Ks. Antoni Trzyna: – Przebywanie z ludźmi i praca dla ludzi jest główną myślą mojego kapłaństwa. Z ludzi jestem wybrany i do ludzi posłany. To usłyszałem podczas święceń i tego się trzymam.
Pasje i talenty
W chwilach wolnych lub szukając ciszy, ks. A. Trzyna realizuje swoje zainteresowania. Gra na gitarach, łowi ryby, pływa, nurkuje, jeździ na nartach, wspina się po górach, maluje… – Ostatnio największą frajdę mam z nurkowania. Pięć lat temu, gdy popularne było hasło „Wypłyń na głębię”, poznałem ludzi z Poznańskiego Koła Nurkowego „Orka”, które prowadzi kursy nad jeziorem w Łagowie. Byłem tam kiedyś, by trochę odpocząć, zainteresowałem się i podszedłem, by porozmawiać. Dostałem propozycję, by spróbować – mówi z błyskiem w oku ks. Antoni. – Po wstępnym przeszkoleniu miałem pierwsze nurkowanie… Zdziwiłem się, że pod wodą można oddychać. Na początku nie było to takie oczywiste, chociaż miałem aparat tlenowy w ustach. Spiąłem się. Ale później było super! W Jeziorze Łagowskim dobra widoczność jest do 10–15 m, więc zobaczyć można roślinność, ryby i np. rower, samochód czy zatopioną łódkę – śmieje się kapłan-płetwonurek.
– Te ostatnie rzeczy są zatopione przez ludzi z „Orki” na specjalnych platformach. Mamy niezły ubaw, jeżdżąc na rowerze pod wodą lub wiosłując w łódce. To atrakcje, ale i elementy szkolenia. Pod wodą uczymy się, jak ocenić głębokość i odległość, jak uszczelnić aparat tlenowy, jak ratować czyjeś życie. W ciągu pięciu lat zdobyłem stopień płetwonurka-ratownika – opowiada amator podwodnych eskapad. – Dla mnie to niesamowita frajda i okazja, by się sprawdzić. Drugą ze sportowych umiejętności ks. Antoniego jest jazda na nartach i to jazda ekstremalna. Szus z Kasprowego, Nosala czy szczytów w okolicach Świeradowa to normalka. – Uwielbiam jazdę na nartach. Zimą nie ma nic lepszego. Prędkość, śmigające wokół drzewa… Super! Nie zawsze jednak wszystko jest ok. Zaliczyłem już zderzenie z drzewem i upadki. To normalne – śmieje się ksiądz. – Zmęczenie fizyczne uspokaja mnie psychicznie. Tak wypoczywam, abym później mógł lepiej służyć innym – wyznaje ks. Antoni.
– Jak podczas adoracji w kościele wyciszam swoje serce, ofiarowuję czas Bogu, aby otwierał mnie na swoją łaskę i umacniał ducha, tak na stoku lub pod wodą wyciszam ciało, wyrzucam negatywną energię, by sprawnie służyło. Ciało i duch są nierozłączne, więc potrzebuję ich wzajemnej równowagi, by być tym, kim jestem: kapłanem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.