Naszym idolem staje się czasem pieniądz, sukces zawodowy, a czasem jakaś wymarzona, indywidualna droga kariery.
Kryzys wiary ma wiele źródeł…
Gdy ktoś mówi, że traci wiarę, przeżywa kryzys wiary, trzeba popatrzeć, na ile ten jego kryzys jest zawiniony i czy nie jest przypadkiem Bożą próbą. Może też tak być. Jest jeszcze jedna sprawa i pytanie. Na ile kryzys wiary, to, co konkretna osoba przeżywa, może prowadzić do wiary głębszej i prawdziwszej – bardziej autentycznej?
Kryzys wiary i to, że ludzie odchodzą z Kościoła, są znakiem naszej epoki. Ksiądz trafnie zauważył, że dzieje się tak chociażby ze względu na środowisko stwarzane wokół nas przez media. Język Kościoła jest mocno zafałszowywany w przekazie.
Może nie jestem dość wnikliwym obserwatorem, żeby wszystkie pojawiające się okoliczności wychwytywać, ale obserwuję coś takiego teraz u nas w kraju. Od dwudziestu lat trwa w Polsce czas przemian, gwałtownych przemian. Są to naprawdę bardzo szybkie przemiany ekonomiczne, społeczne, polityczne, ale także i przemiany mentalnościowe. Wielu komentatorów krakało i wróżyło, że przez dwadzieścia lat w Polsce nastąpi ogólna erozja Kościoła, a nawet całkowity jego upadek. Teraz, owszem, pojawiają się rożne znaki kryzysu, chociażby dotyczące liczby powołań w zakonach, seminariach. Natomiast ja widzę raczej, że dziś następuje nowa polaryzacja społeczna. Ta polaryzacja dotyczy nie tylko kwestii politycznych. Nie polega ona tylko na tym, że jedni są za tą partią, a drudzy są za tamtą. Ta polaryzacja dotyczy także odniesienia do Kościoła i bycia w Kościele.
Jak to Księdza zdaniem kształtuje życie wiernych?
Coraz więcej ludzi świadomie dba o wiarę, świadomie szuka sposobow dojrzewania w wierze, szuka wiary rozumnej, a nie bezmyślnego fideizmu, bezrozumnego naśladowania tylko praktyk pobożnościowych. Coraz więcej jest takich ludzi – Bogu niech będą dzięki!
Jest też ta druga strona medalu.
Niestety… Ci, którzy reprezentują drugą stronę medalu, dali się już niejednokrotnie porwać stylowi bezmyślnej konsumpcji. Do tego często bardziej wierzą oni przekazom medialnym, pewnym autorytetom, a może bardziej pseudoautorytetom. Pseudoautorytety pojawiają się dzisiaj, wydają się bardzo ważne, ale jutro znikają. Czy za pięć lat będziemy pamiętali, że był jakiś redaktor tej czy tamtej gazety, prowadzący taki czy inny program telewizyjny? A może jakiś polityk? Za pięć lat on prawdopodobnie zniknie już ze sceny i w ogóle nie będziemy mieli w głowie, że ktoś taki był. A w tej chwili jest hołubiony, jest wielkim przewodnikiem dla bezmyślnego człowieka, dla grupy bezrozumnych obywateli. Warto to głęboko przemyśliwać. Zresztą uważam i swoim parafianom też to mówię: „Słuchajcie, ma swoje znaczenie, za jakimi autorytetami idziemy, kto dla nas jest opiniotwórczy, komu wierzymy, w jaką stronę naprawdę się kierujemy. Nie jest tak, jak często można słyszeć, gdy ktoś mówi: „Ja jestem sam dla siebie autorytetem”. Nieprawda. Kto tak myśli, żyje w złudzeniu. Może czasem zdawać się coś takiego, ale w gruncie rzeczy ktoś taki idzie za jakimś głosem medialnym, głosem kogoś, kto sprawia wrażenie bardziej rozumnego, bardziej roztropnego i bardziej ludzkiego, humanitarnego. Prawie zawsze przyjmujemy autorytet kogoś drugiego, środowiska, grupy. Warto w tym względzie świadomie spojrzeć kto jest dla mnie autorytetem.
Dlaczego ta sprawa jest tak istotna?
Dlatego że będzie miała swoje życiowe konsekwencje. Albo mnie ten mój autorytet umacnia w wierze Kościoła, umacnia w więzi ze wspólnotą zbawionych, albo osłabia tę moją więź. Trzeciej drogi nie ma.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).