– Gdy mówimy o Panu Bogu, nie ma miejsca na tanie moralizatorstwo. Choć dobro i zło trzeba nazywać jasno – stwierdza ks. Radosław Chmieliński, który od 10 lat uczy w gimnazjach archidiecezji.
Multimedia w służbie Boga
– Człowiek to nie tylko dusza – podkreśla ks. Chmieliński. – W poznaniu Pana Boga i miłości ku Niemu jest także miejsce dla zmysłów. W szkole, w której do tej pory pracował, była doskonale wyposażona w multimedia sala katechetyczna. – Było tam porządne kino domowe, komputer z internetowym łączem, wysokiej jakości rzutnik – wspomina. Jak sam mówi, dużo dobrego działo się po projekcji wartościowych filmów. – Nie chodzi o to, by katecheza zamieniła się w kino. Ale ludzkie historie najbardziej poruszają. Uczą nas, jak radzić sobie z trudnościami albo dokonywać trudnych wyborów. To pobudza do działania, spojrzenia na swoje życie i podjęcia walki. Życie człowieka nigdy nie jest skazane na przegraną – zaznacza ksiądz katecheta.
W minionym roku największe emocje wzbudził film „October Baby”. To historia dziewczyny, która miała się nie urodzić. Kiedy dowiaduje się o tym, chce dotrzeć do swojej biologicznej mamy. – To film, który praktycznie zmienił spojrzenie moich uczniów na aborcję. Uciął wszelkie dyskusje – dodaje ksiądz. Jak twierdzi, wszystko opiera się na właściwym doborze materiału. – Dzisiaj sama technika nie wzbudza zainteresowania. Każdy z młodych ma ją na wyciągnięcie ręki – stwierdza.
Na katechezie ks. Radek wykorzystywał też internet. Kiedy wypływały jakieś zarzuty względem Kościoła, pojawiały się jakieś uformowane przez media opinie, ad hoc zaglądał z młodzieżą na strony internetowe, żeby przyjrzeć się tym komentarzom. – Tu nie ma miejsca na lęk czy zakazy. Tylko wówczas, gdy się z nimi zmierzymy, można pokazać ich miałkość, obnażyć głupotę – mówi ks. Radosław. Roli multimediów jednak nie przecenia. – Katecheza nie może stać się jedynie miejscem wyświetlania filmów. To zawsze środek do celu. Multimediów używam w odniesieniu do tematów z programu – zaznacza ks. Radosław.
Dylematy katechety
– Mamy naprawdę dobry program nauczania. Ale nie można go realizować w sposób skostniały – mówi ks. Piotr. – Tak jak na lekcjach języka polskiego nie można wyłożyć sucho tego, „co poeta miał na myśli”. Potrzeba rozmowy z młodym człowiekiem. Tym bardziej że to, o czym mówimy na katechezie, ma bezpośrednie odniesienie do życia. Do ludzkich decyzji o charakterze moralnym – podkreśla. Co zrobić więc, aby wzbudzić zainteresowanie przedstawianymi tematami? – Na pewno trzeba być elastycznym. Bo może się okazać, że temat, który dzisiaj wzbudza emocje, jutro może młodych zupełnie nie interesować. Ale nie ma miejsca na to, by wszystko było „na żywioł”. Czasem dygresja może być dla młodych ważniejsza. A czasem pozwoli lepiej zapamiętać temat główny. Tu nie ma gotowej recepty – odpowiada Adam Kromer.
Po co to wszystko?
Pan Adam, zapytany o to, co chciałby osiągnąć w życiu swoich uczniów, odpowiada: – Fajnie by było, gdyby znali Pismo Święte, gdyby je czytali. Przydałaby się też znajomość historii Kościoła. Ale nie tylko o to chodzi. Bo w życiu decydujące znaczenia ma wiara. Szukanie tego złotego środka pomiędzy wiarą a wiedzą stanowi zadanie, które stoi przed katechizacją. Czasem z rozmów z byłymi uczniami dowiaduję się, że moje katechezy odniosły skutek. Że ktoś złapał bakcyla wiedzy religijnej, że któreś ze słów zmieniły jego życie. Na zakończenie szkoły nigdy nie wiemy, ile przekazaliśmy wiedzy i na ile zdaliśmy egzamin. To się będzie sprawdzać w ich codziennym życiu – podkreśla. – Młody człowiek uczestniczący w katechezie nie stanie się od tego magistrem teologii. Zresztą wcale nie o to chodzi. Potrzeba ukształtowania człowieka ciekawego świata. Kogoś, kto nie będzie „łykał” wszystkiego, co usłyszy. Kto będzie mógł oddzielić prawdę od fałszu. Kto poznał Ewangelię, ale wciąż stara się odczytywać wolę Pana Boga. Kogoś, kto wchodzi w więź z Panem Bogiem i przez nią postrzega swoje życie – mówi ks. Radosław.
Na pytanie o przepis na udaną pracę z młodzieżą, odpowiada: – Może to brzmi jak paradoks, ale autorytet zyskuje się poprzez zejście z piedestału. To burzy mur w relacji katecheta–uczeń. Dopiero wtedy można stać się dla młodych prawdziwym przewodnikiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Przypomina też, że szkoła jest miejscem, w którym uczymy się otwierać umysł i serce na świat.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.