Chcę dojść do nieba

O fascynacji kapłaństwem, proboszczu, który uczy pasterzowania, i pytaniach odbierających mowę z ks. Wiesławem Kacprzykiem, sędzią i obrońcą węzła małżeńskiego, rozmawia Agnieszka Napiórkowska.

Reklama

Po święceniach od razu został Ksiądz skierowany na studia. To z jednej strony ogromne wyróżnienie, ale z drugiej wyzwanie i wysoko postawiona poprzeczka.

Coś w tym jest. Gdy się studiuje w seminarium, jest się trochę pod parasolem. Idąc na KUL, znów byłem studentem. Tam moim głównym zadaniem było uczenie się, a nie duszpasterzowanie. By czuć, że jestem księdzem, dzięki kolegom szybko znalazłem parafię, gdzie byłem potrzebny. Jeździłem tam co drugi tydzień. Tam poznawałem, czym jest praca w parafii. Na studiach istnieje duże niebezpieczeństwo zeświecczenia. Tym, co mi pomagało, był fakt, że przez cały czas chodziłem pod koloratką. To nie pozwalało mi się zbytnio kolegować ze studentami i stawać się ich kumplem. Pewien dystans pomagał zachować tożsamość.

Po sześciu latach powrócił Ksiądz z KUL ze skończonymi studiami prawniczymi i doktoratem. Od razu posłano Księdza do pracy w sądzie biskupim. Czy ta praca pomaga trwać w powołaniu?

W sądzie biskupim jestem obrońcą węzła małżeńskiego. W zeszłym roku zostałem też sędzią. Moim zadaniem jest bronienie nierozerwalności małżeństwa. Badając wnikliwie konkretne przypadki, jako trybunał próbujemy rozwiązać i wyprostować sprawy sakramentalne ludzi, którzy się do nas zwracają. Orzekając, mamy ogromne poczucie odpowiedzialności. Nawet bardzo współczując jednej czy drugiej parze, nie możemy iść im na rękę i orzec tak, jak tego oczekują. Ja, jako obrońca węzła małżeńskiego, z urzędu jestem ich przeciwnikiem. Pytasz, czy ta praca mi pomaga trwać w powołaniu. W jakimś sensie tak. Badając ludzkie klęski, spotykam się z wielkim przekrojem ludzkich historii. Jestem obserwatorem życia. To nie tylko umacnia mnie w wierności swojej drodze, ale uczy także rozmowy z narzeczonymi, z wątpiącymi i z ludźmi przeżywającymi kryzys.

Na koniec chciałam zapytać, kto dla Księdza był i jest duchowym mentorem. Po czyich śladach wiary Ksiądz wędruje w swoim kapłaństwie?

Wzorem kapłana jest dla mnie mój proboszcz z rodzinnej parafii ks. Wiesław Wasiński. Powiedziałem mu to podczas prymicji. Od niego uczyłem się, jak być gospodarzem i pasterzem. Wznosząc kościół z cegieł, nawet na chwilę nie zapominał o budowaniu wspólnoty. Mówiąc to, nie gloryfikuję go. Wiem, że – jak każdy – ma swoje słabości, ale w jego przypadku wielkie jest nawet to, jak z nimi walczy. Zachwyca mnie jego solidność, która przejawia się także i w tym, że zawsze jest przygotowany do kazań, że nigdy ich nie powtarza, że każda liturgia, którą sprawuje, jest przygotowana i piękna. Jego kapłaństwo nie jest płytkie. On też pokazał mi, że ksiądz może mieć swoje pasje. Drugą osobą, której kapłaństwo podglądam, jest ojciec Pio. Poznałem go bliżej, gdy powierzono mi opiekę nad grupą jego czcicieli. Poznając go, wiem, że po jego śladach spokojnie można iść do nieba.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama