Lepiej, żeby Karol Wojtyła był papieżem niż prymasem - tę opinię wyrażaną w Komitecie Centralnym PZPR przypomniano podczas debaty w piątek w Rzymie na temat wpływu pontyfikatu Jana Pawła II na demokratyczne przemiany w Polsce.
Dyskusja w historycznym instytucie włoskiej chadecji imienia księdza Luigiego Sturzo odbyła się wraz z otwarciem wystawy "Od Solidarności do Okrągłego Stołu".
Przedmiotem debaty była licząca 500 stron książka młodego historyka Massimiliano Signifrediego "Jan Paweł II i koniec komunizmu".
Znany włoski publicysta, redaktor naczelny opiniotwórczego pisma "Limes" Lucio Caracciolo przypomniał, że kierownictwo PZPR widziało w kardynale Wojtyle "groźnego" przeciwnika, który chciał obalić ustrój. Zacytował słowa Józefa Czyrka, który na naradzie z udziałem I sekretarza PZPR Edwarda Gierka, zwołanej po konklawe w 1978 roku powiedział: "Ostatecznie lepszy papież tam, niż jako prymas tu". Następnie Caracciolo zauważył, że władze PRL w ówczesnym prymasie kardynale Stefanie Wyszyńskim widziały "dobrego biskupa", który według nich nie zagrażał ustrojowi.
Założyciel rzymskiej katolickiej Wspólnoty świętego Idziego, historyk Kościoła i biograf Jana Pawła II Andrea Riccardi przyznał, że lata od wyboru Jana Pawła II do upadku komunizmu w Polsce to czas tak intensywny i obfity w wydarzenia o wielkiej wadze, że niekiedy trudno je wręcz usystematyzować.
Riccardi, były minister do spraw integracji w rządzie Mario Montiego mówił, że polski papież nie był nacjonalistą, lecz patriotą. "Był antykomunistą i antynazistą" - podkreślił włoski historyk. Zauważył, że w Watykanie mówiono, że przedstawiciele systemu komunistycznego nie pomyśleli nawet, że Polak może zostać papieżem. "Nie rozpracowali konklawe" - podkreślił Riccardi, przytaczając słowa kardynała Achille Silvestriniego. Ponadto mówca zwrócił uwagę na zapomniany już fakt, iż prymas Wyszyński był na początku pontyfikatu polskiego papieża wręcz zaniepokojony brakiem jego doświadczenia w dyplomacji i dlatego zasugerował Agostino Casarolemu - wtedy szefowi watykańskiej dyplomacji - by był blisko niego i służył mu pomocą.
Andrea Riccardi mówił o tym, jak wielką moc miało wyzwanie "Nie lękajcie się", rzucone przez Jana Pawła II Polakom i krajom wschodniej Europy.
Przypomniał też, że papież po wprowadzeniu stanu wojennego pytał, czy kościoły zostaną w Polsce zamknięte.
Linię postępowania Jana Pawła II w okresie "polskiego kryzysu", jak nazwano wydarzenia po 13 grudnia 1981 roku, Riccardi określił jako "śmiałość i ostrożność". To była bardzo trudna gra - stwierdził.
W swym wystąpieniu włoski historyk zauważył, że po delegalizacji Solidarności do Polski płynęła pomoc w postaci "rzeki pieniędzy". Ale to one właśnie, przypomniał, umożliwiły wielkie zmiany, do których doszło prawie bez ofiar.
Polskie pokojowe przemiany w 1989 roku są "modelowe" - powiedział Riccardi. Wyraził przekonanie, że to początek obrad Okrągłego Stołu 6 lutego 1989 roku należy uznać za symboliczną datę upadku komunizmu. Niesłusznie w jego opinii za datę tę uznaje się późniejszy upadek Muru Berlińskiego. "To wraz z Okrągłym Stołem skończył się system" - oświadczył Andrea Riccardi.
Przyznał, że nie jest pewien, czy Jan Paweł II myślał o takich przemianach, jakie faktycznie nastąpiły. Uważał bowiem, podkreślił, że upadek komunistycznych reżimów nie oznacza zwycięstwa kapitalizmu. Włoski działacz katolicki stwierdził też, że "gdyby Karol Wojtyła nie został papieżem, byłby Nelsonem Mandelą".
Autor zaprezentowanej książki Massimiliano Signifredi powiedział w trakcie dyskusji, że jest zafascynowany historią Polski.
Jednym z organizatorów debaty była ambasada RP przy Stolicy Apostolskiej wraz z nowym ambasadorem Piotrem Nowiną-Konopką.
Na wystawie fotograficznej "Od Solidarności do Okrągłego Stołu" zaprezentowano najważniejsze wydarzenia tamtych lat począwszy od mszy odprawionej przez Jana Pawła II w czerwcu 1979 roku w Warszawie do wyborów 4 czerwca 1989 roku.
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.