- Najpierw zgodziliśmy się, a potem się wystraszyliśmy. Ale Pan Bóg jest niesamowity i wykorzystuje różne sytuacje i różnych ludzi - mówiła w gliwickiej katedrze Iwona Ziemniewicz
Razem z mężem Marcinem przez trzy dni głosili nauki i mówili o swojej wierze i chrześcijańskim życiu. Na wielkopostne rekolekcje akademickie zostali zaproszeni przez ks. Wojciecha Michalczuka z gliwickiego duszpasterstwa, z którym znają się od 21 lat. Pomysł zaproszenia małżeństwa związany jest z trwającym Metropolitalnym Rokiem Rodziny. – Zgodziłem się, bo bardzo lubię ks. Wojciecha, to nasz przyjaciel i „ksiądz rodzinny”, ufamy mu. Myślę, że skoro tak rozeznał, że mamy głosić, to było to dobre rozeznanie. Z drugiej strony my też cały czas prosimy Pana Boga: posyłaj nas, bo my chcemy Ci służyć – mówi Marcin Ziemniewicz.
– To się dzieje w naszej rodzinie od początku. Mieliśmy to szczęście, że jej fundamenty położyliśmy na Panu Jezusie. Oboje byliśmy po mocnym nawróceniu i przygotowywaliśmy się do sakramentu małżeństwa w czystości, już z taką świadomością, że chcemy budować na Jezusie. Byliśmy bardzo młodzi, ale nic dla nas wtedy się nie liczyło, tylko to – opowiada Iwona.
Przez uczestnictwo we wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym wychodzili do nowych ludzi z głoszeniem tego, w co sami uwierzyli, najczęściej jako tzw. muzyczni, czyli służący śpiewem i grą podczas różnych spotkań. Dzielenie się swoim doświadczeniem wiary poprzez głoszenie świadectwa przyszło z czasem. Iwona i Marcin są też liderami założonego w 1999 roku zespołu Kadosz, obecnie Kadosz Uwielbienie, który jest dla nich narzędziem świadczenia o obecności i nieopisanej miłości Jezusa, Syna Bożego do nich.
– Zawsze dbaliśmy o oprawę, żeby ludzi śpiewem pociągnąć do modlitwy, bo wiadomo, że muzyka jest bardzo ważna w czasie modlitwy wspólnotowej. Ale potem okazało się, że jest potrzebne jeszcze świadectwo, a Pan Bóg pokazał, że nie trzeba mieć nie wiadomo jakiej historii do opowiedzenia, jeśli On chce konkretnego człowieka jakimś zdaniem poruszyć, o którym ja nawet nie mam pojęcia, że jest ważne – mówi Iwona. – Bóg nas wyposażył do tego wszystkiego. W wychodzeniu na zewnątrz ze świadectwem i posługą muzyczną mieliśmy właściwie tylko krótką przerwę na wychowanie dzieci. Były takie okresy, że one były na tyle absorbujące, że nie służyliśmy nigdzie, nie byliśmy w żadnej wspólnocie, bo stwierdziliśmy, że nasze miejsce jest w domu, że to jest nasze powołanie – dodaje.
Iwona i Marcin małżeństwem są od ponad 16 lat. Mają trójkę dzieci: córkę i dwóch synów. Ona ukończyła pedagogikę, uczy się systemowej terapii rodzin, zajmuje się domem, jest też wokalistką, choć nut prawie nie zna! On jest psychologiem, pracuje jako terapeuta, ale także jako muzyk. Mieszkają w Tarnowskich Górach. Kilka lat temu rozeznali, że są w stanie ponownie zaangażować się w głoszenie Ewangelii. Czują się do tego posłani i są zapraszani na różne spotkania. Gdy przedstawiali się w gliwickiej katedrze, Marcin podkreślał, że są normalną rodziną, choć zarazem „nienormalną”. Doświadczają na co dzień tego, że dzięki zaufaniu Panu Bogu niczego im nie brakuje, ale nie zamierzają przy tym głosić „ewangelii sukcesu”, przedstawiającej życie z Bogiem jako źródło zysku materialnego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).