Karol Spansa całą ufność pokłada w Bogu, Który Jest
Karol Spansa całą ufność pokłada w Bogu, Który Jest
Agnieszka Napiórkowska

Już znam imię swojego Boga

Komentarzy: 1

Agnieszka Napiórkowska; GN 1/2013 Łowicz

publikacja 11.01.2013 07:00

O Jezusie łapiącym auto w przepaści, silnej wierze i Mamie z Częstochowy z Karolem Spansą rozmawia Agnieszka Napiórkowska.

Można powiedzieć, że życie zaczęło się Wam prostować. Widząc to, postanowiłeś się ochrzcić?

– Zanim sam przyjąłem chrzest, najpierw ochrzciłem naszą córkę. Moja żona tak się tym zdenerwowała, że przestała się do mnie odzywać. Milczała kilka miesięcy. Nie wiedziałem, co robić. Jeden z księży poradził mi, bym poszedł na pielgrzymkę do Miedniewic, twierdząc, że Matka Boża Świętorodzinna mi pomoże. Wychodząc, zostawiłem Anię z zalanym przez sąsiadów mieszkaniem. Idąc w pielgrzymce o kulach, do krwi pościerałem ręce. Po modlitwie przed obrazem poczułem ciepło. Kiedy sąsiedzi dowiedzieli się, że jestem na pielgrzymce, uznali, że muszę być dobrym człowiekiem. Nie dość, że pomogli Ani w sprzątaniu, to razem z nią wyszli po mnie. Jak ich wszystkich zobaczyłem, rozpłakałem się jak dziecko. Potem poszedłem do Częstochowy. Razem z Anią zaczęliśmy chodzić do kościoła, związaliśmy się ze wspólnotą Odnowy w Duchu Świętym. Po pielgrzymce do Miedniewic nie umiałem się już modlić jak muzułmanin. I dopiero wtedy postanowiłem się ochrzcić.

Pamiętam, że na tę uroczystość zaprosiłeś niemal całe miasto.

– Nie tylko miasto, ale i ludzi z pielgrzymki, ze szpitali, w których leżałem. Każdej spotkanej osobie o tym mówiłem, prosząc, by razem ze mną wtedy się modliła. Chrzest przyjęliśmy 16 czerwca 1996 r. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Po nim przez cały tydzień nie zdejmowałem alby, nawet idąc po zakupy. W październiku wzięliśmy ślub kościelny.

Od tamtego czasu każdego dnia jesteś na Mszy św. i przyjmujesz Komunię, trzy razy w tygodniu pościsz o chlebie i wodzie i bez przerwy się modlisz. Nie spotykają Cię z tego powodu przykrości?

– Czasem ludzie się dziwią i mówią, że jestem szalony. Zawsze wtedy im przytakuję (śmiech). Ufam na maksa. Bóg jest dla mnie najważniejszy. Dzień zaczynam od Komunii św., to jest mój pierwszy posiłek. Potem ciągle z Nim rozmawiam. Głównie dziękuję. Wiem, że od Niego wszystko dostałem. Niczego nie potrafię Mu odmówić. Nawet za cenę utraty pracy, przyjaciół. Każdą decyzję podejmuję na kolanach. I wiesz co? Nawet, gdy jest mi ciężko, gdy przychodzą choroby, jestem szczęśliwy i spokojny.

Czy Rok Wiary jest dla Ciebie czasem wyjątkowym?

– Dla mnie wiara jest wielkim darem, którego mi Bóg udzielił. Jako muzułmanin wiele rzeczy robiłem z powinności. Teraz robię to, bo spotkałem i pokochałem żywego Boga, który troszczy się o wszystko. O pracę, jedzenie, ubranie. Ale – co najważniejsze – dzięki wierze mam rodzinę. I nie mam tu na myśli tylko żony i dzieci. Ale mojego Ojca i Maryję. Zawsze, jak ktoś mówi, że jedzie do Częstochowy, proszę go, by odwiedził moją Mamę. Ludzie czasem mówią: „Ale ja nie znam jej adresu. Nie wiem, gdzie ona mieszka”. Zawsze wtedy się śmieję, mówiąc: „Jakiś ty głupi! Jak to nie wiesz?! Ona jest na Jasnej Górze”. Mając taką Rodzinę, wiem, że nic złego nie może mi się stać. A Rok Wiary? To wyjątkowy czas, by kochać... jeszcze bardziej.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..