Cenne chrześcijańskie rękopisy z biblioteki syryjskoprawosławnego klasztoru Mar Matta (Mor Mattai) na północy Iraku tamtejsi mnisi schronili przed bojownikami Państwa Islamskiego w Dahuku.
W tym mieście na terenie irackiego Kurdystanu jest także katolicka katedra obrządku chaldejskiego, w której przebywający w Iraku kard. Fernando Filoni przewodniczył wielkoczwartkowej liturgii, myjąc nogi uchodźcom.
Ok. 80 manuskryptów z klasztornej biblioteki przechowuje się obecnie w Dahuku w nieokreślonym bliżej mieszkaniu pod opieką jednego z uchodźców. Są to teksty Pisma Świętego i komentarzy biblijnych, głównie w języku syryjskim. Większość liczy cztery do pięciu wieków, ale najstarszy ma ok. 1100 lat. Zawiera on listy św. Pawła. Mnisi wywieźli je z Mar Matta w sierpniu ub. r., gdy do ich odległego 35 km od Mosulu klasztoru zbliżali się ekstremiści z Państwa Islamskiego. Kurdyjskim peszmergom udało się ich powstrzymać, więc do monasteru nie doszli. Zajęli jednak szereg innych kościołów i klasztorów w Mosulu i okolicy, niektóre wysadzając w powietrze, a ze wszystkich usuwając krzyże i inne symbole chrześcijańskie. Islamiści niszczą tam też starożytne ruiny i eksponaty muzealne mające po kilka tysięcy lat, a nawet pewne sanktuaria muzułmańskie, które uznali za bałwochwalcze.
Syryjskoprawosławni mnisi pozostawili swoją bibliotekę w bezpieczniejszym miejscu, dopóki nie powróci normalna sytuacja. Sami jednak razem ze swym biskupem pozostali w monasterze i goszczą tam siedem chrześcijańskich rodzin uchodźców z pobliskiego miasta Bashiqa, odległego tylko 10 minut jazdy samochodem. Pozostaje ono nadal w rękach oddziałów Państwa Islamskiego. Bardzo liczne inne rękopisy chrześcijańskie z kościołów i klasztorów w północnym Iraku są zaginione, zapewne już bezpowrotnie.
To właśnie modlitwa i ofiara ma największą siłę, a nie broń czy wojska.
Siostry koncentrują swoje wysiłki na wspieraniu rodzin w trudnych warunkach życiowych.