Nie ma takiej ciemności...

Czterech byłych więźniów idzie do Wiecznego Miasta, ciągnąc specjalnie przygotowany wózek. Chcą zawieźć ojcu świętemu obraz Jezusa Miłosiernego.

Reklama

Płótno z arabskim napisem

Do sanktuarium w Łagiewnikach pielgrzymi przybyli w przeddzień 80. rocznicy pierwszego publicznego uczczenia obrazu Jezusa Miłosiernego. W kwietniu 1935 roku w Ostrej Bramie wystawiony został właśnie wizerunek „wileński” (pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego), którego kopię wiozą ze sobą pielgrzymi. Ten znany z krakowskiego sanktuarium, namalowany przed Adolfa Hyłę, powstał nieco później. Co odróżnia wileński obraz „Jezu, ufam Tobie” od najsłynniejszego wizerunku z łagiewnickiej kaplicy? – Jest bardziej wschodni, uproszczony, nie ma na nim dynamicznego ruchu, tło jest jednolite. To elementy wprost z kanonu ikonograficznego – tłumaczy R. Zięba, na co dzień zajmujący się pisaniem ikon (ma swoją pracownię, organizuje kursy, warsztaty). Jedna rzecz nie pasuje jednak w tym obrazie do ikonograficznego objaśnienia. Tło jest czarne, a we wschodnich ikonach kolor ten nie występuje wcale.

– Malarz wyjaśnił nam, że to właściwie nie jest czerń, ale głęboki granat. Dla nas to tło oznacza, że nie ma takiej ciemności, do której Pan Jezus by nie wszedł i w której nie czekałby tam na grzesznika – mówi R. Zięba. Kopia, którą wiozą pielgrzymi, ma jednak nietypową cechę. Napis „Jezu, ufam Tobie” jest po arabsku, ponieważ płótno malarza Fabiana Jałochy miało pierwotnie trafić do jednego z kościołów w Kairze. Przeszkodziły temu narastające problemy chrześcijańskich wspólnot w Egipcie. Autor nie wiedział więc, co ma zrobić z gotowym obrazem, szukał nawet sposobu, żeby dostarczyć go na własną rękę. W końcu udał się do wspólnoty „Iskra Bożego Miłosierdzia” w Łodzi. Tam powstał pomysł, żeby obraz przekazać do Stolicy Apostolskiej, do ojca świętego. Tak obraz trafił do wspólnoty „Pielgrzymów Miłosierdzia” i wraz z nimi wyruszył w drogę do Rzymu. Podróżuje na specjalnie zbudowanym wózku (razem z obrazem waży on ponad 300 kg). Płótno jest w nim zabezpieczone przed wilgocią i wstrząsami (filcowymi podkładkami i gąbkami), wózek ma hamulce, światła. Jeśli w górzystych terenach pielgrzymom zabraknie sił, wózek jest przystosowany także do tego, by holować go za samochodem. To jednak, jak zapewniają pielgrzymi, byłaby ostateczność.

Jezus jest jeden

Pierwsze poważniejsze wzniesienia pojawiły się na ich trasie niespełna dwa tygodnie po starcie. „Kończy się rozgrzewka i zaczynają się góry” – napisali 23 kwietnia na swoim profilu na Facebooku (można go znaleźć, wpisując w wyszukiwarkę hasło: „Idzie Człowiek”; losy pielgrzymów można też śledzić na stronie: www.idzieczlowiek.pl). Dwa dni później dotarli do Łagiewnik. W nocy z 25 na 26 kwietnia w klasztornej kaplicy znalazły się dwa obrazy Miłosiernego. – To spotkanie dwóch najbardziej znanych wizerunków Jezusa Miłosiernego niesie przesłanie o tym, o czym mówił Jezus św. Faustynie – że nie w piękności farby ani pędzla jest moc tego obrazu, ale w Jego łasce. Nie jest najważniejsze to, który z tych obrazów czcimy, ważne jest to, aby ufać Jezusowi Miłosiernemu i stawać się Jego żywym obrazem przez świadczenie dobra bliźnim z miłości do Niego – mówi s. Elżbieta Siepak.

Roman dodaje, że nie ma sensu spierać się, który z nich jest „właściwszy”. – Pan Jezus jest jeden, a różne wizerunki wybiera sobie może właśnie po to, żebyśmy się do żadnego zbytnio nie przywiązywali i nie zastanawiali się, „który jest prawdziwy”. Jego prawdziwe oblicze to twarz człowieka spotkanego na ulicy, który potrzebuje miłości, szuka pomocy, pyta o drogę – uważa pielgrzym.

Niosą każdą intencję

W sumie grupa pielgrzymów zmierzających do Rzymu z obrazem Jezusa Miłosiernego ma do pokonania ok. 2 tys. kilometrów. Trasa została wytyczona przez Słowację, Węgry, Bośnię i Hercegowinę, Chorwację i Włochy. Do Watykanu chcą dotrzeć w połowie czerwca. Czasem ktoś na krótszy lub dłuższy odcinek dołącza do ciągnących wózek mężczyzn. Tak jak na ostatniej prostej przed kościołem w Skawinie. – Pchamy Pana Jezusa, pot się leje z tych gości, a oni się modlą! Każdy ma różaniec w ręku. Pod górę (kościół jest na wzniesieniu) przyspieszamy, bo chłopaki chcą zdążyć na „Anioł Pański”. Wjeżdżamy na dziedziniec, a oni od razu padają na kolana – wspomina Jakub Folfasiński, który poznał Romana Ziębę na kursie pisania ikon, a gdy zobaczył pielgrzymów nieopodal swojego domu, spontanicznie „podpiął się” do grupy (mimo że był w garniturze). – To było niesamowite uczucie – wspomina.

Postoje w parafiach to także czas, kiedy można się dopisać do księgi intencji, którą niosą pielgrzymi. Jeszcze w Łodzi ktoś wpisał się do niej po arabsku. Przetłumaczyć tekst udało się dopiero podczas spotkania z Myrną Nazzour, stygmatyczką z Syrii, która przyjechała do Polski. Okazało się, że wpis zostawił muzułmanin. Bierze on w obronę islam – pisze, że „prawdziwy islam to religia pokoju”, że dla ludzi wierzących w Boga wartości są wspólne, że nikogo nie wolno prześladować. – Co ciekawe, to musiało być wpisane w kościele – podkreśla R. Zięba. Inne wpisy to podziękowania i prośby: o zdrowie, pomoc, pokój na świecie. Wszystkie z nich pielgrzymi „omadlają” co kilka dni. – Wiara ludzi jest potężna, powierzają nam takie sprawy, że czasem zatyka mnie, gdy to czytam – mówi R. Zięba. – My tylko robimy swoje.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama