To miał być początek końca zakonów w Polsce. W ciągu jednego dnia władze PRL wysiedliły z klasztorów 1300 zakonnic, oskarżając je o sprzyjanie niemieckim rewizjonistom.
Celem akcji X-2 było w istocie rozbicie, a w dalszej perspektywie zniszczenie całego życia zakonnego w Polsce, czego dowodem są gotowe plany kolejnych tego typu akcji. Nie wprowadzono ich w życie najprawdopodobniej najpierw z uwagi na koszty, a następnie z powodu zmieniającej się sytuacji politycznej. W 1954 r. zdziesiątkowany episkopat, bez uwięzionego prymasa Wyszyńskiego, był słaby i zastraszony. Na likwidację domów zakonnych i kaplic zgodzili się, podpisując stosowne dokumenty, administratorzy dwóch diecezji – ks. Kazimierz Lagosz we Wrocławiu i ks. Emil Kobierzycki w Opolu (podpis złożył ks. Michał Banach, wikariusz generalny).
Wzorem dla akcji X-2 były podobne wysiedlenia w Litewskiej SRR oraz wobec zakonów w Czechosłowacji i na Węgrzech.
„Produktywizacja” i obozy pracy
1300 zakonnic wysiedlonych 3 sierpnia ze swoich domów przewieziono najpierw do 17 ośrodków przejściowych na Dolnym i Górnym Śląsku. Tu 4 i 5 sierpnia wsadzono je do autobusów opatrzonych napisami „Pielgrzymka” albo „Wycieczka” i wywieziono w głąb Polski. Zakonnice nie wiedziały, dokąd jadą, dlatego zdarzało się, że po drodze wyrzucały przez okna karteczki z dramatycznym wołaniem: „Jedziemy na śmierć, ratujcie nas”.
Siostry zostały umieszczone w ośmiu klasztorach, których mieszkańców wcześniej również wysiedlono. Osadzono je w Gostyniu, Kobylinie i Otorowie w Wielkopolsce; w Staniątkach (2 obozy), Wieliczce i Stadnikach w Małopolsce oraz w Dębowej Łące w ówczesnym województwie bydgoskim. Miejsca te nazwano „klasztorami scentralizowanymi”, ale w istocie były to obozy pracy. Zakonnicom nie wolno było opuszczać domów, kontaktować się z miejscową ludnością, spotkania z rodziną mogły trwać 15 minut, i to w obecności administratora obiektu (potem od tego odstąpiono), korespondencja była kontrolowana, a na wizytę u lekarza musiały mieć zgodę Urzędu do Spraw Wyznań w Warszawie. Nadzór nad ośrodkami pełnili świeccy administratorzy, którzy zajmowali się zaopatrzeniem klasztorów i wydawaniem przepustek. Zakonnice były indoktrynowane przez działaczy PAX, namawiano je do opuszczenia zgromadzeń w zamian za uwolnienie (z tej propozycji skorzystało 11 zakonnic). UB próbowało także wśród nich werbować tajnych współpracowników (udało się to jedynie w trzech wypadkach). Siostry zostały poddane – jak mówiono w partyjnej nomenklaturze – produktywizacji. Pracowały dla państwa w utworzonych w tym celu w klasztorach szwalniach i hafciarniach. Szyły koszule, rękawice robocze, piżamy, pościel, haftowały patki do mundurów kolejarskich. Niektóre siostry pracowały w PGR-ach. Praca trwała po dziesięć godzin dziennie, czasem na dwie zmiany. Płacę (zaniżoną) otrzymywała każda z sióstr indywidualnie. To wszystko powodowało trudności w prowadzeniu życia wspólnotowego. Do tego dochodziły trudne warunki życia – ciasnota, brak elektryczności (w Dębowej Łące), braki w opale, żywności. Było to powodem chorób, a także zgonów. Ale siostry dzielnie przetrwały ten trudny czas próby ich wiary i powołania.
Uwolnienie i powrót
Uwolnienie sióstr nastąpiło po ponad dwóch latach, na przełomie lat 1956 i 1957, w wyniku październikowej odwilży. Likwidacja obozów pracy i powrót zakonnic na Ziemie Zachodnie był jednym z warunków postawionych ekipie Władysława Gomułki przez prymasa Stefana Wyszyńskiego. Niektóre zakonnice, jak np. Franciszkanki od Chrześcijańskiej Miłości, nie miały dokąd wrócić, dlatego po uwolnieniu wyjechały do domu macierzystego w Austrii. Zabrane bowiem w 1954 r. klasztory przejęło państwo, powołując się (w większości wypadków) na dekret z marca 1946 r. o mieniu poniemieckim, którego siostry miały być użytkownikami. W przejętych obiektach umieszczono instytucje użyteczności publicznej – biblioteki, apteki, przedszkola, szkoły, domy kultury, internaty, ośrodki zdrowia. Po Październiku ’56 r. nie wszystkie obiekty zwrócono. Według danych z kwietnia 1958 r., z zabranych 318 domów oddano siostrom 188, a niektóre z pozostałych 130 były w rękach państwa aż do lat 90., jak np. macierzysty dom wspomnianych służebniczek w Porębie.
Represji akcji X-2 doświadczyły boromeuszki, elżbietanki, franciszkanki szpitalne, Franciszkanki od Chrześcijańskiej Miłości, jadwiżanki, siostry Notre Dame, sercanki, służebniczki starowiejskie, służebniczki śląskie.
Korzystałam m.in. z książek: Bartłomiej Noszczak, „Polityka państwa wobec Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce w okresie internowania prymasa Wyszyńskiego 1953–1956”, Warszawa 2008; Agata Mirek, „Siostry zakonne w obozach pracy w Polsce w latach 1954–1956”, Lublin 2009.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.