Czy nie jest tak, że niepodległość to piękna idea, ale 11 listopada świętujemy raczej samowolę? Co roku po 11 listopada bardzo się cieszę, że nie mieszkam w Warszawie.
Co roku po 11 listopada bardzo się cieszę, że nie mieszkam w Warszawie. W tym roku jest tak samo. Kolejny raz z zażenowaniem obserwowałem to, co działo się na ulicach stolicy. Dzisiaj czytam w serwisach informacyjnych, że to i tak był jeden z lepiej opanowanych Dni Niepodległości w ostatnich latach. Tymczasem zatrzymano ponad 270 osób, a ponad 50 policjantów zostało poszkodowanych na służbie.
Wiem, że to, co napiszę, nie spodoba się wielu czytelnikom. Może nawet wywołam sprzeciw kolegów z redakcji, ale co tam. Podobno dzisiaj wszystko wolno. I dowodem na to właśnie, że wszystko wolno, są chyba organizowane w Warszawie marsze. Czytam dzisiaj, że urzędnicy winną za zamieszki w mieście obarczają organizatorów Marszu Niepodległości, bo nie stworzyli oni regulaminu zabraniającego chociażby udziału w manifestacji osobom zasłaniającym twarze. Pytanie, na ile taki regulamin by pomógł, samo ciśnie się na usta. Ale jest też takie: skoro organizatorzy takiego warunku nie spełnili, to czy należało zgadzać się na organizację marszu? Czy nie jest też tak, że mnogość różnych parad i manifestacji nie jest przypadkiem dowodem na to, że tak naprawdę niepodległość to piękna idea, ale 11 listopada świętujemy raczej samowolę?
W każdym razie obawiam się, że w kwestii marszu nie było innego wyjścia. Już widzę, jakie by się podniosło larum, gdyby nie było zgody na manifestację - jakże szlachetnej - radości z odzyskania niepodległości. A jakże, przecież wolno nam, a nawet się należy. Tylko skoro wszyscy mówią, że wiadomo, jak to się skończy, to czy naprawdę się należy? Współczuję warszawiakom, którzy 11 listopada są zakładnikami we własnych domach, albo drżą z niepokojem o auta zaparkowane na ulicach itd. itp.
Zastanawiam się też, co dzisiaj mówią ludzie, którzy nie tak dawno jeszcze dyskutowali, czy przypadkiem policja w naszym kraju nie przekracza uprawnień, gdy interweniuje, czy nie nadużywa siły etc.
W silnym państwie autorytet funkcjonariusza powinien być niepodważalny. Na służbie powinien on mieć zagwarantowaną pełną nietykalność i za tą nietykalnością powinno murem stać całe państwo i wszyscy obywatele. To przecież w ich imieniu policja wychodzi na ulice. To za każdego z nas mundurowy nadstawia karku, żebyśmy sami nie musieli od bandytów obrywać po głowie. Podoba się to komuś czy nie, ale to także w naszym imieniu policjant leje pałą tego, kto rzuca kamieniami, butelkami z benzyną i tym, co mu tam jeszcze w ręce wpadnie. Jeśli uprawnień nadużyje, powinien być ukarany jak najsurowiej, to oczywiste. Jeśli jednak podejrzany osobnik, w jakikolwiek sposób naruszy nietykalność interweniującego policjanta, również powinien ponieść surową karę i wszyscy powinni się o tym dowiedzieć.
Bo jeśli się publicznie rozpęta dyskusję, czy agresywnego osobnika policja ma powalić na ziemię, skuć i odwieźć na komisariat czy też może powinno się go grzecznie prosić o zaprzestanie nieeleganckich zachować, potem dwa razy ostrzec, odtańczyć taniec wojenny, oddać salwę ostrzegawczą i zaprezentować podręczny arsenał środków przymusu, a następnie dopiero kopnąć w kostkę tak, by nie naruszyć jego godności osobistej, to jak można się potem domagać skutecznego reagowania wobec bandytów, którzy naprawdę nie przebierają w środkach i mają w nosi reguły dobrego wychowania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.