Nie. Nie czekam na dym nad Kaplicą Sykstyńską. Ani na biały, ani na czarny. Nie chcę pozostać na poziomie naskórkowym, jeśli chodzi o konklawe. Nie czekam na dym. Czekam na kolejnego Następcę św. Piotra.
Nie czuję potrzeby roztrząsania, kto ma większe szanse, a kto może być kandydatem kompromisowym. Nie czytam z wypiekami na twarzy rankingów kardynałów zaliczanych do grona papabile. Nie spijam każdego słowa z ust coraz dziwniejszych ekspertów pojawiających się w telewizyjnych studiach i na łamach gazet. Nie biorę udziału w medialnych dywagacjach, który kardynał lepiej odpowiada współczesnym czasom. Nie gorączkuję się, czy „wygra mój kandydat” czy nie. Nie mam „swojego kandydata”. Ufam, mam mocną nadzieję, że kardynałowie wybiorą tego, którego Bóg chce.
W moim odczuciu jednym ze skutków rezygnacji Benedykta XVI powinno być podjęcie w Kościele na nowo rozmowy o posłudze Następcy św. Piotra. Z inicjatywą takiej rozmowy wystąpił podczas swojego pontyfikatu Jan Paweł II. Niestety, wątku nie podchwycili z wystarczającym entuzjazmem inni wyznawcy Chrystusa.
Ostatnie wydarzenia, moim zdaniem, dowodzą, że trzeba do tematu wrócić. Pokazują, że nie da się od niego uciec. Konieczne jest podjęcie w tej materii poważnego, wielopłaszczyznowego dialogu. Dialogu spokojnego, nieopartego na emocjach, lecz na faktach i argumentach.
Nie chciałbym, aby ta niezbędna rozmowa zaczęła się najpierw poza Kościołem katolickim, jak to się zdarzało w innych istotnych dla naszej wspólnoty wiary sprawach. Jej podstawowym miejscem i środowiskiem powinna być wspólnota katolicka. Dlatego byłoby chyba dobrze, aby z nią nie zwlekać. Także w sferze przekazu i komunikacji. Myślę, że w chwili, gdy świeckie media ślizgają się po powierzchni zagadnienia, skupione na wyszukiwaniu sensacyjek i doczesnym wymiarze wyboru kolejnego papieża, warto w mediach kościelnych i katolickich spróbować przyjrzeć się sprawie inaczej, głębiej, od strony istoty posługi Następcy św. Piotra.
Dla nas, katolików, wybór dokonywany podczas konklawe nie jest wydarzeniem politycznym, mieszczącym się w sferze zdobywania władzy i wpływów. To wydarzenie religijne, dotykające bardzo mocno sferę naszej wiary. Nie zapominajmy o tym. Nie o dym tu chodzi, ale o „papieża, który będzie się Bogu podobał przez święte życie i poprowadzi nas drogą zbawienia”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Mają być podmiotem, a nie tylko odbiorcą duszpasterstwa rodzin - powiedział papież.
Czy rozwój sztucznej inteligencji może pomóc nam stać się bardziej ludzkimi?
Abp Światosław Szewczuk zauważył, że według ekspertów wojna przeszła na nowy poziom eskalacji.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.