Ze wszystkich stron pędzą w naszym kierunku dzieci, a każde z nich chce się do nas przytulić. Eksplozja latynoskiego temperamentu czy raczej niezaspokojona potrzeba czułości?
Punkt szósta rano siostra Lenka odpala busika i rozpoczyna objazd po zielonej górzystej krainie, poprzecinanej tektonicznymi rowami. Zza wzgórz wyłania się ośnieżony szczyt Cotopaxi – jednego z najwyższych wulkanów świata. Co chwila przystajemy, zabierając po drodze kolejne dzieci. – Buenos días, hermanita! Dzień dobry, siostrzyczko! – słyszymy za każdym razem, gdy otwierają się drzwi i do auta wsiada kolejny szkrab. Busik stopniowo wypełnia się, a zza siedzeń wystaje coraz więcej czarnych czuprynek, spod których oczy jak węgliki obserwują nas z zaciekawieniem. Dosiada się siostra Sandra z gitarą i uwaga dzieciaków przenosi się na nią. Rozbrzmiewają wesołe śpiewy o roztańczonym małym misjonarzu i modlitwa „Ojcze nasz” w języku quichua. Nim dotrzemy do San Francisco de Oyacoto, busik zatrzyma się jeszcze przy piekarni, a siostra przyniesie koszyk pełen świeżych bułeczek, które rozda każdemu z maluchów, by nie były głodne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).