153 Afrykanów po raz pierwszy w życiu adorowało Jezusa. To było jak doświadczenie Pięćdziesiątnicy. Tyle że w buszu.
Afrykańskie dzieci są głodne
Desperacko pragną wiedzy i wykształcenia! Chcą się uczyć za wszelką cenę, bo wiedzą, że to jedyna szansa na lepszy start w życiu. Misjonarka przyznaje, że dobrze się z nimi pracuje. Podczas lekcji słuchają w skupieniu nawet kilka godzin non stop. Notują skrupulatnie, mając świadomość, że zeszyt to jedyne źródło weryfikacji nabytej wiedzy.
– Kiedy zaczynały się wakacje, z pewnym zażenowaniem zadałam uczniom 30 przykładów matematycznych do samodzielnych obliczeń w czasie wolnym – opowiada J. Kazak. – A oni przyszli do mnie i mówią: „Dołóż tych zadań. Tak z 50!” – śmieje się. – Następnego dnia rano budzi mnie jakieś szuranie. Patrzę, a tu uczniowie zamiatają mi podwórko. „Już posprzątane” – mówią. „Teraz masz czas nas pouczyć”. Ludzie, wakacje są! Niestety, średnie wykształcenie to w Tanzanii wciąż towar deficytowy. Nie mówiąc o studiach wyższych. 30 proc. społeczeństwa nadal stanowią analfabeci. – Tylko że ja myślałam, że chodzi o starsze pokolenie – dziadków, ewentualnie rodziców – mówi Jola. – Przeżyłam szok, kiedy podczas prowadzonych warsztatów dla dziewcząt okazało się, jak wiele z nich nie potrafi się podpisać.
W rozmowie wyczuwa się bunt, który drzemie w inteligentnej misjonarce. Dla wolnej, ambitnej dziewczyny sytuacja kobiet tamtejszej kultury jest trudna do przyjęcia. – W Tanzanii obowiązek szkolny reguluje prawo. Ale egzekwowanie go wciąż odnosi się raczej do chłopców – mówi Jolanta. – Dziewczynki z plemienia Sukuma wychowuje się do macierzyństwa, a przede wszystkim do służenia mężowi i jego rodzinie. Jej aspiracje nie są brane pod uwagę. Uważa się nawet, że kobiety są z natury mniej inteligentne. Dlatego pewną szansę dowartościowania kobiet dają dobre wyniki w nauce jakie odnoszą dziewczynki. Podaję przykład mojej uczennicy. Rehema uzyskała na maturze najlepsze wyniki z całej szkoły. Zadziwiła całe męskie grono i stała się wzorem dla innych dziewczyn.
Całuję twoje stopy
Misjonarka stworzyła projekt promocji bugisijskich kobiet i dziewcząt. To prawdziwa rewolucja w tamtejszej kulturze! Wraz z dziewczętami z plemienia Sukuma organizuje warsztaty o godności kobiety i jej roli w społeczeństwie. Tam, często po raz pierwszy w życiu, młode kobiety dowiadują się, że są wartościowe, że Bóg chciał je dla nich samych. Słyszą, że mają prawo do szacunku, do nauki.
To nie są zajęcia z równouprawnienia, ale raczej z „równoposzanowania”. Bo problem poniżania, znęcania się fizycznego czy psychicznego nad kobietą jest w Tanzanii bardzo realny. Kiedy kobieta zachoruje, mąż musi wydać zgodę na jej leczenie, hospitalizację. Czasem przyzwolenie przychodzi za późno. – To ważne, że tych warsztatów nie prowadzę sama, ja, biała, wykształcona kobieta, ale wspólnie z dziewczynami wywodzącymi się z tej kultury – przyznaje Jolanta. – One dają świadectwo, że można coś zmienić w swoim życiu, pomimo biedy, samotności czy zatwardziałości rodziny.
Chrześcijaństwo i Kościół przyczyniły się do poprawy ogólnej sytuacji kobiet Tanzanii. Wierność w małżeństwie, monogamia, powstrzymywanie się od przemocy wobec żony – tego starają się trzymać katoliccy mężczyźni. Wciąż jednak kobieta jest całkowicie poddana mężczyźnie, stanowi jego własność. Już małe dziewczynki pozdrawiają swoich rówieśników słowami: „shikamoo”, co tłumaczy się: „Całuję twoje stopy”... Nawet wykształcona dziewczyna nie zabiera publicznie głosu. Kiedy Jola wypowiada się głośno w gronie nauczycieli, w większości mężczyzn, nadal budzi tym wielkie zdziwienie. – Tak po prostu jest i trzeba uszanować taką kulturę – mówi. – Bardziej należy podjąć walkę z analfabetyzmem kobiet.
Śląska misjonarka na tyle opanowała już oficjalny język suahili, że może katechizować rdzennych mieszkańców. W szkole uczniowie i nauczyciele posługują się językiem angielskim. – Mądrość misjonarzy polega na tym, co w teologii nazywamy inkulturacją, czyli wykorzystaniem elementów danej kultury w głoszeniu Dobrej Nowiny – ocenia J. Kazak. – Afrykanie bardzo cenią, gdy się szanuje ich kulturę. Mówią mi o tym. Cieszą się, że noszę ich stroje, jem razem z nimi posiłki, choć czasem są dla mnie już baaaardzo monotonne i mam ochotę na śląski obiad – śmieje się. – Ja nie mogę przynosić im polskiego Kościoła, Kościoła Joli Kazak, ale Kościół Jezusa Chrystusa!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.