Zaintrygował mnie leżący w kącie kaplicy w Mariupolu odłamek skały. Okazało się, że to kamień spod Jasnej Góry. Poświęcony w 2006 r. przez papieża Benedykta XVI, stanie się kamieniem węgielnym maryjnego sanktuarium na wschodniej Ukrainie.
Specyfika? Szukam ludzi
– Specyfiką pracy duszpasterskiej w Mariupolu jest stałe poszukiwanie ludzi – mówi o. Leonard, który pracuje tutaj od 2009 r., a od 3 lat jest proboszczem. – W Polsce, czy nawet u nas, na Białorusi, ludzie sami przychodzą do kościoła. Tutaj muszę ich znaleźć i zachęcić do przyjścia. Mam spore grono znajomych, poprzez których staram się nawiązać dalsze kontakty. Podczas spotkań i rozmów pojawiają się pytania o wiarę i tak zaczyna się katecheza. Efekt jest taki, że 50 proc. z nich zaczyna później chodzić do kościoła, ale też nie od razu. To jest proces. Najpierw przychodzą na święta, a dopiero po pewnym czasie, po dwóch, trzech latach, zaczynają regularnie uczestniczyć we Mszy świętej.
W większości to ludzie ochrzczeni, często prawosławni, ale zdarzają się także protestanci. Wielu spośród nich ma korzenie katolickie, ale w czasach sowieckich czasem łatwiej było trafić do wspólnoty ewangelickiej, aniżeli znaleźć parafię katolicką, stawali się więc ewangelikami, a teraz wracają do wiary przodków. Wyróżniają się poziomem wiedzy religijnej oraz przyzwyczajeniem do regularnego uczestniczenia w niedzielnej Mszy świętej. Mają za to problem z mariologią i przyjęciem tradycji Kościoła. Ludzie z tradycji prawosławnej są znacznie gorzej przygotowani pod względem wiedzy religijnej i wymagają więcej pracy, ale i łatwiej się adaptują. Większość z tych nowych parafian to kobiety, a ostatnio przychodzą całymi rodzinami.
Każdą osobę przygotowuje się przez wiele miesięcy do chrztu, a później Komunii świętej. W tej chwili przygotowuję sześć osób, spotykając się z nimi regularnie w czasie, który jest dla nich wygodny. Jest także szkółka niedzielna dla dzieci i młodzieży, którą prowadzi o. Paweł. Dużą popularnością cieszyły się sierpniowe pielgrzymki z Doniecka do Mariupola. Brało w nich udział kilkadziesiąt osób, w większości młodych. Pielgrzymi szli przez 5 dni. Niestety, w zeszłym roku z powodu wojny pielgrzymki zawieszono. Pytany o to, jak budowa sanktuarium wpłynęła na integrację miejscowej parafii, o. Leonard podkreśla, że od kiedy zaczęto odprawiać Msze św. w kaplicy na terenie sanktuarium, frekwencja zdecydowanie się zwiększyła. Z całą pewnością ukończenie budowy będzie także elementem rozwoju społeczności katolickiej w Mariupolu.
Nie opuścimy ich
Sanktuarium będzie mieć wielkie znaczenie dla wszystkich katolików ze wschodniej Ukrainy. – W czasach pokoju być może budowalibyśmy już dzisiaj kościół, ale wojna zmusiła nas do zmiany planów – wspomina o. Leonard. – Mamy problemy finansowe, ale także materiałowe. Obawiano się wozić do nas cokolwiek, gdyż rabowano materiały budowlane. W normalnych warunkach miałbym cegły, ile bym chciał. Teraz musiałem czekać ponad 2 tygodnie, podobnie było z blachą na dach. Wojna niezwykle nam utrudniła wszelką działalność, ale kontynuujemy budowę.
Chcemy jak najszybciej skończyć część klasztorną, aby tam się przenieść i zacząć budować kościół. Wtedy sprzedamy dom, w którym obecnie jest kaplica na peryferiach miasta, i dokończymy kościół. Chodząc po terenie budowy, podziwiałem, jak wiele tej wspólnocie udało się zrobić, pomimo wojny. Mury pociągnięto do końca oraz pokryto dachem. – Ale teraz bez pomocy z zewnątrz nie ruszymy dalej – przekonuje o. Leonard.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.