Mocą Ducha Świętego w Wieczerniku Apostołowie ze strachliwych ludzi przemienili się w odważnych szermierzy sprawy Bożej. Cenacolo znaczy Wieczernik. Cenacolo zmienia życie ludzi.
Granatowa kangurka, na niej drewniany, niewielki krzyż, poza tym uśmiechnięte oczy, które – jak mówią filozofowie – są zwierciadłem duszy. Taki jest dziś Slaven Skazlić. Od prawie 4 lat mieszka we wspólnocie Cenacolo w Porębie Radlnej pod Tarnowem, za którą jest odpowiedzialny. – Jestem teraz osobą konsekrowaną. Złożyłem śluby, służę we wspólnocie – tłumaczy krzyż wiszący na piersiach.
Nie zawsze tak było. Był uzależniony od narkotyków przez 10 lat. Ostatnie 6 przed wstąpieniem do Cenacolo był heroinistą. – Zaczęło się od tego, że jako młody chłopak chciałem być jak moi idole, muzycy czy sportowcy, czyli atrakcyjny, znany, jakby lepszy od innych ludzi. Zacząłem brać. Potem handlowałem narkotykami, miałem pieniądze, samochód, dziewczynę. Problemem nie było nie brać, bo mogłem od zaraz, ale kłopot był, by nie wracać do nałogu. Tego nie potrafiłem. Kończyłem narkotyki, to zaczynałem brać metadon, alkohol, cokolwiek. Chodziło o to, by wypełnić pustkę – wspomina.
Bez kontroli
Jacek Nakielski ze Szczecina jest dziś jednym ze starszych chłopaków w Cenacolo w Porębie Radlnej. Żyje tu od 2,5 roku. Jest lekko po czterdziestce. – Narkotyki pojawiły się wcześnie. Rodzina była zaangażowana w „Solidarność”. Atmosfera patriotyczna. Bunt przeciw rzeczywistości rzucił mnie w kierunku punk rocka. Papierosy, wódka, wreszcie narkotyki: koka, hera, amfetamina – mówi Jacek. Hodował własną marihuanę. Z natury jest pracoholikiem. – Harowałem z przyjemnością po 12–16 godzin na dobę. Zioło paliłem cały dzień, narkotyki dawały mi siłę, napęd. Kilku kumpli zmarło mi na rękach, ale zawsze żyłem w poczuciu, że mieli pecha, mnie to nie grozi, bo wszystko mam pod kontrolą – mówi. Oddalił się od rodziny. Próbował założyć swoją, ale się rozpadła. Zamiast walczyć o nią, poszedł w długi ciąg, brał co tylko i ile się dało. Zaczął zawalać pracę. Pojawiły się też ciemne interesy. W wieku 38 lat zerwał z dotychczasowym życiem.
Łuski opadają z oczu
Zaćpanego Slavena znajomi policjanci z chorwackiego Varażdina, w którym mieszkał, odprowadzili do domu matki. Od paru miesięcy brała już udział w spotkaniach organizowanych dla rodziców przez Cenacolo. – Byłem półprzytomny, ale słyszałem, jak mama mówi: „ja go nie wezmę. Jeśli chce umrzeć, niech umrze na ulicy”. Coś wtedy we mnie pękło – przyznaje Slaven. Niektórzy z zażenowaniem przyjmują słowa jego matki. Jednak aby naprawdę ratować dziecko, trzeba postępować twardo. Tego uczą się rodzice. Syn Wojciecha z Tarnowa jest w Cenacolo, ale w innej wspólnocie niż Poręba Radlna. – My nawet nie wiemy, kiedy zaczął brać. Rodzice są z reguły ślepi, nie widzą, może nie chcą widzieć i wiedzieć, co się dzieje. Gdy zaczęły się problemy syna z prawem, kradzieże w domu, wtedy łuski z oczu opadły – wspomina pan Wojtek. Zaczęli z żoną jeździć do Katowic na kolokwia. Po pół roku podjęli twardą walkę. Wzywali policję, zamykali przed synem lodówkę na klucz. Zero jedzenia, zero spania albo wszystko na naszych warunkach. Wreszcie zgodził się na Cenacolo. Najpierw tzw. dni pracy, przyglądanie się. – Wyjeżdżał z przekleństwami na ustach, ale wracał z uśmiechem – dodaje Wojciech.
U każdego coś innego
– Myślę, że rodzina dowiaduje się ostatnia, bo nie chce wierzyć do końca, zamyka oczy. Wydaje im się że narkotyki to może u innych się zdarzają, ale raczej nie w naszej rodzinie i że na pewno nie moje dziecko. U mnie rodzice odnajdywali wszystko, narkotyki, strzykawki, a ja na to zawsze, że to nie moje, i zawsze widziałem ulgę w ich oczach. Jakby kamień spadał im z serca. Chcieli wierzyć w to, co im opowiadałem, a manipulowałem nimi, jak chciałem – przyznaje Slaven. Ale tak naprawdę narkotyki to nie jest podstawowy problem. Zawsze są to kłopoty wtórne. Slaven: – Moim problemem było to, że byłem nieśmiały, pełny kompleksów, chciałem być jak moi fajni koledzy. Wstydziłem się siebie. Narkotyki dały poczucie, że dorównuję każdemu. U Jacka narkotyki to wyraz buntu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).