11 miesięcy w drodze, 14 przemierzonych krajów, 3 kontynenty. I pełne zaufanie Panu Jezusowi. O swojej pieszej pielgrzymce z Gietrzwałdu do Kibeho w Rwandzie były biznesmen Piotr Chomicki.
A zatem wyruszyłeś...
Wyruszyłem 12 października 2012 r. – dokładnie dzień po rozpoczęciu Roku Wiary. Przypadek? Bez przygotowania fizycznego. Bez wystarczających środków finansowych. Ta sytuacja pomogła zawierzyć się Maryi i zaufać Panu Jezusowi. Pomoc czułem przez cały czas. Noclegi, wyżywienie, zdobycie środków... W Polsce w większości nocowałem na parafiach. Mało kto słyszał o Kibeho, o orędziach. A to bardzo ważne orędzia. Piękne, ale z drugiej strony jasno pokazujące, że jeśli człowiek nie słucha Pana Boga, musi być przygotowany na trudne wydarzenia w swoim życiu i musi być tego świadomy. Idąc, praktycznie cały czas modliłem się, rozważałem Pismo Święte. Zrozumiałem, że jeżeli grzechu nie oddajemy Panu Bogu, jeśli z niego nie rezygnujemy, jeśli go pielęgnujemy, to on wyniszcza, staczamy się i życie staje się trudne. O tym mówiła także Matka Boża Słowa, objawiając się w Kibeho w latach 1981–1989.
Dotknąłeś innego świata. Jak Cię przyjmowano?
Wszyscy byli zdziwieni, jak można iść pieszo do Afryki. Ale ludzie byli serdeczni. A pytania i zaproszenia zaczęły się na całego w Turcji, gdzie zapraszali na herbatę 15 razy dziennie. A byłem dziwnym przypadkiem. Idzie sobie biały z plecakiem. Szczególnie w Etiopii, Kenii, Ugandzie to było nie do pomyślenia – iść na piechotę tyle tysięcy kilometrów. Tam też nikt prawie nie wiedział o Kibeho. W Afryce dziennie przemierzałem około 30 km. Do jedzenia na śniadanie jajka, w ciągu dnia woda, banany, orzeszki, a na kolację ryż z wołowiną. Bagaż ważył w Europie 10 kg, w Afryce 8 kg. Miałem jedną parę ubrania termoaktywnego na sobie i jedną na zmianę, jedną parę butów. Wytrzymały do końca. Poza tym miałem przy sobie najważniejsze: Pismo Święte i różaniec, poza tym kijki trekkingowe, kosmetyki i lekarstwa. Jak był kościół po drodze, to wstępowałem na modlitwę i na Mszę św., a tam, gdzie było wystawienie Najświętszego Sakramentu, spędzałem czas z Panem Jezusem, aby nabrać sił duchowych.
Co czułeś, gdy dotarłeś do Kibeho?
Byłem szczęśliwy, że osiągnąłem cel, ale też smutny, bo skończyła się droga. Kiedy doszedłem do Kibeho, zrozumiałem, że w mojej pielgrzymce to DROGA była najcenniejsza. Na tej właśnie drodze spotkałem i doświadczyłem Chrystusa. Maryja zaprosiła mnie i prowadziła do Kibeho, ale nie prowadziła do siebie. Ona prowadziła mnie do swojego Syna. Cel był ważny, ale to Chrystus podczas tej drogi mnie przemieniał. Przywitała mnie Nathalie. Wizjonerka. Modliliśmy się razem, trzymając za ręce. Ona w języku kinyarwada, ja po polsku. Ta kobieta ma w sobie wiele miłości, ale i cierpienia. Dziś wiem, że nie tylko trzeba propagować orędzia, ale i wspierać sanktuarium, pracujących tam pallotynów. Jest jeszcze wiele do zrobienia, aby świat poznał orędzia. Moja droga do Kibeho miała ok. 30 cm szerokości, więc tyle miała droga do Chrystusa. A w życiu do tej pory jechałem bardzo szeroko. I to jest różnica.
Czy wróciłeś do biznesu?
Pan Bóg miał na moje życie inny plan. Dlatego do biznesu już nie wróciłem. Cztery lata temu po nawróceniu powstała pewna idea wspólnoty maryjnej o nazwie Holy Mary Team, która miała głosić Dobrą Nowinę w internecie w świeży i nowy sposób. Ten pomysł zaniosłem do Matki Bożej do Kibeho z prośbą o błogosławieństwo. Jak Pan Bóg pozwoli, wspólnota już wkrótce zacznie działalność ewangelizacyjną w internecie. Jest to nowa inicjatywa skierowana do młodych, oparta na mediach społecznościowych, zachęcająca do powrotu do Kościoła, do nawrócenia i przemiany życia. Ten przekaz ma zaskakiwać, bo Chrystus nas zaskakuje. Teraz jeżdżę po Polsce i dzielę się świadectwem nawrócenia, pielgrzymowania do Kibeho, starając się przekazać, że tylko Chrystus ma moc przemienienia naszego życia. On był sensem mojego nawrócenia i mojej pielgrzymki, a teraz jest sensem życia.
Strona sanktuarium w Kibeho (w języku polskim): www.kibeho-sanctuary.com
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.