W połowie września wylatują do nowych miejsc pracy. W dwóch różnych kierunkach – do Ameryki Południowej i Afryki.
Czad: całkiem inna bajka
Ostatni rok w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie spędziła również Justyna Brzezińska z Gliwic. Ma 28 lat i taka misja to dla niej nie nowość. Pięć lat temu była na wolontariacie misyjnym w Ghanie. Przez dwa miesiące pracowała na obozie wakacyjnym dla dzieci ulicy, połączonym z nauką w szkole.
Teraz wyjeżdża do Czadu, gdzie będzie pracowała w diecezji Lai. To na południu kraju, około 450 kilometrów od stolicy Ndżameny. Znajdzie się w samym Lai, gdzie powstał ośrodek dla osób niepełnosprawnych. – Chyba są tam dzieci i dorośli. Nie wiem, z jakimi niepełnosprawnościami – mówi Justyna. Jej zadaniem będzie zarządzanie ośrodkiem i zorganizowanie w nim pracy. – Trudno mi zaplanować, co zrobię, bo kompletnie nie wiem, co zastanę na miejscu. Jakie będą warunki, jacy ludzie...? Będę chciała najpierw się przyjrzeć, jak ośrodek funkcjonuje, a potem powoli wprowadzać coś nowego. Dwa lata to sporo czasu – uważa.
Z wykształcenia jest pedagogiem specjalnym, przygotowanym do pracy z osobami upośledzonymi umysłowo i niewidomymi. Ma doświadczenie w pracy w polskich ośrodkach. – Obawiam się, jak się dogadam z ludźmi, bo łatwo spalić się na dzień dobry. Ale też o to, czy podołam oczekiwaniom wobec mnie – mówi. – Ale tak naprawdę nie wiem, co przyniesie życie. Mam bardzo duże zaufanie do Pana Boga i do ludzi – dodaje. Razem z nią jadą tam jeszcze dwie Polki, choć na krócej.
O diecezji, do której jedzie, trochę dowiedziała się od ks. Jarosława Zawadzkiego, który wrócił właśnie z 6-letniego pobytu na misjach w Czadzie. I ks. Jakuba Szałka z Polski, który razem z nim tam pracował i dalej jest w Czadzie. – Ale wiem, że do końca nie są w stanie opowiedzieć mi o tym, jak jest na miejscu. Po powrocie z Ghany też nie potrafiłam do końca tego przekazać – wspomina. – Więc ciągle powtarzają mi: bądź cierpliwa i zaufaj. Kropka.
Spotkała się z opiniami, że Czad jest trudnym krajem, jeśli chodzi o ewangelizację. – Przede wszystkim chodzi o świadectwo swojego życia. Nie nastawiam się tylko na pracę w ośrodku. Ale na to, co będzie potrzebą w diecezji – mówi.
Zaraz po powrocie z Ghany chciała wyjechać na misje. Dlaczego wybrała tę drogę? – To jest chyba najtrudniejsze pytanie. Nie potrafię na nie odpowiedzieć tak po prostu. Z tą decyzją dobrze się czuję, nie mam lęków, więc wydaje mi się, że jest dobra. Miałam całe dziewięć miesięcy w centrum formacji na weryfikację, czy chcę jechać. A po drodze było kilka kryzysów – wspomina.
Początkowo miała jechać do Republiki Środkowej Afryki, ale ze względu na trwające tam konflikty wstrzymano wyjazdy. W styczniu zapadła decyzja: Czad, chociaż na początku przygotowań odrzucała to miejsce. – I proszę, jadę do Czadu – śmieje się. – Zawsze w życiu jak sobie coś planowałam swojego, to wychodziło na nie. Myślę, że Pan Bóg miał swój pomysł na to. Nauczyłam się być otwarta na nowe – dodaje. – Na nic się nie nastawiam, na razie to jest najlepsze podejście. Niby już coś wiem na temat Czadu, w centrum formacji sporo słuchaliśmy na ten temat, sama coś czytałam, ale myślę, że na miejscu to będzie całkiem inna bajka – mówi.
– Przez ten rok nazbierało się też dużo ludzi, którzy okazywali mi wiele wsparcia i troski, pomagali duchowo i materialnie – dodaje. Opowiada o tzw. patronach misyjnych – ludziach, których nigdy nie spotkała, a którzy przekazują pieniądze dla konkretnych misjonarzy i pamiętają o nich w modlitwie.
O czasie spędzonym w CFM mówi, że najważniejsze były wspólnota i ludzie, których tam poznała. – Myślę, że to są znajomości na lata. Z częścią będziemy gdzieś w pobliżu siebie w Afryce, więc pewnie będzie możliwość kontaktu – stwierdza. W sąsiednim Kamerunie będzie pracować dominikanka, która razem z nią kończyła kurs w Warszawie.
Rodzina i znajomi przyzwyczaili się do jej decyzji. – Chociaż nie było to łatwe. Na razie mają mnóstwo pytań. I ciągle zastanawiają się, co mi jeszcze trzeba kupić przed wyjazdem – mówi. Wyjeżdża na dwuletni kontrakt. Nie przesądza dziś, co zdecyduje dalej. Na razie spędzi jeszcze dwa miesiące w Belgii na szlifowaniu francuskiego. A 16 września wylatuje do Czadu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).