Od wyboru papieża Franciszka na Stolicę Piotrową minął niewiele ponad miesiąc. Ferment jaki spowodował jego wybór trwa.
W świat idą informacje o kolejnych słowach i czynach nowego papieża. Póki co niespecjalne dotykają tych, którzy są daleko. Jak marzenie Franciszka o „Kościele ubogim dla ubogich” są głównie postulatami. Ci, którzy są bliżej papieża, już jednak odczuli skutki tego nowego stylu. Przykłady?
Wielki Czwartek w więzieniu dla młodocianych przestępców chyba wszystkich „porządnych katolików” (łącznie ze mną) wprawił w zakłopotanie. Nie, nie chodzi o to, żeby do więzienia nie chodzić. Ale żeby z takiego powodu papież nie przewodniczył Mszy Wieczerzy Pańskiej w Bazylice św. Piotra? Albo decyzja, że na razie pozostanie w Domy św. Marty. Chce być bliżej ludzi, jasne, ale to niewątpliwy kłopot dla organizujących papieżowi życie. Albo potem decyzje o oszczędnościach: najpierw o niewypłaceniu pracownikom Watykanu tradycyjnej premii „za wybór papieża” a dzień później premii pięciu kardynałom nadzorującym IOR (Instytut Dzieł Religijnych, zwany Bankiem Watykańskim). Wszystko to wstęp do zapowiadanej reformy Kurii Rzymskiej czy – szerzej – funkcjonowania Państwa Watykańskiego?
Być może. Dotąd, gdy odwiedzało się siedzibę papieży można było odnieść wrażenie, potęgowane przez lekturę wspomnień o „ucieczkach” Jana Pawła Wielkiego na górskie wyprawy, że wszystkie przyjęte zasady i zwyczaje są tam tak ważne, że ich walec zgniecie każdego, kto nieopatrznie stanie im na drodze. Z papieżami włącznie. Chyba dobrze, że nowy papież te struktury próbuje rozsadzić.
Pod tym względem najciekawsze są jednak nie oficjalne wystąpienia papieża Franciszka, ale jego głos dochodzący z Domu świętej Marty. Sposób, w jaki w codziennych homiliach komentuje Ewangelie. Na przykład, gdy odnosząc się do odejścia od Jezusa uczniów zgorszonych Jego mową Eucharystyczną krytykował letniość chrześcijan: „Takich ludzi trzyma w nim jedynie własny zdrowy rozsądek, ale to jest właśnie pokusa ziemskiej ostrożności”. Albo gdy wcześniej, nawiązując do tej samej mowy przestrzegał przed zamienianiem Ewangelii w ideologię mówiąc: „kiedy ideologia wkracza w zamysł Ewangelii, nic się nie da zrozumieć”. Albo gdy zastanawiając się nad tym, dlaczego w Kościele, choć przyjmuje się sakramenty tak mało idzie się za Duchem Świętym przeciwstawiał Kościół – Matkę Kościołowi – niańce, która usypia swoje dzieci.
Również wczoraj z Domu św. Marty popłynęło ważne wskazanie. „Także we wspólnotach chrześcijańskich są karierowicze. Udają, że wchodzą do niej, ale to złodzieje i zbóje okradający Jezusa z chwały”. Kogo, jakie sytuacje konkretnie miał na myśli papież? Nieistotne. Podobnie jak nieistotne jest to, o czym ja sam wtedy pomyślałem. Te ostre słowa papieża Franciszka są wezwaniem dla każdego coś tam w Kościele – po ludzku – znaczącego. Żeby „posługi” nie były dlań stopniami awansu. Żeby nie tylko mówić o służbie, ale faktycznie służyć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.