W ciągu 18 lat zdążyli dojrzeć nie tylko w wierze, ale i w przyjaźni. Wielu z nich zostało rodzicami, odzyskało zdrowie, przeżyło nawrócenie... Niektórzy już w niebie zajęli się organizacją bazy i poszukiwaniem kwater.
Sprawdzian dojrzałości
W tym roku niemal we wszystkich rozmowach jak bumerang powracał temat śp. ks. prał. Mieczysława Iwanickiego, który był duchowym przewodnikiem pielgrzymki. O jego odejściu pątnicy dowiedzieli się w Wysokienicach, w miejscu położonym najbliżej Rawy Mazowieckiej, gdzie pracował. Dzień wcześniej, na prośbę biskupa ordynariusza, swoją modlitwą otaczali jego przechodzenie do domu Ojca. Jego śmierć, która zbiegła się z 18. urodzinami pielgrzymki, na wielu zrobiła ogromne wrażenie.
– Dla mnie jest to niesamowity znak – mówi z przejęciem Bogumiła Szczepaniak. – W czasie, gdy świętujemy swoją dojrzałość, na naszych oczach i niejako przy nas odchodzi ojciec, wielki kapłan i nauczyciel. Jego śmierć nie budzi jednak lęku. Jesteśmy już dojrzali. Mamy 18 lat. A to znaczy, że – zamiast płakać – musimy wypełnić jego testament. Musimy żyć tak, jak on nas uczył. Jego śmierć jest z jednej strony pewnego rodzaju sprawdzianem naszej dojrzałości, z drugiej – przypomnieniem, że w Częstochowie nasze pielgrzymowanie się nie kończy, że jego celem jest niebieska ojczyzna – dodaje pani Bogumiła.
– Księdza prałata pamiętam jeszcze z pielgrzymki akademickiej. Chodziłem z nią jako młody chłopiec po śmierci mojego taty, który zmarł, gdy byłem w VII klasie – mówi ks. Piotr Krzyszkowski. – Już tam ksiądz prałat był postacią znaczącą, nie tylko dla innych kapłanów, ale także dla pielgrzymów. To był po prostu ktoś. Ktoś kto był niezwykłym świadkiem wiary, kto miał w oczach i na twarzy wyrysowany pokój. Czuć było od tego człowieka niesamowitego ducha i głębię. Nie przeszedł obok żadnego człowieka obojętnie. Tak jak czuliśmy namaszczenie w stosunku do papieża Jana Pawła II, który był wielkim i świętym człowiekiem, tak ja osobiście podobne namaszczenie czułem wobec prałata Iwanickiego. To była i pozostanie dla mnie postać człowieka, który wiódł świątobliwe życie.
Myślę, że on zostanie na lata w sercach ludzi. I ze swojej strony, tak, jak napisał w testamencie, będzie się nadal za nas modlił. Pielgrzymowanie było wpisane w całe jego życie. Można powiedzieć, że nie miał stałego miejsca, choć przez wiele lat mieszkał w Rawie. Nie miał swoich rzeczy ponad te, które były mu niezbędne do życia. Wszystkim się dzielił. Ale najbardziej sobą – wspomina ks. Piotr.
Dwie lekcje miłości
Najwięcej o prałacie Iwanickim mogą powiedzieć pielgrzymi grupy brązowej, z którą ks. Mieczysław pielgrzymował. – Osiemnastka jest dla człowieka takim ponownym narodzeniem się, narodzeniem do dorosłości i przyjęciem większej odpowiedzialności za swoje życie i powołanie – zauważa ks. Zbigniew Kaliński, przewodnik grupy brązowej. – Taki jest też to rok dla naszej grupy. Największy pielgrzym ks. prał. Mieczysław Iwanicki całe życie był pielgrzymem. W ostatnich dniach myślał o nas, myślał o pielgrzymce. W czasie spotkania ze mną w szpitalu podniósł rękę na znak błogosławieństwa i powiedział: „Pamiętaj, to rekolekcje w drodze. Nawracajcie się!” – opowiada ze wzruszeniem ksiądz Zbigniew, który zapewnia, że jemu i jego grupie więcej nie potrzeba. Te słowa, wypowiedziane w chwili odchodzenia, mają wielką moc.
– Jako grupa wchodzimy w dorosłość obdarowani wielkim testamentem wielkiego człowieka. Jego umieranie uczy nas, jak ważna jest umiejętność przyjęcia woli Bożej. My musimy umieć pogodzić się z tym, że w czasie pielgrzymki odchodzi od nas ktoś, kto był jak ojciec. Miłość jest zawsze. Czasem jest taka przyjemna, podobna do tej, jaką darzą rodzice małe dziecko. Dająca prezenty, głaszcząca po głowie, żartująca. Ale czasem miłość jest też trudna. Pełna tęsknoty, troski o drugiego człowieka, przeżywająca rozstanie. My, jako grupa, dostaliśmy szkołę tej pierwszej miłości, gdy ksiądz prałat przez 18 lat z nami pielgrzymował. Teraz otrzymujemy od Boga szkołę tej trudniejszej – mówi, nie kryjąc wzruszenia, ks. Kaliński.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).