Ludzie ratują tu swoje małżeństwa. Muzyk heavymetalowy Zbyszek Bubak, który na początku rzucił do dwóch księży: „Wszyscy księża to ch... i mają dzieci”, po 7 latach poszedł do spowiedzi, gra na wieczorach uwielbienia. Na kursach „Alfa” na Śląsku Pan Bóg dokonuje cudów.
Chodzi o przyjaciół
Ludzie, którzy nawrócili się zaledwie rok wcześniej, już mogą być pomocnikami w prowadzeniu kolejnych kursów, jeśli tylko zechcą. Po dwóch latach mogą dołączyć do grupy liderów. – Nam nie chodzi o przeprowadzanie akcji, nam chodzi o przyjaciół. Jeśli Pan Bóg ma do nas zaufanie, my też musimy mieć zaufanie do nich – mówi Andrzej Strączek. – To jest szczególnie ważne dla facetów: tak jesteś skonstruowany, że musisz zdobywać jakąś przestrzeń. Mężczyźnie trudno ją znaleźć w kościelnej ławce pod chórem. A we wspólnocie widzimy, jak facet, który dostaje poważne zadanie, spina się i aż staje na rzęsach, żeby je właściwie wykonać – relacjonuje z pasją.
Ewangelizacyjną formułę kursu „Alfa” wymyślił duchowny anglikański. W Polsce jednak zdecydowaną większość tych kursów prowadzi Kościół katolicki. Choć, z racji anglikańskich korzeni, nasz Kościół przez pewien czas te kursy „obwąchiwał”. Także okoliczni księża z początku byli ostrożni i kursów nie chcieli. Dlatego pierwsze podejście „Kahal” do „Alfy” 7 lat temu nie wypaliło. – Poddaliśmy się, bolało. Powiedziałem na modlitwie: „Panie Jezu, Twój cyrk, Twoje małpki... Twoje królestwo, nie moje. Amen” – wyznaje Andrzej. Tłumaczy, że te kursy muszą być prowadzone wyłącznie w zgodzie z Kościołem i w pełnej pokorze wobec decyzji biskupów, bo tylko wtedy mogą przynieść dobre owoce. Potwierdzenie, że Pan Bóg właśnie pokory od nich oczekiwał, przyszło już dwa lata później.
– Ksiądz arcybiskup podarował nam wtedy stułę. Wsparł nas też finansowo. Pan Bóg miał taki plan – mówi z przekonaniem. W „Alfie” przed rokiem brała udział żona Janka Maźni, górnika kombajnisty. Sam Janek zostawał w domu z dziećmi, ale za to pojechał z ekipą z Czyżowic i Wodzisławia, która organizuje kursy, na „męski weekend” w góry. Sami faceci rozważali tam razem Pismo Święte, grali w piłkę, śmiali się. – Od tamtej pory Janek zbiera ludzi na dole i przed każdą szychtą się modlą. Na grubie! Wiesz, co to znaczy?! Za mniejsze rzeczy cię tam wyśmieją. Koledzy robią napisy: „Janek zgup”, „Janek ksiądz”, a jemu to nie przeszkadza. I co szychta ma więcej modlących się! Czasami jest potrzebny jeden odważny, który coś zainicjuje, to jak iskra – mówi Olek Szczyrba. Janek Maźnio dopiero teraz uczestniczy w „Alfie” w Rogowie pod Wodzisławiem. – Duch Święty buduje nowy Kościół na nowe czasy. I to jest jego robota – uważa Andrzej Strączek.
Najbliższy kurs „Alfa” odbędzie się w parafii św. Jana Chrzciciela w Tychach – w środowe wieczory od 20 marca do 12 czerwca
Albo, albo
Ks. Janusz Badura, proboszcz parafii św. Herberta w Wodzisławiu Śl.
– Po 10 latach w mojej osiedlowej parafii zauważyłem, że już nie jestem w stanie wysiedzieć tam nic nowego. Starsze formy duszpasterstwa? Jasne, one się spełniają, ale na tym się kończy. A z 12 tys. dzieci i młodzieży w mojej parafii do kościoła nie chodzi aż 9 tys.! Są dwie możliwości: albo ten stan zaakceptować, albo robić coś nowego. Dzięki Opatrzności poznałem ludzi, z którymi zrobiliśmy kurs „Alfa”. Już w pierwszym, oprócz 80 proc. zaangażowanych parafian, uczestniczyło jakieś 20 proc. ludzi, którzy też byli moimi parafianami, ale ich nie znałem! W inny sposób nie byłem w stanie do nich dotrzeć. Połowa z tych 20 proc. zaangażowała się później w robienie następnego kursu „Alfa”, a kilka osób weszło do tradycyjnych parafialnych grup.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).