Piszą salezjańscy wolontariusze misyjni. Adam, Ania, Beata, Kasia, Monika, Agata, Bartek, Ilona, Krzysiek i Tomek.
A jak wygląda nędza w Chawamie po zmroku? Hałaśliwa i rzucająca się w oczy. Wracając z czekoladowych lodów, których smak trudno było mi określić, widzę zupełnie inną nędzę. Przesiąkniętą zapachem alkoholu i innych używek. Królują tu teraz dzieci ulicy.
Na ulicach mnóstwo ludzi. Mają na sobie koszulki w kolorze flagi zambijskiej i pomalowane twarze. Trwa mecz Zambia-Uganda. Nagle słyszę krzyki, piski, widzę ludzi tańczących na ulicach. Zambia wygrała. Duma narodowa daje się we znaki. Radość jest ogromna. Ludzie wychodzą na środek ulicy, krzyczą, wdrapują się na dachy zaparkowanych aut. W jednej chwili kilkanaście dzieciaków wskakuje nam na pakę. W tym samym momencie okazuje się, że droga jest zakorkowana. Siostra mówi do nas, abyśmy nie zaczepiały i nie uśmiechały się do dzieci, bo to są już pijane dzieci. Nagle radość jaka panuje na ulicach Chawamy staje się niebezpieczna. Momentalnie ogarnia mnie lęk.
Pomiędzy mną a Wiolą siedzi Celine. Ma piękne i głębokie oczy. I dziękuje Bogu, że jest z nami. Bo jeszcze kilka miesięcy temu była na ulicy. Była po tamtej, mniej bezpiecznej stronie. Tułała się z matką. Matka zarabiała na niej, dziewczynka musiała tańczyć w barach. Trudno opisać, co musiała przeżyć. Ojciec zostawił matkę, gdy była w ciąży. Spoglądam na nią, jest taka spokojna, nie przeraża jej to co dzieje się na zewnątrz. Jeszcze niedawno tak wyglądała jej codzienność. Myślę, że połowę tych ludzie jest jej dobrze znana. To może jej dawni towarzysze zabaw. Tymczasem Celine z uśmiechem na twarzy proponuje nam naukę jezyka ninyacha.
Noc ogarnęła ulice Chawamy. Próbujemy się przedrzeć przez zakorkowana ulice i dostać do naszej misji która, jest położona w samym sercu nędzy jaka tu panuje. Dzięki temu siostry przygarniają najbardziej potrzebujących. Tak właśnie było w przypadku Celine. Siostra Aniela znalazła dziewczynką i przygarnęła ją. Celine jeszcze w styczniu była tak wychudzona jak szkielet. Teraz jest piękna, uwielbia tańczyć i z zapałem się uczy. Raz w tygodniu odwiedza matkę, przynosi jej produkty spożywcze, które dostaje od siostry.
Na zewnątrz panuje ciemność. Na ulicach pojawia się coraz więcej zataczających się ludzi. Pośród nieustannych klaksonów, mozolnie jedziemy naszym furgonem, w kierunku misji. Patrzę na siostrę i myślę sobie, że jest Aniołem. Bo świeci światłem w ciemności jaką tu zobaczyłam i wierzy, że w każdym człowieku jest dobro nawet najbardziej wynędzniałym. Niesie każdemu swoje serce pełne miłości. Spoglądam na Celine i również w jej oczach widzę światło, gdzie jeszcze niedawno był ogrom smutku i bezradności. Jest to światło nadziei bo znalazł się ktoś kto pomógł jej ją przywrócić.
Monika Kazimierczak; Zambia, Lusaka
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.