Skandaliczny proceder matek do wynajęcia okazuje się być nowym sposobem eksploatacji krajów trzeciego świata i wyzyskiwania biednych przez bogatych.
To wniosek, jaki nasuwa się po opublikowaniu przez indyjskiego dziennikarz Gita Aravamudan książki: „Producentki dzieci – indyjskie matki zastępcze.” (Baby Makers. A Story of Indian Surrogacy Harper Collins Publishers), opartej na świadectwach kobiet, które za pieniądze zgodziły się rodzić dzieci z zarodków wyprodukowanych techniką in vitro. Oto kilka z historii opowiedzianych w książce.
Pewna para zamówiła dwóch chłopców, a ponieważ dzieci okazały się dziewczynkami, więc rodzice genetyczni odmówili ich odbioru i opłaty kosztów tzw. „wynajęcia macicy”. Para homoseksualistów zamówiła równocześnie dwoje dzieci, ponieważ każdemu z nich spodobała się inna matka zastępcza, której zdecydowali się przekazać swoja spermę. Innym razem para rozeszła się przed narodzeniem się dziecka i rozpoczęła się walka w sądzie o to, by prawo do dziecka miała babcia ze strony genetycznego ojca. W innym przypadku lekarz przeprowadził aborcję jednego z trzech embrionów, ponieważ zamawiające małżeństwo chciało mieć tylko dwoje dzieci. Książka opisuje też historię młodej wdowy, która będąc bez środków do życia, najpierw sprzedawała swoje komórki jajowe, a potem wynajęła swoją macicę, by wyżywić własne dzieci i leczyć rodziców.
Mimo rozpowszechnianej w mediach opinii matki zastępcze nie są w stanie być obojętnymi wobec urodzonych przez siebie dzieci i rozstaniu z nimi zazwyczaj towarzyszy morze łez. Autor książki podkreśla, że pary zamawiające dzieci zupełnie nie interesują się matkami zastępczymi, nie chcą się z nimi spotykać i traktują je jako „maszyny do rodzenia”.
Odnotowano ofiary śmiertelne, ale konkretne liczby nie są jeszcze znane.
Biskup zachęca proboszczów do proponowania osobom świeckim tego rodzaju posługi.
Nauka patrzy na poczęte dziecko inaczej niż na zlepek komórek.