Historia z biskupem Piotrem Liberą, z nakazu prokuratorskiego inwigilowanym przez pięć lat, pokazuje, jak różne organy mogą wykorzystywać przysługujące im prawa do zbierania informacji o obywatelach.
Lotnisko. Długa kolejka stojących do kontroli przed bramkami bezpieczeństwa. Najpierw trzeba pamiętać, czego do podręcznego bagażu wziąć nie mogę. Potem wypakować z plecaka komórkę, komputer i aparat fotograficzny. Zdjąć buty, kurtkę i okulary. Nie zapomnieć o pasku i krzyżyku na szyi (nigdy nie zdejmuję, jeszcze nigdy czujniki nań nie zareagowały). Potem w pośpiechu przejść na bosaka przez bramkę, w razie kłopotów wysłuchać obcesowych uwag poirytowanych kontrolujących (zwłaszcza na polskich lotniskach to norma), by znaleźć pudełko (czy pudełka) ze swoimi rzeczami i niczego nie zapomnieć zabrać. O co dość łatwo, gdy trzeba szybko założyć pasek, buty, kurtkę, a kolejni pasażerowie, którzy przeszli przez kontrolę, szukają miejsca dla siebie. Po co to wszystko? Wiadomo. Żeby terroryści nie mogli porwać samolotu. Tak jakby taka kontrola dla dobrze zorganizowanej grupy była poważną przeszkodą. Już przyzwyczailiśmy się, że w imię ochrony bezpieczeństwa depcze się naszą godność. Na co jeszcze mamy się zgodzić?
Prokuratura z Gliwic słynie z oskarżania w sprawach związanych z działalnością Komisji Majątkowej, która zajmowała się polubownym zwrotem zagrabionych Kościołowi dóbr. Biskup Piotr Libera przez lata pełnił funkcję Sekretarza Konferencji Episkopatu Polski. Powody pięcioletniej inwigilacji wydają się dość oczywiste. Pytanie tylko, jak długo i w jak szerokim zakresie można wkraczać w prywatność obywatela, gdy chce się znaleźć dowody jego winy? Jeśli można przez pięć lat śledzić każdy krok biskupa, to dlaczego – prewencyjnie – nie zbierać permanentnie informacji o wszystkich obywatelach? Przecież każdy może zejść na drogę przestępstwa, prawda? A nawet jeśli nie zejdzie, zawsze można, gdy jego działanie okaże się niewygodne, zorganizować jakiś kontrolowany przeciek i wyciągnąć czy nawet spreparować jakiś skandal obyczajowy...
Dziś premier Tusk zapowiedział zawieszenie procesu ratyfikacji umowy ACTA. Wprowadzenie jej w życie znacznie zwiększyłoby dostęp różnych instytucji do naszych prywatnych danych. W dniu, w którym wszyscy możemy zobaczyć, jak można wykorzystywać tego rodzaju możliwości, szczególnie wyraźnie widać, że to krok w dobrym kierunku. Oby poczyniono kolejne. Chorym jest przecież założenie, że każdy obywatel jest albo może być przestępcą. Takie uwłaczające godności człowieka kontrolowanie go na każdym kroku stawia pod znakiem zapytania sens istnienia demokracji.
Współczuję biskupowi Liberze potraktowania przez prokuratora Radosława Woźniaka. Trudno przy tym nie zauważyć, że podejrzliwość i łatwe przypisywanie bliźnim złych intencji stały się w ostatnich latach w Polsce smutną normą. Więcej, całkiem sporo osób, także wierzących, uznało je za cnotę. Oby dzisiejsze doniesienia przyniosły otrzeźwienie. Wszak obok sprawiedliwości i męstwa to roztropność i umiarkowanie – także w kwestii podejrzeń i oskarżania – są cnotami, które leżą u podstaw chrześcijańskiej moralności.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.