Mieć się gdzie umyć i wyprać ubranie to dla przychodzących tu osób sprawa najważniejsza – mówi Ania Drewniak, oprowadzając po nowoczesnej łaźni prowadzonej przez braci kapucynów.
Podstawą jest szczerość. Dopóki człowiek nie mówi całej prawdy, dopóty będzie uciekał na ulicę. Gdy zaufa, z Bożą pomocą wszystko jest możliwe. Niektórzy pojawiają się w Punkcie Konsultacyjnym, korzystają np. z porady prawnika i znikają. Ale dużo jest też osób, które chcą, by ich wychodzenie z bezdomności śledzić etap po etapie. – I to jest naszą największą radością, gdy wiemy, że człowiek się usamodzielnił i zaczął nowe życie. Zdarza się, że po jakimś czasie zjawia się ktoś, komu pomogliśmy i teraz chce nam powiedzieć, jak sobie radzi. Tak jak pewien pan, który przyszedł, by dać nam konkretną kwotę na prowadzenie Dzieła, bo kiedyś go wsparliśmy, a skoro odzyskał mieszkanie i pieniądze, to postanowił się odwdzięczyć – wspomina o. Henryk.
Oprócz sukcesów zdarzają się i smutne chwile. – W wyciąganie jednego z podopiecznych z ulicy włożyliśmy całe serce. Walka o niego trwała długo. Znaleźliśmy szpital, potem dom opieki, bo był w ciężkim stanie. On jednak uciekł, „zadbali” o niego koledzy, z którymi pił alkohol. Gdy go znaleźliśmy, on już nie chciał wrócić, było mu wstyd. Dwa miesiące później został znaleziony na Plantach… Wierzę jednak, że umierając, miał świadomość, że w swoim ciężkim życiu otrzymał trochę dobra od ludzi, którym bezinteresownie na nim zależało. Takie sytuacje przypominają, że człowiek ma wolną wolę i nie możemy nikogo zmusić do zmiany życia, ale możemy mu towarzyszyć i być blisko – opowiada o. Cisowski.
Żurek i spaghetti
O byciu anonimowym nie ma też mowy w łaźni, do której nie można wpaść bez zapowiedzi, umyć się i wrócić za miesiąc. – Z tymi, którzy chcą z niej korzystać, wchodzimy we współpracę. Prosimy o przedstawienie się i pokazanie dowodu osobistego. Dajemy czas, by ktoś zastanowił się, co chce w życiu zmienić... Zawsze jesteśmy gotowi, by pomóc – tłumaczy Ania Drewniak. Początkowo do łaźni można przychodzić raz (mężczyźni) lub dwa razy (kobiety) w tygodniu. Gdy wiadomo, że ktoś szuka pracy, a nawet ją podjął, limity się zwiększają, w zależności od potrzeb. Każdy przychodzi też na umówioną godzinę – to pozwala na uniknięcie spięć w kolejce, a pracownikom na chwilę rozmowy z podopiecznym. Ład panuje też w jadłodajni, skąd codziennie dochodzą smakowite zapachy. I w tym miejscu każdy musi czuć, że ktoś o niego dba i podaje mu życzliwą dłoń. – Czuję opiekę Bożej Opatrzności. Zawsze, gdy jest jakaś trudność, Pan podsyła rozwiązanie. Działamy dzięki pomocy wielu osób. W Dziele widzę palec Boży – cieszy się s. Bernadetta Słowik i częstuje pysznym żurkiem oraz spaghetti.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).