Można już wyznaczyć pierwszego pretendenta do tytułu „Rozczarowanie roku” - pisze Katerina Szczotkina w ostatnim numerze kijowskiego tygodnika „Dżerkało Tydnia” (Zwierciadło Tygodnia). Jest nim patriarcha moskiewski Cyryl.
Autorka zauważa, że patriarcha Cyryl poświęciwszy wiele trudu stworzeniu idei „Ruskiego Świata”, (koncepcja jedności duchowo-kulturowej wschodnich Słowian, dowodząca, że Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy są właściwie jednym narodem), był absolutnie przekonany, że propagowanie przezeń tej koncepcji przyczyni się do dzieła zjednoczenia Rosjan i Ukraińców.
Cyryl jednak – zdaniem publicystki - nigdy nie podejrzewał, że Putin zastosuje brutalną politykę interwencji na Ukrainie. A polityka ta w istocie zniszczy i uniemożliwi zjednoczenie wymarzonego przez patriarchę „Ruskiego Świata”.
Szczotkina przyznaje, że po aneksji Krymu, patriarcha spróbował wyrazić swój sprzeciw odmawiając uczestnictwa w czczeniu „zwycięstwa”. Występował co prawda lojalnie wobec władcy, ale zarazem dość wieloznacznie „nie oceniając niczego ani nikogo”. „Cyryl chciał zachować choćby twarz – kiedy już nie udało się zachować niczego innego” - stwierdza.
Ale teraz – konkluduje autorka – Cyrylowi przychodzi zapłacić za cudze niepowodzenia. Podkreśla, że zdaniem władz Rosji, za to, że „scenariusz krymski” na Donbasie zakończył się fiaskiem, winnym okazał się właśnie patriarcha. A to dlatego, że zabrakło tam poparcia dla działań Putina ze strony prawosławia Patriarchatu Moskiewskiego na Ukrainie.
Szczotkina zauważa, że wcześniej przyjmowano na Kremlu, że nigdzie na Ukrainie, z wyjątkiem maleńkiej Galicji, nikt nie traktuje poważnie „projektu niezależnej Ukrainy”. Putin mniemał, że wystarczy tylko postawić Ukraińców wobec wyboru – „banderowcy” albo „Ruski Świat” – i w odpowiedzi rozlegnie się gromkie „ura!” A po fiasku tej strategii na Ukrainie, rosyjska „wierchuszka” doszła do wniosku, że wszystko co zainwestowała w Rosyjski Kościół Prawosławny - można śmiało uznać za „czyste straty”.
Ponadto – dodaje – Cyryl wykonuje kolejne gesty samobójcze. „Jeśli patriarcha zachował jeszcze jakieś nadzieje na utrzymanie Cerkwi ukraińskiej w swojej orbicie, to po rozesłaniu przezeń przed kilkoma tygodniami orędzia na temat „wojny religijnej”, nadzieje te rozwiały się ostatecznie” - wyjaśnia. Orędzie to było przecież niewybrednym paszkwilem na Ukrainę, a Cyryl adresował je do Patriarchatu Ekumenicznego, ONZ i OBWE oraz do Papieża. Orędzie to ponadto jest dowodem, że patriarcha w końcu porzucił swoje kunktatorskie pozycje i otwarcie stanął po stronie separatystów – ludzi, którzy zgodnie z jego logiką, są obrońcami „kanonicznego prawosławia”.
List ten a raczej paszkwil na Ukraińców i Kościół greckokatolicki – zdaniem Szczotkiny - wzbudził nie tylko bardzo silne emocje, ale pokazał również, że patriarcha stracił jakąkolwiek koncepcję na przyszłość i sam czuje się niekomfortowo. Dodatkowym, nieprzemyślanym krokiem Cyryla była publikacja tego orędzia w przeddzień intronizacji nowego metropolity kijowskiego, w czasie zupełnie nie odpowiednim. Stawiało ono pod topór głowę Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi Patriarchatu Moskiewskiego na Ukrainie, która przecież musi balansować między swoim moskiewskim zwierzchnictwem a władzami kijowskimi.
Publicystka zwraca uwagę, że Radzie Bezpieczeństwa ONZ patriarcha mógł opowiadać, że Ukraińska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego jest „absolutnie poza polityką”, i że robi ona wszystko dla „pokoju, dla świata”, „w opiece nad cierpiącymi, a na koniec „w męczeństwie” niosąc słowo Boże i Światło światu. I za tę „służbę” atakują prawosławie wszelcy „schizmatycy” i „unici”.
Na Ukrainie – podkreśla autorka - te opowieści nikogo nie przekonają. Wręcz przeciwnie – podnoszą stopień rozczarowania wobec moskiewskiej Cerkwi do „poczucia obrzydzenia”. Obrzydzenia a nie nienawiści, jak być może spodziewał się patriarcha i jego kuratorzy. Nienawiść była by im nawet na rękę. Dałaby możliwość przekształcenia UCP MP w „ Kościół-męczennika”. Im gorzej – tym lepiej. Po pierwsze zjednoczy to naród prawosławny w Rosji w jego sprzeciwie wobec junty i być może pozwoli na rekrutację większej liczby „obrońców kanonicznego prawosławia” dla prowadzenia wojny w Donbasie. Po drugie, stratę ukraińskiej części cerkwi można będzie uznać za rezultat „bezbożnego pogromu”, a nie własnej tępoty i chciwości. Opinia światowa nie dopuści do kłamstwa, zwracaliśmy się do niej.
Szczotkina podkreśla, że obrzydzenie wobec Ukraińskiej Cerkwi Patriarchatu Moskiewskiego czuje się w działaniach władz Ukrainy, które po prostu odwróciły się od tego Kościoła, jak od pustego miejsca. Nikogo z władz nie było na intronizacji nowego metropolity kijowskiego Onufrego. „Bycie zajętym” nie jest argumentem. W szczególności, biorąc pod uwagę rolę, jaką patriarchat moskiewski i UCP odegrali i odgrywają nadal w konflikcie na wschodzie kraju.
Wygląda na to, że władza po prostu nie chce mieć do czynienia z UCP i jej moskiewskim zwierzchnictwem – przecież jest zupełnie jasne, że żadnej pomocy w uspokojeniu sytuacji na wschodzie kraju władze od Cerkwi nie otrzymają.
Wedle Szczotkiny, najbardziej gorzkiego rozczarowania doświadczają parafianie UCP. Oni rzeczywiście wiele stracili w trakcie obecnej wojny. Przywykli przecież do myślenia o sobie jako o części ogromnego Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, który troszczy się o nich jak matka. A tymczasem stali się pretekstem dla brutalnej ingerencji. A teraz jeszcze skłaniają ich do „czynów heroicznych” i „pójścia na męczeństwo” dla kolejnej chimery politycznej rosyjskich przywódców.
Z drugiej strony – zauważa publicystka - patriarcha moskiewski jest po swojemu uczciwy w stosunku do ukraińskich wiernych. Podkreśla, że oni sami powinni wybrać, wobec kogo mają zachować lojalność, z kim zachować jedność: ze swoim narodem (czyli z schizmatykami i unitami) czy z „Ruskim Światem”.
Patriarcha Cyryl ostatecznie pogubił się kompletnie, pociągając za sobą na dno nie tylko „Ruski Świat”, ale i Rosyjską Cerkiew Prawosławną” – konkluduje Szczotkina. Ale – jej zdaniem – nie oznacza to bynajmniej, że Ukraińska Cerkiew Prawosławna powinna pójść tą samą drogą. „Przeciwnie, powinna ona teraz sama szukać swojej własnej drogi” - pointuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To znamienne: nie ma wśród przykazań dekalogu przykazania „pracuj”. Jest „odpocznij”.
„Dostrzeżono elementy, interpretowane jako mogące mieć charakter antysemicki”.
Urząd ten zajmuje się m.in. organizacją papieskich audiencji.
Papież do uczestników międzynarodowego kongresu Papieskiej Akademii Życia.