Wysiedlone „rewizjonistki”

Ewa K. Czaczkowska

publikacja 30.08.2014 00:15

To miał być początek końca zakonów w Polsce. W ciągu jednego dnia władze PRL wysiedliły z klasztorów 1300 zakonnic, oskarżając je o sprzyjanie niemieckim rewizjonistom.

Siostry Sabina i Joanna  – benedyktynki – w 1954 r.  wraz z całym klasztorem zostały przesiedlone do Alwerni  (zdjęcie wykonano w 2009 r.) henryk przondziono /foto gość Siostry Sabina i Joanna – benedyktynki – w 1954 r. wraz z całym klasztorem zostały przesiedlone do Alwerni (zdjęcie wykonano w 2009 r.)

Od tego wydarzenia minęło w tym roku 60 lat. 3 sierpnia 1954 roku. o godz. 6 rano do 318 klasztorów w trzech województwach – wrocławskim, opolskim i katowickim (wówczas stalinogrodzkim) – wkroczyły tzw. komisje likwidacyjne w asyście funkcjonariuszy UB i milicji. W ten sposób rozpoczęła się przygotowywana od miesięcy akcja o kryptonimie X-2. Komisje informowały zakonnice o likwidacji klasztoru i natychmiastowym przesiedleniu ich do nowych ośrodków. Siostry, zdezorientowane i wystraszone, pamiętające represje okresu wojny, były przekonane, że zostaną wywiezione na Syberię, na pewną śmierć. Pakowaniem dobytku zajęły się specjalnie dobrane i sprowadzone grupy robotników, które meble, sprzęt, inwentarz ładowały do pociągów, a rzeczy osobiste na samochody. Ale przecież nie wszystko udało się zabrać: zostawał węgiel, płody rolne, pasze dla inwentarza, urządzenia gospodarcze. Wiele rzeczy zginęło, wiele rozkradziono. Były wypadki niszczenia przedmiotów kultu religijnego, zdarzało się pobicie zakonnic. Komisje likwidacyjne zabierały siostrom dowody osobiste, które zwracano po sporządzeniu adnotacji o wymeldowaniu. W ten sposób tylko jednego dnia 1300 sióstr (według innych źródeł 1294) zostało wysiedlonych ze swych domów zakonnych.

Perfidia oskarżeń
To miały być, jak mówił wicedyrektor Urzędu do spraw Wyznań, Józef Siemek, „zakonnice Niemki, które nie przyznają się do Polski, mówią po niemiecku i pragną Adenauera”. W istocie to były ofiary polityki wyznaniowej okresu stalinowskiego, której kulminacyjnym momentem stało się aresztowanie 25 września 1953 r. prymasa Wyszyńskiego. I chociaż, jak pisze dr Bartłomiej Noszczak, stan badań nie pozwała całkowicie wykluczyć, że zdarzały się „niekiedy uzasadnione” przypadki sprzyjania rewizjonistom przez autochtoniczne duchowieństwo diecezjalne czy zakonne, to przecież nie można tego powiedzieć o wysiedlonych siostrach, wśród których Niemki stanowiły znikomą mniejszość. Z dwóch różnych źródeł kościelnych wynika, że Niemek było do 5 proc. według jednego źródła lub 2,5 proc. – według innego; autochtonek było odpowiednio 28 lub 70 proc., Polek – 70 lub 27 proc.

Perfidia polskich władz polegała na tym, że dla uzasadnienia wysiedlenia sióstr wykorzystano kwestie rewizjonizmu niemieckiego, mocno podnoszonego w peerelowskiej propagandzie. Oskarżenia te pozwoliły państwu „maskować rzeczywisty, represyjny i bezprawny charakter działań wymierzonych w duchowieństwo” oraz bezpodstawnie oskarżać cały Kościół o tolerowanie i sprzyjanie niemieckim rewizjonistom. Było to zupełnie bezzasadne, ponieważ w umowie z kwietnia 1950 r. episkopat zobowiązywał się do przeciwstawiania się „antypolskim i rewizjonistycznym wystąpieniom części kleru niemieckiego”.

Bismarck, Hitler, Bierut
Perfidia aparatu władzy polegała przede wszystkim na tym, pisze dr Noszczak, że przesiedleniami objęto żeńskie zgromadzenia zakonne „zdominowane – wbrew propagandzie – przez zakonnice polskiego pochodzenia”. Szczególnie boleśnie zarzut o sprzyjanie niemieckiemu rewizjonizmowi odczuwały służebniczki, wśród których były autochtonki, córki powstańców śląskich i repatriantki ze Lwowa – gdyż, jak pisała przełożona generalna s. Demetria Cebula, zgromadzenie to powstało w celu m.in. „utrzymania ducha polskiego na Śląsku niemieckim”. To z tego powodu zostały wywiezione najpierw w okresie kulturkampfu ze swego domu macierzystego w Porębie. Jedynym zarzutem, jaki podnoszono podczas wysiedlania zakonnic w 1942 r., była „polskość sióstr i ich uparte używanie języka polskiego”.

Celem akcji X-2 było w istocie rozbicie, a w dalszej perspektywie zniszczenie całego życia zakonnego w Polsce, czego dowodem są gotowe plany kolejnych tego typu akcji. Nie wprowadzono ich w życie najprawdopodobniej najpierw z uwagi na koszty, a następnie z powodu zmieniającej się sytuacji politycznej. W 1954 r. zdziesiątkowany episkopat, bez uwięzionego prymasa Wyszyńskiego, był słaby i zastraszony. Na likwidację domów zakonnych i kaplic zgodzili się, podpisując stosowne dokumenty, administratorzy dwóch diecezji – ks. Kazimierz Lagosz we Wrocławiu i ks. Emil Kobierzycki w Opolu (podpis złożył ks. Michał Banach, wikariusz generalny).

Wzorem dla akcji X-2 były podobne wysiedlenia w Litewskiej SRR oraz wobec zakonów w Czechosłowacji i na Węgrzech.

„Produktywizacja” i obozy pracy
1300 zakonnic wysiedlonych 3 sierpnia ze swoich domów przewieziono najpierw do 17 ośrodków przejściowych na Dolnym i Górnym Śląsku. Tu 4 i 5 sierpnia wsadzono je do autobusów opatrzonych napisami „Pielgrzymka” albo „Wycieczka” i wywieziono w głąb Polski. Zakonnice nie wiedziały, dokąd jadą, dlatego zdarzało się, że po drodze wyrzucały przez okna karteczki z dramatycznym wołaniem: „Jedziemy na śmierć, ratujcie nas”.

Siostry zostały umieszczone w ośmiu klasztorach, których mieszkańców wcześniej również wysiedlono. Osadzono je w Gostyniu, Kobylinie i Otorowie w Wielkopolsce; w Staniątkach (2 obozy), Wieliczce i Stadnikach w Małopolsce oraz w Dębowej Łące w ówczesnym województwie bydgoskim. Miejsca te nazwano „klasztorami scentralizowanymi”, ale w istocie były to obozy pracy. Zakonnicom nie wolno było opuszczać domów, kontaktować się z miejscową ludnością, spotkania z rodziną mogły trwać 15 minut, i to w obecności administratora obiektu (potem od tego odstąpiono), korespondencja była kontrolowana, a na wizytę u lekarza musiały mieć zgodę Urzędu do Spraw Wyznań w Warszawie. Nadzór nad ośrodkami pełnili świeccy administratorzy, którzy zajmowali się zaopatrzeniem klasztorów i wydawaniem przepustek. Zakonnice były indoktrynowane przez działaczy PAX, namawiano je do opuszczenia zgromadzeń w zamian za uwolnienie (z tej propozycji skorzystało 11 zakonnic). UB próbowało także wśród nich werbować tajnych współpracowników (udało się to jedynie w trzech wypadkach). Siostry zostały poddane – jak mówiono w partyjnej nomenklaturze – produktywizacji. Pracowały dla państwa w utworzonych w tym celu w klasztorach szwalniach i hafciarniach. Szyły koszule, rękawice robocze, piżamy, pościel, haftowały patki do mundurów kolejarskich. Niektóre siostry pracowały w PGR-ach. Praca trwała po dziesięć godzin dziennie, czasem na dwie zmiany. Płacę (zaniżoną) otrzymywała każda z sióstr indywidualnie. To wszystko powodowało trudności w prowadzeniu życia wspólnotowego. Do tego dochodziły trudne warunki życia – ciasnota, brak elektryczności (w Dębowej Łące), braki w opale, żywności. Było to powodem chorób, a także zgonów. Ale siostry dzielnie przetrwały ten trudny czas próby ich wiary i powołania.

Uwolnienie i powrót
Uwolnienie sióstr nastąpiło po ponad dwóch latach, na przełomie lat 1956 i 1957, w wyniku październikowej odwilży. Likwidacja obozów pracy i powrót zakonnic na Ziemie Zachodnie był jednym z warunków postawionych ekipie Władysława Gomułki przez prymasa Stefana Wyszyńskiego. Niektóre zakonnice, jak np. Franciszkanki od Chrześcijańskiej Miłości, nie miały dokąd wrócić, dlatego po uwolnieniu wyjechały do domu macierzystego w Austrii. Zabrane bowiem w 1954 r. klasztory przejęło państwo, powołując się (w większości wypadków) na dekret z marca 1946 r. o mieniu poniemieckim, którego siostry miały być użytkownikami. W przejętych obiektach umieszczono instytucje użyteczności publicznej – biblioteki, apteki, przedszkola, szkoły, domy kultury, internaty, ośrodki zdrowia. Po Październiku ’56 r. nie wszystkie obiekty zwrócono. Według danych z kwietnia 1958 r., z zabranych 318 domów oddano siostrom 188, a niektóre z pozostałych 130 były w rękach państwa aż do lat 90., jak np. macierzysty dom wspomnianych służebniczek w Porębie.

Represji akcji X-2 doświadczyły boromeuszki, elżbietanki, franciszkanki szpitalne, Franciszkanki od Chrześcijańskiej Miłości, jadwiżanki, siostry Notre Dame, sercanki, służebniczki starowiejskie, służebniczki śląskie.

Korzystałam m.in. z książek: Bartłomiej Noszczak, „Polityka państwa wobec Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce w okresie internowania prymasa Wyszyńskiego 1953–1956”, Warszawa 2008; Agata Mirek, „Siostry zakonne w obozach pracy w Polsce w latach 1954–1956”, Lublin 2009.