Taneczne zabawy organizują coraz częściej parafie, wspólnoty, a nawet kościelne… rozgłośnie. Dlaczego? Bo żaden DJ nie porwie do tańca tak dobrze jak Boży duch.
Także po warszawsku
Jak na karnawał przystało, nie obędzie się bez odpowiedniego stroju. – Panowie mogą tańczyć w kaszkiecie, czerwonej apaszce czy niedopitej kamizelce. Panie mogą do czarnej sukienki dobrać dodatki w stylu art déco, wymodelować włosy, założyć kabaretki. I gotowe – radzi Piotr Otrębski, varsavianista i dziennikarz Radia Warszawa. A gdy szafa zawiedzie, strój zawsze można wypożyczyć. Koszt na trzy dni od 40 do 120 zł. Dobra zabawa – bezcenna.
Jak bawiła się Warszawa?
Piotr Otrębski, varsavianista, autor audycji w Radiu Warszawa „Tu była Warszawa”
– O tęsknocie za karnawałem pisał już przed wojną Franciszek Galiński. W czasach mniej i bardziej pomyślnych okres ten warszawiacy spędzali na balach, redutach i przeróżnych zabawach. Wyższe sfery w noc sylwestrową i w karnawale bawiły się w eleganckich miejscach. Do takich już od XIX wieku należały m.in. resursy: obywatelska (dziś Dom Polonii, ul. Krakowskie Przedmieście 64) i kupiecka (dziś ambasada Belgii, ul. Senatorska 34). Tak zwane towarzystwo szemrane bawiło się nie gorzej, a najpewniej po wielekroć lepiej – tu etykieta nie obowiązywała. Wesoło hołubce wywijano na przykład w lokalach wolskich: na Złotej Sali, czy Pod Trzema Koronami. Szczególnym rodzajem zabaw były reduty. W XIX wieku odbywały się one m.in. na Placu Krasińskich. W tym wypadku zasady były określone, i tak w ich myśl kobiety występowały obowiązkowo w maskach. Nie były to jednak nudne, nadęte spotkania – przeciwnie, na redutach można było sobie prawdziwie pofolgować. Pewnego razu na sali pojawił się jegomość, którego element stroju stanowił sznur… parówek. Na ten widok artyści warszawscy, z Franciszkiem Kostrzewskim na czele, zatarli ręce i delikwenta objedli. Historii takich zna Warszawa wiele.
W karnawale myśl o Poście
O. Marek Blaza, jezuita, wykładowca dogmatyki i teologii ekumenicznej na Bobolanum
– Nie jest tak łatwo wejść w Wielki Post. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy żyjemy szybko i intensywnie. I często dopiero w Środę Popielcową budzimy się i stwierdzamy, że wybuchła woja – postna wojna. Dlatego potrzebujemy czasu na duchową amortyzację – przyzwyczajenie do tego, że będziemy się czegoś wyrzekać i pracować nad sobą. a doskonałym czasem na przygotowanie się na nadejście Wielkiego Postu jest właśnie karnawał. Liturgiczny okres zwykły, kiedy kościół zdejmuje z nas jarzmo różnych obostrzeń i nakazów, może pokazać nam, do czego tak naprawdę nas ciągnie. czy potrafimy wypoczywać i w jakiej formie wyrażamy swoją radość? Aby pomóc wiernym dobrze wejść w Wielki Post, jeszcze przed Soborem Watykańskim II w kościele obowiązywało tzw. przedpoście – okres liturgiczny obejmujący trzy niedziele przed Środą Popielcową. W tym czasie nie obowiązywał jeszcze post, ale fioletowy kolor szat liturgicznych, brak radosnego „Alleluja” i odpowiednio dobrane czytania o nim przypominały. W tradycji bizantyjskiej zwyczaj ten zachował się do dziś. I choć reformy posoborowe zniosły przedpoście, warto dobrze wykorzystać ten czas. bo kto nie podejmie tego trudu przemiany samego siebie, ten poza grób Wielkiej Soboty nie wyjdzie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.