Wybrali przed laty

Klaudia Cwołek; GN 15/2014 Gliwice

publikacja 15.04.2014 06:00

- Najpierw zgodziliśmy się, a potem się wystraszyliśmy. Ale Pan Bóg jest niesamowity i wykorzystuje różne sytuacje i różnych ludzi - mówiła w gliwickiej katedrze Iwona Ziemniewicz

 Iwona i Marcin Ziemniewiczowie w gliwickiej katedrze Klaudia Cwołek /GN Iwona i Marcin Ziemniewiczowie w gliwickiej katedrze

Razem z mężem Marcinem przez trzy dni głosili nauki i mówili o swojej wierze i chrześcijańskim życiu. Na wielkopostne rekolekcje akademickie zostali zaproszeni przez ks. Wojciecha Michalczuka z gliwickiego duszpasterstwa, z którym znają się od 21 lat. Pomysł zaproszenia małżeństwa związany jest z trwającym Metropolitalnym Rokiem Rodziny. – Zgodziłem się, bo bardzo lubię ks. Wojciecha, to nasz przyjaciel i „ksiądz rodzinny”, ufamy mu. Myślę, że skoro tak rozeznał, że mamy głosić, to było to dobre rozeznanie. Z drugiej strony my też cały czas prosimy Pana Boga: posyłaj nas, bo my chcemy Ci służyć – mówi Marcin Ziemniewicz.

– To się dzieje w naszej rodzinie od początku. Mieliśmy to szczęście, że jej fundamenty położyliśmy na Panu Jezusie. Oboje byliśmy po mocnym nawróceniu i przygotowywaliśmy się do sakramentu małżeństwa w czystości, już z taką świadomością, że chcemy budować na Jezusie. Byliśmy bardzo młodzi, ale nic dla nas wtedy się nie liczyło, tylko to – opowiada Iwona.

Przez uczestnictwo we wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym wychodzili do nowych ludzi z głoszeniem tego, w co sami uwierzyli, najczęściej jako tzw. muzyczni, czyli służący śpiewem i grą podczas różnych spotkań. Dzielenie się swoim doświadczeniem wiary poprzez głoszenie świadectwa przyszło z czasem. Iwona i Marcin są też liderami założonego w 1999 roku zespołu Kadosz, obecnie Kadosz Uwielbienie, który jest dla nich narzędziem świadczenia o obecności i nieopisanej miłości Jezusa, Syna Bożego do nich.

– Zawsze dbaliśmy o oprawę, żeby ludzi śpiewem pociągnąć do modlitwy, bo wiadomo, że muzyka jest bardzo ważna w czasie modlitwy wspólnotowej. Ale potem okazało się, że jest potrzebne jeszcze świadectwo, a Pan Bóg pokazał, że nie trzeba mieć nie wiadomo jakiej historii do opowiedzenia, jeśli On chce konkretnego człowieka jakimś zdaniem poruszyć, o którym ja nawet nie mam pojęcia, że jest ważne – mówi Iwona. – Bóg nas wyposażył do tego wszystkiego. W wychodzeniu na zewnątrz ze świadectwem i posługą muzyczną mieliśmy właściwie tylko krótką przerwę na wychowanie dzieci. Były takie okresy, że one były na tyle absorbujące, że nie służyliśmy nigdzie, nie byliśmy w żadnej wspólnocie, bo stwierdziliśmy, że nasze miejsce jest w domu, że to jest nasze powołanie – dodaje.

Iwona i Marcin małżeństwem są od ponad 16 lat. Mają trójkę dzieci: córkę i dwóch synów. Ona ukończyła pedagogikę, uczy się systemowej terapii rodzin, zajmuje się domem, jest też wokalistką, choć nut prawie nie zna! On jest psychologiem, pracuje jako terapeuta, ale także jako muzyk. Mieszkają w Tarnowskich Górach. Kilka lat temu rozeznali, że są w stanie ponownie zaangażować się w głoszenie Ewangelii. Czują się do tego posłani i są zapraszani na różne spotkania. Gdy przedstawiali się w gliwickiej katedrze, Marcin podkreślał, że są normalną rodziną, choć zarazem „nienormalną”. Doświadczają na co dzień tego, że dzięki zaufaniu Panu Bogu niczego im nie brakuje, ale nie zamierzają przy tym głosić „ewangelii sukcesu”, przedstawiającej życie z Bogiem jako źródło zysku materialnego.

– Gdy ks. Wojtek zapytał nas o tytuł rekolekcji, to zaczęliśmy się zastanawiać, czym właściwie chcemy się dzielić. Pan Bóg nam pokazywał i na modlitwie, i w sercu, że mamy mówić o tym, co jest w nas. Chcemy mówić o relacji – podkreśla Marcin Ziemniewicz. – Gdy otwarliśmy Pismo Święte, na czas rekolekcji otrzymaliśmy słowo przewodnie z Listu do Efezjan 2,19: „Nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga”. On nam na różne sposoby pokazuje, że mamy mówić o relacji z Nim, o tym, jak On bardzo chce być blisko człowieka – podkreśla Marcin. Jak to robią? Mówiąc po prostu o doświadczeniu swojej wiary, o pragnieniu Boga, o tym, jak dzięki temu zmienia i wciąż rozwija się ich życie. Momentami są to bardzo osobiste i poruszające wyznania. 

– Wcześniej przygotowujemy sobie treści, które chcemy przekazać, ale już nauczyliśmy się, że Bóg w trakcie naszego głoszenia robi swoje – mówi Iwona. – Wcześniejsze przygotowanie jest dla nas ważne, żebyśmy czuli się bezpieczni, spokojni, to jest takie psychologiczne działanie, taki „uspokajacz” dla nas. A potem Duch Święty, wykorzystując to, i tak prowadzi wszystko po swojemu. Dzisiaj mówiłem takie rzeczy, o których nie spodziewałem się, że będę mówił. Ale to też nie jest tak, że nagminnie opowiadam o swoim życiu. To jest dla mnie sytuacja dosyć trudna, choć w jakimś sensie to lubię, pewnie trochę swoją pychę wypasam, ale z drugiej strony ciągle się tym fascynuję, że Pan Bóg mnie w taki sposób dotknął – powiedział Marcin.

Wielkopostne rekolekcje akademickie w gliwickiej katedrze trwały trzy dni. Codziennie była Eucharystia z homilią ks. Wojciecha Michalczuka, po której odbywały się spotkania z Iwoną i Marcinem, połączone ze śpiewem. We wtorek i w środę była modlitwa wstawiennicza, podczas której posługiwali członkowie wspólnoty „Betania” z ks. Wojciechem. Po zakończeniu rekolekcji, w czwartek 3 kwietnia, na miasteczku akademickim po wieczornej Eucharystii w kościele św. Michała odbyła się tradycyjna Droga Krzyżowa studentów.

TAGI: