Jest ich kilkunastu. Jak sami mówią, spełniają najbardziej dojrzałą posługę: kapłańską i ludzką, doczesną i wieczną. Odwiedzamy niektórych z nich i rozmawiamy z księżmi z płockich Winiar, z Ciechanowa i Makowa Mazowieckiego.
Zauważa, że wiele osób zamawia Msze św. o zdrowie, ale za mało jest modlitw i intencji dziękczynnych za uzdrowienie czy uratowanie życia. Ks. Trymers dobrze zapamiętał historię młodego chłopaka z Raciąża, który przed kilkoma laty umierał na białaczkę. – Odchodził jak bardzo dojrzały człowiek. Prosił, abym codziennie przynosił mu Komunię św., bo jak podkreślał, „odchodził tam, gdzie jest Bóg”. Umarł w Wigilię Bożego Narodzenia, ale wcześniej prosił rodziców, żeby nie płakali. Kolegom to samo powtarzał, dodając, że „tam, po drugiej stronie, nie będzie bolało” – opowiada ks. kapelan z Ciechanowa.
Gdy ktoś nie może odejść
– Kapelan jest konfesjonałem szpitala, staje obok lekarza, pielęgniarki, między pacjentem i jego rodziną, staje się też powiernikiem spraw między personelem szpitala – mówi ks. Krzysztof Biernat, proboszcz parafii św. Brata Alberta, który sprawuje posługę kapelana w szpitalu w Makowie Mazowieckim. Dobrze pamięta pierwsze wezwanie, gdy przywieziono kogoś z wypadku. Tuż przed trudną operacją lekarze prosili, aby ksiądz namaścił chorego. – Wszedłem na blok operacyjny. Wszystko było gotowe do zabiegu, lekarze byli przy chorym, ale najpierw było namaszczenie. To było dla mnie przejmujące – opowiada ks. Biernat. – Zanim dojdzie do spowiedzi, kilka razy wracam na salę i rozmawiam. Tu potrzeba największej delikatności. W trudnych sytuacjach zagrożenia życia zachęcam, aby modlono się o wypełnienie woli Bożej. Czasami pielęgniarki wzywają nas na oddział, gdy widzą, że chory „nie może odejść” i męczy się. Wtedy proszą o sakramenty. Jesteśmy wówczas świadkami, jak dzieją się znaki Boże: czasami chory, choć na chwilę, odzyskuje świadomość, porusza wargami, powtarza słowa modlitwy, uspokaja się.
Praca kapelana jest mocnym doświadczeniem wiary – podkreśla ks. Biernat. – Sakramenty to prośba o wszystko: o wiarę i życie, zdrowie ciała i duszy. Gdy gaśnie w tobie nadzieja, lekarz z trudnością będzie ciebie leczył, bo nie ma w tobie wewnętrznej mocy. A gdy gaśnie w tobie wiara… – mówi w szpitalnej kaplicy w Makowie ks. Dariusz Żuławnik, przygotowując pacjentów do Światowego Dnia Chorego.
Zdążyć przed Świadkami Jehowy
Aż 87 proc. pytanych w czasie badań postaw religijno-społecznych mieszkańców diecezji płockiej sprzed dwóch laty deklarowało, że będąc w trudnej sytuacji życiowej i mając różne problemy, nie zwracali się z prośbą do księdza o pomoc lub radę. W parafiach i relacjach ksiądz–wierni funkcjonują więc przede wszystkim relacje formalne. Posługa kapelana i szpitalne korytarze, chory i skupiona wokół niego rodzina codziennie przełamują te schematy.
– Kapelani są księżmi specjalnej misji i charyzmatu. Muszą być cierpliwi, odważni i łagodni, aby podnosić słabych i chorych. Muszą wychodzić do ludzi i rozmawiać. Już korytarz szpitala czy przychodni jest miejscem ich cichej pracy. Zauważyłem niedawno, że w pewnej warszawskiej przychodni pojawili się Świadkowie Jehowy: dyspozycyjni, życzliwi, słuchający, wśród chorych prowadzili rozmowy. Księdza tam nie było. A gdzie jest chory, tam również potrzeba księdza, który sam przychodzi i rozmawia. Ale tak naprawdę każdy proboszcz jest kapelanem swoich chorych parafian. Nawet jeśli przebywają w szpitalu, gdzie jest powołany do tego ksiądz, to nie zwalnia go z obowiązku duchowej troski. Najprostszym wyrazem tej duszpasterskiej wrażliwości jest dyspozycyjność księdza, muszę mieć pewność, że gdy zadzwonię na plebanię w trudnej sytuacji, to tam go znajdę – podkreśla teolog moralista, ks. Ireneusz Mroczkowski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).