Wprowadzanie „paramałżeństw” homoseksualnych to niebezpieczny eksperyment - uważa o. Józef Augustyn SJ, znany duszpasterz oraz redaktor naczelny kwartalnika „Życie Duchowe”.
Społeczności zachodnie, gdzie funkcjonują już takie zapisy prawne, z czasem wpadają w swoistą spiralę prawną. Prawa par homoseksualnych do adopcji dzieci pociągają za sobą konieczność uchwalania kolejnych praw. Ostatnio czytałem, że w jednym z zachodnich krajów wysuwa się potrzebę ustanowienia praw, które chroniłyby dzieci wychowywane przez gejów, ponieważ są one nękane przez rówieśników. Najpierw krzywdzi się dzieci, oddając je na wychowanie homoseksualistom, a potem ustala się prawo, które miałoby je chronić. Są to brutalne eksperymenty robione kosztem najsłabszych.
Ludzie „ratio recta” winni głośno pytać, dlaczego prawa homoseksualistów do „satysfakcji” bycia rodzicem, choć nimi nie są, są ważniejsze od prawa dziecka do posiadania ojca i matki? Ponieważ papier wszystko przyjmie, można uchwalić wszystko, jeżeli zgromadzi się większość w parlamencie. Ale to nie parlamenty decydują o tym, kto rodzi dzieci oraz jakiej płci ma być matka, a jakiej ojciec.
Dla rozwoju dziecka, dla jego tożsamości psychoseksualnej, ważne jest odniesienie do matki jako kobiety i do ojca jako mężczyzny. Tego nie zastąpi dwóch „ojców” ani dwie „matki”. Nie może być przecież tak, że jeden mężczyzna będzie „udawał” mamę, a w związkach lesbijskich jedna kobieta będzie udawała „tatę”. Przypominał o tym bł. Jan Paweł II, który w reakcji na wezwania Parlamentu Europejskiego, by kraje Unii tworzyły prawo „przyjazne” homoseksualistom, powiedział najprościej jak mógł, że „dziecko potrzebuje mamy i taty, nie dwóch mam lub dwóch tatusiów”.
Gdyby w Polsce zostało uchwalone prawo o związkach partnerskich, środowiska gejowskie natychmiast będą domagać się zrewolucjonizowania wychowania do życia w rodzinie, jakie proponuje obecnie szkoła. Tego możemy być pewni, ponieważ takie próby już były w polskich szkołach. Recenzowałem zaakceptowany uprzednio podręcznik do gimnazjum, w którym małżeństwa homoseksualne były prezentowane jako paralelne wobec małżeństw heteroseksualnych. Jeden z autorów, używając pojęcia małżeństwa w odniesieniu do kobiety i mężczyzny, dał cudzysłów, a przy parze homoseksualnej pisał prosto – bez cudzysłowu. Cały podręcznik był napisany pod kątem promocji homoseksualizmu wśród młodzieży. Został ostatecznie odrzucony tylko dlatego, że takie ujęcie zagadnienia jest niezgodne z polskim prawem.
Dla młodego człowieka wchodzącego w okres dojrzewania, gdy jego tożsamość psychoseksualna dopiero się kształtuje, prezentowanie homoseksualizmu jako alternatywy wobec związków heteroseksualnych może stanowić duże zagrożenie. Wielu młodych ludzi, labilnych emocjonalnie, a niekiedy także wykorzystanych homoseksualnie w dzieciństwie lub w okresie dorastania musi zmagać się, by punktem odniesienia dla ich ludzkiej miłości była osoba odmiennej płci. Robienie wrażenia, że to jest wszystko jedno, kto jest twoim „partnerem w miłości”, jest mieszaniem młodym ludziom w głowach i wyrządzaniem im głębokiej krzywdy.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.