Franciszek umierał otoczony wspólnotą… pięciu tysięcy braci. Po kazaniach Jana Kapistrana do bernardynów wstąpiła… setka mężczyzn. W ciągu roku przy konfesjonale w Ars klękało 30 tysięcy penitentów. To się nazywa promieniowanie świętości.
Wierzysz w to, że gdy Jezus powiedział poważnym, żonatym i dzieciatym rybakom: „Pójdźcie za mną”, to oni natychmiast zostawili żony i dzieci, i jedyne źródło utrzymania i poszli? – prowokował mnie przed laty kompozytor Michał Lorenc. – Wierzysz w to? To pokaż mi dzisiaj takich ludzi! Przypomniałem sobie te słowa, gdy wertowałem pobieżnie żywoty świętych. Zdumiałem się, z jaką łatwością przechodzę do porządku dziennego, czytając zdania: „Bernard przekonał do wstąpienia do klasztoru pięciu braci, wuja i 30 innych mężczyzn. Przykład jego życia tak porywał Francuzów, że jak grzyby po deszczu wyrastały nowe klasztory. Powstało ich aż 168”. Panie, Panowie. To nie jest normalne. Nie da się wytłumaczyć podobnych zjawisk za pomocą narzędzi, którymi dysponuje socjologia.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Odpowiedzialni za formację księży debatowali o kryzysach duchownych i porzucaniu stanu kapłańskiego.
Nauka patrzy na poczęte dziecko inaczej niż na zlepek komórek.