„To na nic, przecież Europę trzymają lewacy, geje, ateiści” - słyszę, od kiedy mówię o „Jednym z nas”. I co? I mamy milion za życiem! Choć w Polsce wynik skłania raczej do płaczu.
Na ten dzień czekaliśmy przez dziewięć miesięcy. Swoją drogą ciekawa alegoria… Mamy milion podpisów za życiem. Podpisów z całej Europy. Także z Francji, Hiszpanii, Holandii, Austrii. Z krajów, które tak łatwo wkładamy (a może dajemy sobie to wmówić?) do worka ateizmu. To jest wielki sukces, fenomen. To jest historyczny moment – choć przy pełnej świadomości, że batalia, ta największa, przed nami. Ale bez tego miliona, obrońcy życia i chrześcijańskich zasad nie mieliby szans stanąć na forum Parlamentu Europejskiego i zawalczyć o prawo do życia dla nienarodzonych.
Od tych dziewięciu miesięcy trwania akcji staram się raportować wszystko na bieżąco na łamach Gościa Niedzielnego i naszego portalu. I wciąż dostaję mejle z gorzkim, ale niestety zasadnym pytaniem: jak to możliwe, że z Polski, katolickiej, do Komisji Europejskiej napłynęło niecałe 180 tys. głosów przeciwnych zabijaniu dzieci w łonie matki i przeciw eksperymentom na ludzkich embrionach? Czytelnicy pytają, z czego się cieszymy – Polska jest wprawdzie na drugim miejscu w Europie, za Włochami. Ci osiągną, jak wszystko na to wskazuje, prawie pół miliona!
Wielu z Państwa pyta, czemu nie było zmasowanej akcji zbierania podpisów w kościołach? Bo przykładowo Fundacja „Pro” Mariusza Dzierżawskiego, w o wiele krótszym czasie zebrała pod projektem ustawy antyaborcyjnej ponad 400 tys. podpisów w parafiach właśnie.
Cóż, nie ma co głowy chować w piasek – te pytania są jak najbardziej na miejscu. Kłopot w tym, że „Jeden z nas” dla bardzo wielu Polaków, środowisk, „pachnie Brukselą”. Że wciąż reagujemy alergicznie na wszystko, co tylko ma konotacje z UE. Że żyjemy w przekonaniu, ba! – daliśmy się zmanipulować! – że nic od nas nie zależy. Że stery Europy są w rękach „tych lewaków, gejów i ateistów”. Otóż nie!
Komentarz ten przeczytają i tak internauci – a jak pokazują raporty EIO „Jeden z nas”, w Polsce, wśród internautów jest wysoka świadomość tego, że są obywatelami Europy (nasz kraj jest na pierwszym miejscu jeśli chodzi o głosowanie elektroniczne pod „Jeden z nas”!). Daliście z siebie wszystko! Apelujcie do innych, w parafiach, do starszego pokolenia: Europę możemy zmienić, ale wszystko zależy od nas samych. „Jeden z nas” jest pierwszym obywatelskim projektem zgłoszonym w Komisji Europejskiej i pierwszym tak wielkim działaniem wszystkich proliferów w Europie. Jest akcją społeczną, nie kościelną. Idea była taka, by inicjatywa wyszła – i tak było – od dołu. By wciągnąć w nią nie tylko należących do Kościoła, ale ludzi, dla których wartości i ludzkie życie są najważniejsze. Z drugiej strony, gdybyśmy faktycznie zmobilizowali siły we wszystkich parafiach, kościołach, to wysłalibyśmy milion tylko z Polski do Brukseli. Czemu się tak nie stało?
Z eurosceptycyzmem trzeba walczyć. Tym bardziej, że inicjatywa „Jeden z nas" ma bardzo solidne podstawy prawne. Prawo w Europie jest za życiem, ale nikt go nie przestrzega. I trzeba walnąć pięścią w stół. Europa nie jest dla lewaków! Najłatwiej jest narzekać, kiwać głową i całe zło i diabelstwo przypisywać Unii. A co Ty zrobiłeś konkretnego by ją zmienić? Co zrobiłeś by uratować choć jedno ludzkie życie? Czemu zgadzasz się na to, by z twojej kieszeni UE płaciła za zabójstwo 170 tys. dzieci w Afryce, żeby wspierała największe instytucje aborcyjne na świecie, kupowała im narzędzia?! Nikt z nas, świadomych Europejczyków, katolików, chrześcijan, ludzi zaangażowanych w Kościele, także biskupów, księży, zakonnic itd. nie może i nie ma prawa milczeć wobec takich praktyk. I obowiązkiem wszystkich nas jest działać. Nie poprzestawać na głoszeniu dobra i Ewangelii życia słowem. To jest za mało!
Jest jeszcze czas na mobilizację. 22 września to dzień kulminacji zbierania podpisów za życiem w całej Europie. Nie narzekaj więc na kiepski wynik z Polski, ale idź do sąsiada, znajomych, idź do proboszcza, wikarego, pań z kółek przyparafialnych – podsuń kartę do podpisania. Za „Jednym z nas”, za każdym ludzkim życiem.
Jakub Bałtroszewicz, człowiek bez którego nie zebralibyśmy ani jednego podpisu w Polsce, powiedział mi, zapytany o motywacje tak ciężkiej, non profit pracy (po 17 godzin na dobę, od 9 miesięcy!): – Czuję się w obowiązku jako rodak Jana Pawła II, by spełniać oczekiwania, jakie ma wobec nas Europa. Nieraz słyszę: wy Polacy daliście nam Jana Pawła II, obrońcę życia i wartości. Liczymy na was. Naszym obowiązkiem jest więc być jego synami. I tyle. Nie chodzi o patos, ale o konkret. Chcę jako chrześcijanin, obywatel Europy mieć wpływ na jej kształt!
I tyle.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.