Tu nikt nie pyta co chcesz dać Kościołowi. Nie pyta, czy chcesz żyć moralnie ani czy będziesz finansował kościelne inicjatywy. Pierwsze pytanie brzmi: czego oczekujesz od nas?
- O co prosisz Kościół Boży?
- O wiarę.
- Co ci daje wiara?
- Życie wieczne.
Dialog z obrzędu Chrztu. Po co ci to wszystko? Czego chcesz od Boga? Od Kościoła? Kościół bywa postrzegany jako źródło wymagań i oczekiwań. A tu nikt nie pyta co chcesz dać Kościołowi. Nie pyta, czy chcesz żyć moralnie ani czy będziesz finansował kościelne inicjatywy. Pierwsze pytanie brzmi: czego oczekujesz od nas? Od wspólnoty, do której chcesz wejść?
Wiary. Tego daru, który jest łaską. Po to, bym mógł żyć. Już zawsze. Od tej chwili przez wieczność.
Człowiek jest wieczny. Nasze dusze są nieśmiertelne, a ciała zmartwychwstaną na końcu czasów. Żadne ludzkie istnienie nie znika, nawet rozsypane w proch nad oceanem. Nawet zapomniane przez wszystkich. Można człowieka wymazać z powierzchni ziemi i ludzkiej pamięci, ale nie można go wymazać z pamięci Boga i odłączyć od Jego miłości.
Człowiek jest wieczny. I ten ochrzczony i poganin. To, co daje mi chrzest to nie jest wieczność. To jest życie Boże we mnie.
Życie potężniejsze od śmierci. Życie, czyli zdolność miłowania. Życie, czyli wiara i nadzieja, której nie jest w stanie zniszczyć żadna siła. Życie, które daje siłę by powstawać z każdego upadku. Życie odnawiane we mnie w każdym sakramencie pojednania i każdej przyjętej Komunii Świętej.
Mogę wiecznie żyć lub być wiecznie martwa w środku. Taki jest mój wybór.
A w przyszłości czeka mnie pełnia miłości i radości. Teraz doświadczam tylko okruchów. Niewyraźnie. Dotyka mnie ból i cierpienie, dotyka zło. Teraz moja wiara i nadzieja mogą się chwiać, a miłość upadać pod ciężarem bólu i lęku. Ale już widzę, choć niejasno.
A jeśli tracę Boga z oczu... Jeśli ogarnia mnie ciemność...
Mogę spojrzeć na Abrahama, który "wbrew nadziei uwierzył nadziei". Mogę wezwać pomocy Maryi Dziewicy, która w "pielgrzymce wiary" doświadczyła nawet "nocy wiary", uczestnicząc w cierpieniu Syna i nocy Jego grobu. I wielu innych świadków, którzy kochali Jezusa w ciemnościach. Tych wewnętrznych, w doświadczeniu pustki, i tych zewnętrznych, w piekle stworzonym przez ludzi.
„Mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki ciężar, a przede wszystkim grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala.”[1]
To ważna rada. Gdy nie widać celu, widać przecież chociaż tych, którzy biegną przede mną i obok mnie. Oni są tu dla mnie. Po to, by pomóc.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).