosjanie wiedzą, że Putin jest dla nich jakimś argumentem, żeby Estończykom trochę dopiec i powalczyć o swoje, ale im się raczej nie pali do tego, żeby mieszkać w Rosji. Dobra rzecz stała się na początku niepokojów w Donbasie. Intelektualiści rosyjscy w Estonii wystosowali list do Putina, w którym napisali, że nie potrzebują pomocy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.