Jeśli forsowane przez administrację Obamy nowe przepisy o ubezpieczeniach zdrowotnych nie zostaną zmienione, w ciągu dwóch lat katolickie szpitale i uczelnie będą musiały być zamknięte lub zamienią się w instytucje świeckie – ostrzega metropolita Chicago kard. Francis George w swej stałej rubryce na łamach archidiecezjalnej gazety „Catholic New World”.
Zmuszanie instytucji religijnych do finansowania w ramach obowiązkowych ubezpieczeń środków antykoncepcyjnych, poronnych i sterylizacji hierarcha porównuje do praktyk stosowanych w Związku Sowieckim. Zdaniem purpurata, zapoczątkowany przez Biały Dom proces prowadzący do utraty przez Kościół szpitali i szkół to „forma kradzieży”.
Analizując, co może się stać, gdy nowe regulacje o ubezpieczeniach zdrowotnych nie zostaną uchylone, kard. George zauważa, że katolickie instytucje mają do wyboru przejście w ręce jakiejś organizacji niekatolickiej, płacenie astronomicznych kar aż do bankructwa, zerwanie z moralną i społeczną nauką Kościoła i zwierzchnictwem lokalnego biskupa, lub zakończenie działalności.
Purpurat proponuje, by wierni „na pamiątkę” nabyli archidiecezjalny informator z wyszczególnioną listą katolickich szpitali i placówek medycznych. „Za dwa lata na Wielki Post, jeśli nic się nie zmieni, ta strona będzie już pusta” – ostrzega metropolita. Zdaniem kard. George’a, realizowana przez administrację Obamy polityka w kwestii wolności religijnej przypomina bardziej „wolność sprawowania kultu”, gwarantowaną niegdyś przez konstytucję ZSRR.
„Można było chodzić do kościoła, jeśli taki dało się znaleźć. Kościołowi nie wolno jednak było nic poza sprawowaniem obrzędów religijnych w miejscach kultu - żadnych szkół, wydawnictw religijnych, instytucji medycznych, organizacji dobroczynnych, posługi społecznej ani dzieł miłosierdzia, które naturalnie wypływają z żywej wiary. Wszystko to zostało zawłaszczone przez rząd. Długo walczyliśmy podczas Zimnej Wojny, by zwyciężyć z taką wizją społeczeństwa” – pisze kardynał, który w jednym ze swoim felietonów z 2010 roku gorzko pisał: „Przypuszczam, że umrę w łóżku. Mój następca umrze w więzieniu, a jego następca umrze jako męczennik na publicznym placu”.
„To już nie jest kraj, w którym się urodziłem” – konkludował duchowny w felietonie sprzed tygodnia.
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.