Kard. Angelo Scola, metropolita Mediolanu, mówił o kryzysie finansowym i gospodarczym w Europie. Przemówienie zostało zaprezentowane podczas IX Zjazdu Gnieźnieńskiego.
Pod tym względem decydującą wydaje mi się obrana perspektywa, z której pragnie się spojrzeć na dzisiejszą sytuację. Mówienie o kryzysie finansowym i gospodarczym, aby opisać aktualną krytyczną sytuację na początku trzeciego tysiąclecia jest konieczne, ale nie wystarcza. Moim zdaniem, kryzys chwili obecnej domaga się odczytania i interpretowania w kategoriach bólu i przejścia.
Ten czas, w którym Opatrzność wzywa nas bardziej niż kiedykolwiek, aby działać jako współuczestnicy w kierowaniu historią, jest podobny do rodzenia, wiąże się z cierpieniem także dojmującym, ale ze spojrzeniem zwróconym już ku rodzącemu się życiu. Jak mówi Pismo Święte: „Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat” (J 16, 21). Ból rodzenia wymaga jednak od kobiety zaangażowania całej swojej ludzkiej energii. W ten sposób także i my, obywatele pogrążeni w kryzysie gospodarczo-finansowym jesteśmy wezwani, by włączyć się do gry, angażując całą naszą energię osobistą i wspólnotową. Jutro będzie miało nowe oblicze,
jeśli będzie ono odzwierciedlało naszą dzisiejszą nadzieję. Nadzieję niezawodną”, jak mówi Ojciec Święty w encyklice Spe salvi, nadzieja niezawodna musi kierować naszymi decyzjami i działaniami.
Poszerzyć „racjonalność ekonomiczną” i „ racjonalność polityczną”
Kiedy mówimy o bólu, oznacza to, że nie ograniczamy się jedynie do niezbędnych środków technicznych, aby stawić czoło stojącym przed nami poważnym problemom.
Rzeczywiście trzeba ukazać fakt pod tym względem decydujący: pomimo uporczywych prób umieszczania w nawiasie wymiaru antropologicznego i etycznego właściwego wszelkie ludzkiej działalności, a więc także działalności finansowo-gospodarczej, w tym okresie poważnej próby daje o sobie uporczywie znać znaczenie osoby i jej relacji.
Słuszne jest faktycznie przyznanie, że patologiczne korzenie kryzysu polegają na braku zaufania i spójności. Z kryzysu wyjść można jedynie wspólnie, przywracając wzajemne zaufanie. Dzieje się tak dlatego, że podejście indywidualistyczne nie zdaje sprawy z ludzkiego doświadczenia w jego całości. Każdy człowiek jest w istocie zawsze pewnym „ja-w-relacji”. Aby to dostrzec wystarczy nam obserwowanie siebie w działaniu: każdy z nas od chwili urodzenia potrzebuje uznania innych. Kiedy jesteśmy traktowani w sposób humanitarny, czujemy się wypełnieni wdzięcznością, a teraźniejszość wydaje się pełna nadziei na przyszłość. Z tym ufnym spojrzeniem stajemy się zdolni do podjęcia zadań i dokonania, jeśli to konieczne, poświęceń.
Warto wyjść z tego punktu, aby odbudować ideę rodziny, sąsiedztwa, miasta, kraju, Europy, całej ludzkości, która rozpoznaje ten fakt doświadczenia wspólnego - w swojej zasadniczej prostocie - dla wszystkich ludzi. Tutaj jest gwarancja bycia chrześcijaninem w Europie w czasach kryzysu.
Nie wystarcza kompetencja nabyta za pomocą obrachunku i doświadczenia. Aby uporać się z kryzysem ekonomiczno-finansowym potrzebne jest także poważne przemyślenie racjonalności w tym zarówno ekonomicznej jak i politycznej, do dokonania czego wielokrotnie zachęca nas papież. Doprawdy pilnie trzeba wyzwolić racjonalność ekonomiczno-finansową z klatki racjonalności technokratycznej i indywidualistycznej, których ograniczeń mogliśmy wraz z kryzysem namacalnie dotknąć. Równie pilne jest uwolnienie racjonalności politycznej z jałowości pewnej realpolitik, niezdolnej do zrozumienia zachodzącej przemiany i pojęcia jej wyzwań. Polityka, w niepełnym niestety projekcie europejskim, potrzebuje odnowionej odpowiedzialności twórczej, ponieważ społeczeństwo nie może się obyć bez przynależnego mu zadania organizowania i kierowania. Temu podjęciu przez politykę odpowiedzialności musi odpowiadać ze strony wszystkich obywateli akceptacja ofiar, jakie narzuca dzisiejsza sytuacja. Aby podnieść Europę potrzebny jest wkład wszystkich, jak to bywa w rodzinie: szczególnie w czasach poważnego zagrożenia, każdy człowiek wzywany jest stosownie do swoich możliwości, aby dać więcej.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).