- Kiedy pierwszy raz spotkałam się z Piotrem Chomickim, który udawał się pieszo do Kibeho, nie wierzyłam, że mu się uda. Dziś marzę o tym, by tak jak on umieć zaufać Bogu - mówi Justyna Karpiak z Żychlina.
W piątek 12 października 2012 roku z sanktuarium Matki Bożej w Gietrzwałdzie z pieszą pielgrzymką do sanktuarium Matki Bożej w Kibeho wyruszył Piotr Chomicki, przedsiębiorca z Warszawy. Podczas 11 miesięcy wędrówki, w czasie której przemierzył 14 krajów, pokonując ponad 6200 km, dotarł na Czarny Ląd. Zanim jednak spojrzał w brązowe oczy Maryi, o urodzie której mógłby opowiadać godzinami, dwie noce spędził u nas. Na trasie jego pielgrzymki znalazły się dwie parafie z diecezji łowickiej – Żychlin i Mąkolice. Do pierwszej z nich powrócił po osiągnięciu celu. Przybył tam, by dać świadectwo i spotkać się z ludźmi, którzy towarzyszyli mu przez całą drogę swoimi modlitwami i dobrym słowem.
Pieszo, nie lotem
– Zanim wyruszyłem w drogę, realizowałem się w biznesie – mówi P. Chomicki. – Zarabiając duże pieniądze, czerpałem z życia garściami, realizując swoje pasje i marzenia. O Bogu niewiele myślałem. Mimo że pochodzę z katolickiej rodziny, ze względu na słabe fundamenty, w wieku 15 lat odciąłem się od Boga. Kłopoty finansowe, w jakie popadły po czasie jego firmy, sprawiły, że przypomniał sobie o Matce Bożej, która – jak twierdzi – po modlitwie w Częstochowie pomogła mu wyjść na prostą. – Wówczas pomyślałem, że muszę coś ze sobą zrobić. Z dnia na dzień zacząłem coraz głębiej wchodzić w wiarę, modlitwę i poznawanie Boga. W 2010 r., 2 maja, po raz pierwszy spotkałem się z orędziami Matki Bożej z Medjugorie, po przeczytaniu których przeżyłem nawrócenie.
Po kilku miesiącach, będąc w sanktuarium Matki Bożej w Gietrzwałdzie, kupiłem książkę z orędziami Matki Bożej z Kibeho. Ujęło mnie w nich to, że przychodząca tam Maryja była bardzo blisko ludzi. I jak kochająca matka godzinami rozmawiała z widzącymi o zwykłych ludzkich sprawach. Wtedy poczułem bardzo silnie, że Matka Boża Słowa zaprasza mnie do Kibeho. W głowie i sercu zrodziła się myśl, by udać się do niej pieszo – wspomina Piotr, który przed wyruszeniem w drogę musiał nie tylko zawiesić działalność gospodarczą, ale także zmierzyć się z wieloma problemami. Pokonując kolejne trudności, przez cały czas czuł obecność i wsparcie Maryi, która tym samym potwierdzała mu, że pielgrzymowanie do miejsca jej objawień w Afryce jest jej wolą. Na patronki pielgrzymki młody przedsiębiorca wybrał trzy kobiety: Matkę Bożą z Kibeho, św. Filomenę, która z miłości do Jezusa odrzuciła bogactwo i ślub z cesarzem Dioklecjanem, oraz Paulinę Jaricot. Z tą ostatnią łączyła go chęć uwielbiania Matki Boga i odrzucenia życia pełnego dostatku.
Skandowanie dla Jezusa
– Przed wyruszeniem w drogę skupiałem się głównie na przygotowaniach duchowych. Te fizyczne zaniedbałem. Nie udało mi się zabrać ze sobą także odpowiedniej ilości pieniędzy. Z 30-proc. budżetem, dzień po rozpoczęciu Roku Wiary, wyruszyłem w drogę. Będąc przez wiele lat menedżerem, musiałem wiele spraw bardzo dobrze planować pod kątem organizacyjnym i finansowym, a w tym przypadku – można by powiedzieć – zachowałem się nieodpowiedzialnie. To jednak pozwoliło mi wejść na drogę całkowitego zaufania. Od pierwszych dni czułem obecność Boga i Maryi. Na terenie Polski jednym z ważnych miejsc był nocleg w parafii żychlińskiej. Tam w osobie ks. Konrada Zawiślaka znalazłem wspaniałego kapłana, oddanego Bogu. Przez 11 miesięcy mieliśmy ze sobą kontakt telefoniczny. Jego „czuwaj”, którym kończył każdego esemesa, dodawało sił i było przypomnieniem o jego modlitwie. Ja również każdego dnia pamiętałem o intencjach, które mi powierzył – mówi Piotr.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.