W ciągu 18 lat zdążyli dojrzeć nie tylko w wierze, ale i w przyjaźni. Wielu z nich zostało rodzicami, odzyskało zdrowie, przeżyło nawrócenie... Niektórzy już w niebie zajęli się organizacją bazy i poszukiwaniem kwater.
Rekolekcje brata Gabriela
Osiemnaste wyjście na pielgrzymi szlak to powód do refleksji dla Bogumiły Szczepaniak. Ruszając w drogę, zabrała ze sobą głównie prośby swoich przyjaciół, bo – jak twierdzi – lżej się idzie w cudzych intencjach. – Każdy w życiu czegoś szuka. W chaosie nie można odnaleźć siebie. Tu znajduję ciszę, w której sprawdzam, czy jestem wierząca. Po tych 18 latach muszę przyznać, że czym więcej się nad tym zastanawiam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że potrzebuję Boga i Jego miłosierdzia – mówi z przekonaniem.
Refleksje nad swoim życiem podczas XVIII ŁPPM, wędrując z grupą pomarańczową, czyni także brat Gabriel ze Zgromadzenia Braci Pocieszycieli Najświętszego Serca Pana Jezusa we Włoszech. Łowicką pielgrzymkę wybrał jako miejsce odprawienia swoich rekolekcji przed złożeniem ślubów wieczystych. – Podczas drogi mam podjąć decyzję o całkowitym poświęceniu się Bogu i zamknięciu za klauzurą – wyznaje br. Gabriel, który nie ukrywa, że czas przed ślubami wieczystymi jest dla niego dość trudny. Żeby zostać dobrym zakonnikiem, musi postawić sobie pytanie o to, czy byłby dobrym mężem i ojcem. Na szczerą odpowiedź potrzeba czasu i spokoju.
–Idąc z grupą, która jest „szalona”, wbrew pozorom można znaleźć ciszę i samotność. Jeśli tu mi się to udaje, utwierdzam się w przekonaniu, że klauzura jest moim miejscem. Wybierając tę pielgrzymkę, nie przypuszczałem, że trafię na jej osiemnastkę. Ale dobrze się stało. Taki czas sprzyja refleksji i podsumowaniom. Gdy uczestniczyłem w świętowaniu, przypomniała mi się moja osiemnastka, która była nietypowa, bo zakończyła się o północy. Wszyscy moi goście odprowadzili mnie po niej na pociąg, którym pojechałem do postulatu – wspomina.
Kościół niosący ulgę
Na łowicką pielgrzymkę wybrali się także Anna i Adrian Smolczewscy, małżeństwo z 10-letnim stażem, które poznało się... 18 maja. Wyruszyli wspólnie, by prosić Matkę Bożą o upragnione potomstwo. – W zeszłym roku tylko ja prosiłem o dziecko. W tym jest to nasza wspólna modlitwa – wyznaje pan Adrian. Jak zapewniają małżonkowie, pielgrzymowanie bardzo wpływa na ich relacje. – Rok temu szło się nam znacznie trudniej. Co chwilę musiałem z drogi zbierać moją żonę – żartuje A. Smolczewski. Z czasu spędzonego na rekolekcjach w drodze cieszy się pani Anna. – Muszę przyznać, że mąż się wykazuje. Bardzo o mnie dba. Nosi torby, rozkłada namiot i nie puszcza mojej ręki. Nawet w ekstremalnych warunkach jest rycerski. Jeśli Bóg wysłucha naszej modlitwy, szybko z naszym dzieckiem pojedziemy do Częstochowy, by podziękować za cud.
Tym, co nas wzrusza, jest modlitwa osób, które obok nas idą. Jak tylko dowiedzieli się, w jakiej intencji idziemy, dołożyli ją do swoich próśb. Taka postawa pozwala nam doświadczać żywego Kościoła, którego nic nie może przebić – dodaje pani Anna. Obecność pielgrzymów jest także ważnym momentem w życiu gospodarzy, którzy ich przyjmują. – W tym roku to będą u mnie nocować już chyba z 18. raz – mówi Stefania Wach. – Muszę przyznać, że lubię ten czas. Całe dnie jestem sama. Mąż i syn nie żyją. Córka mieszka w mieście. Jak byłam młoda, jeździłam kolejką do Częstochowy. Znam tamtejszą Matkę Bożą. Kiedy przychodzą do mnie pielgrzymi, proszę, by wspomnieli Jej o mnie. I wiem, że to robią. To są naprawdę fajni i dobrzy ludzie – chwali pielgrzymów.
Wdzięczność za modlitwę przechowuje w sercu także Krystyna Juraś, która chętnie oddaje swój kąt zmęczonej młodzieży. – Kiedyś, gdy mieliśmy niewykończoną górę i stodołę pełną siana, nocowało tu więcej osób. W tym roku do domu wzięłam tylko siostrę zakonną i jedną dziewczynę. Siostra powiedziała mi, że zaniesie moje nogi do Częstochowy. Są bardzo chore z powodu cukrzycy. Proszę popatrzeć, jakie mam rany. Słysząc słowa siostry, o mało się nie popłakałam – mówi pani Krystyna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.