Debata o tym, czy autorka „Roty” była lesbijką jest bez sensu. Cenimy ją za twórczość, nie za życie łóżkowe
Głośno zrobiło się w ostatnim czasie na temat sporu między konserwatystami a środowiskiem LGBT, który dotyczy orientacji seksualnej Marii Konopnickiej. Temat został wywołany przez tych drugich, gdy opublikowali w sieci mema z pytaniem: “Narodowcu! Czy wiesz, że śpiewając ‘Rotę’ rozpowszechniasz twórczość Marii Konopnickiej, która żyła przez lata w związku z Marią Dulębianką i jest ikoną polskiego ruchu LGBT?”. Zaskakujące są rozmiary jakich nabrał spór. Pisza o nim największe portale internetowe, w programach radiowych wypowiadają się przedstawiciele obu środowisk.
Zamieszanie komentuje również Tomasz Terlikowski. W tekście opublikowanym przez Fronda.pl, publicysta zaznacza, że debata o tym, czy autorka „Roty” była lesbijką jest w istocie bez sensu. Autorka nie jest przecież ceniona za swoja orientację seksualną, ale za twórczość literacką.
"Dla konserwatysty to czy Maria Konopnicka była lesbiją, biseksualistką czy normalną heteroseksualną kobietą, nie ma w istocie najmniejszego znaczenia. Jej twórczość broni się sama, a zasług dla budzenia patriotyzmu nikt nie może jej odebrać. To zaś, co i z kim robiła w swoim własnym łóżku, pozostaje jej prywatną sprawą. Szczególnie, że nigdy o tym nie mówiła, i nie widziała najmniejszych powodów, by swoją skłonnością (jaka by ona nie była) się chwalić czy szczycić." - pisze Terlikowski. "Stwierdzenie zaś, że narodowcy czy katolicy nie powinni śpiewać jej utworów jest całkowitym absurdem" - podkreśla publicysta.
W gruncie rzeczy gdyby nawet okazało się, że Konopnicka miała skłonności homoseksualne, byłby to raczej argument przeciw dzisiejszym środowiskom LGBT. Choćby z tego powodu, że pisarka nie obnosiła się ze swoim problemem, a przy tym nie przeszkadzało jej to propagować wyrazistych postaw patriotycznych.
Zdaniem Terlikowskiego, strategia podkreślania przez aktywistów gejowskich skłonności homoseksualnych poszczególnych twórców pokazuje, jak głęboko świadomi patologiczności własnej sytuacji są działacze LGBT i ich sprzymierzeńcy. Heteroseksualiście, który słucha niezwykłych utworów Piotra Czajkowskiego czy Karola Szymanowskiego jest naprawdę zupełnie obojętne, jakie były ich erotyczne zainteresowania, tak jak przy słuchaniu heteroseksualnego Bacha, nieliczni zastanawiają się, ile miał dzieci.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).