O katolickich uczelniach w niekatolickich krajach i świętości, która buduje Kościół z kard. Zenonem Grocholewskim rozmawia ks. Maciej Szczepaniak.
Ks. Maciej Szczepaniak: W przemówieniu do pracowników Kurii Rzymskiej papież pytał: „Jak dziś głosimy Ewangelię? Co zrobić, aby wiara stała się rzeczywiście siłą żywą i istotną?”. Jak postrzega Ksiądz Kardynał wizję ewangelizacji zarysowaną przez Ojca Świętego?
Kard. Zenon Grocholewski: – Wydaje się, że podstawowym problemem, który wysunął Ojciec Święty, jest problem wiary. Mówił, że cały kryzys ekonomiczny na świecie związany jest z kryzysem wiary. Wiara jest czymś wspaniałym, ale może ona wzrastać, może słabnąć, możemy ją stracić. Każdy z nas jest odpowiedzialny za swoją wiarę. Jeśli uznajemy, że nasze życie nie kończy się na ziemskim bytowaniu, wówczas nasza wizja wartości jest zupełnie inna, inna jest perspektywa życia i działania. Benedykt XVI bardzo mocno podkreśla w przemówieniach skierowanych do naukowców na wszystkich uczelniach i uniwersytetach, że trzeba rozszerzyć horyzonty wiedzy. Człowiek nie może pominąć pytania, jaki jest cel jego życia, pracy, badań naukowych. Jeśli pominie się te pytania, łatwo można dojść do łamania podstawowych zasad etycznych w nauce, jak w przypadku eksperymentów medycznych na ludziach w czasach Hitlera, w imię nauki i postępu. Podstawowe pytania, które stawia wiara, są istotne nie tylko dla konkretnego człowieka, ale dla całej ludzkości, dla właściwego postępu ludzkości. Przypomina się tu zdanie Jezusa: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł”?
Ksiądz Kardynał został wyświęcony na kapłana podczas trwania Soboru Watykańskiego II, a potem stał się jedną z osób odpowiedzialnych za wprowadzanie jego postanowień w życie. Jakie słowa soborowych dokumentów czekają jeszcze – zdaniem Księdza Kardynała – na wprowadzenie w życie?
– Wszystkie. Czy to będzie ekumenizm, czy wychowanie, czy misja Kościoła w świecie współczesnym, wszystkie te elementy nauczania soborowego wymagają dalszej refleksji. Według mnie szczególnie pogłębionego spojrzenia wymaga konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen gentium. Zarówno ten dokument, jak i konstytucja o Objawieniu, dały dużo światła do zrozumienia nauki w Kościele i specyfiki studiów kościelnych, ponieważ pozwalają zrozumieć metodologię nauk teologicznych. Osobiście jestem zachwycony Soborem. Z doświadczenia wiem, jak trudno jest pracować w różnych komisjach, gdzie każdy ma swoje zdanie. Na Soborze było tylu ludzi, a jednak obrady zaowocowały wydaniem tak wspaniałych dokumentów. Każdy z tych dokumentów jest aktualny i wymaga dalszej realizacji i pogłębienia.
W jakim kierunku powinno pójść zaangażowanie Kościoła w działalność uniwersytecką?
– Potrzebujemy przede wszystkim uniwersytetów katolickich, ponieważ współczesny świat czeka na katolickich dziennikarzy, socjologów, polityków, prawników... Misją świeckich nie jest głoszenie kazań, ale świadectwo chrześcijańskie w polityce, w życiu społecznym, w medycynie. Dlatego potrzebujemy katolickich uniwersytetów. W tym roku byłem w Manili na Filipinach na obchodach 400-lecia istnienia katolickiego uniwersytetu św. Tomasza. Dziś ta uczelnia ma około 50 tys. studentów, a na Mszy św. z okazji tych obchodów w potężnym parku zgromadziło się 80 tys. uczestników. Uniwersytet cieszy się ogromnym prestiżem. W Manili, która jest ogromnym miastem, jest dziewięć uniwersytetów katolickich. Odwiedziłem też uniwersytety katolickie na Tajwanie, gdzie Kongregacja Wychowania Katolickiego zawarła z rządem umowę dotyczącą tożsamości katolickiej uniwersytetów.
Rządowi zależy na uniwersytetach katolickich w kraju, w którym chrześcijanie stanowią mniejszość?
– Na tych uczelniach studenci katoliccy to 1–2 proc., pozostali to buddyści, taoiści. Państwu zależy jednak na tych uniwersytetach, bo należą one do najlepszych. Według zawartej właśnie umowy na wszystkich wydziałach uniwersytetu będzie przewidziany wykład społecznej nauki Kościoła i doktryny katolickiej. Istnieje także możliwość zwolnienia profesora, który przeszkadza w realizowaniu chrześcijańskiej tożsamości uniwersytetu. Państwo uznało też prawa wydziału teologicznego. Studiuje tam teraz 51 studentów z Chin kontynentalnych. Ich tytuły naukowe będą uznane także w Chińskiej Republice Ludowej. Otwarto także nowy szpital wydziału medycyny uniwersytetu katolickiego, a wśród fundatorów szpitala znalazło się wielu dawnych studentów, którzy wcale nie są katolikami. Jeden z nich – nie-chrześcijanin – ofiarował 5 mln dolarów amerykańskich. Widać, że studenci są zakochani w uniwersytecie i starają się, żeby on się rozwijał.
To tak, jakby łatwiej było szanować katolików na Tajwanie niż w Europie, gdzie często ludzie wstydzą się swojej chrześcijańskiej tożsamości…
– Jestem pod wrażeniem ich kultury, szacunku dla drugiego człowieka, którego wielu mogłoby się od nich uczyć. Minister edukacji urządzał na przykład obiad z okazji podpisanej z nami umowy, nikt z obecnych członków rządu nie był katolikiem, ale ze względu na obecność naszej delegacji poproszono nas o odmówienie modlitwy przed posiłkiem. Piękny gest szacunku.
Przyszłość uniwersytetów katolickich tkwi zatem w sposobie nauczania?
– Istotą uniwersytetów katolickich jest formacja człowieka. Byłem niedawno w Kamerunie w Yaoundé, gdzie świętowaliśmy 20 lat uniwersytetu dla sześciu krajów Afryki centralnej. Zarówno prezydent, jak i ministrowie podkreślali, że cała elita ich kraju pochodzi z uczelni katolickich. Warto to podkreślać, ponieważ uniwersytety katolickie nie tylko przekazują wiedzę, ale starają się formować całego człowieka. Kiedy przychodzą do Kongregacji Wychowania Katolickiego ambasadorowie nie-chrześcijanie i chwalą się, że chodzili do szkół katolickich albo skończyli uniwersytety katolickie, to ja pytam ich: dlaczego pan wybrał taki uniwersytet? Albo mówią, że uniwersytet katolicki jest najlepszy, albo że wybrali uniwersytet katolicki, ponieważ nie tylko przekazuje wiedzę, ale też formuje, jest tam rodzinna atmosfera, uczelnia stara się, żeby naukowiec był solidnym człowiekiem. Nie wystarczy przekazać wiedzę, trzeba tak formować człowieka, by on tę wiedzę chciał i umiał wykorzystać dla dobra ludzkości. Dlatego jestem przekonany, że wyższe uczelnie katolickie mają perspektywę i będą przyczyniały się do budowania dobra w świecie.
To samo dotyczy szkół katolickich?
– Szkoły katolickie są również bardzo ważnym narzędziem formacji człowieka. W Tajlandii, gdzie katolików jest mniej niż 0,5 proc., szkoły katolickie są najlepsze i najbardziej cenione. W wielu krajach afrykańskich, gdyby Kościół wycofał się ze szkolnictwa, nie byłoby prawie w ogóle nauczania. Jestem dumny z tego, że widziałem szkoły katolickie w slumsach. Prowadzą szkoły je bracia zakonni w warunkach bardzo prymitywnych, dają też dzieciom jeść. Rola Kościoła jest tam ogromna. Trzeba jednak pamiętać, że szkoły katolickie nie mogą zatracić swojej chrześcijańskiej tożsamości. Często się zdarza, że rodzice protestują, ponieważ szkoła nie przekazuje chrześcijańskiej formacji, a oni jej się domagają. Rodzice mają prawo zapewnić dzieciom edukację według własnego sumienia i jeśli posyłają dziecko do katolickiej szkoły, wymagają katolickiego wychowania.
Jaki będzie dla Kościoła rok 2012? Co powinniśmy zrobić, żeby realizować w Polsce program nowej ewangelizacji?
– Kościół musi być świadomy swojej tożsamości i misji we wszystkich dziedzinach, zarówno gdy chodzi o życie duchowe i religijne, jak też gdy chodzi o jego misję w życiu społecznym, o naukę, o wymiar misyjny. Najważniejszym elementem jest jednak świętość. Bo to święci budują Kościół. Św. Jan Maria Vianney miał kłopoty ze studiami, prosty ksiądz, a zrobił więcej niż setki innych księży razem, bo był złączony z Chrystusem, wierzył w to, co robił. Cała moc Kościoła tkwi w przeżywaniu własnej tożsamości.
Tożsamość Kościoła wyraża się więc w świętości człowieka…
– Oczywiście. Byłem dwa lata temu w Marsylii, odprawiałem Mszę św. w potężnym kościele neogotyckim, który był przeznaczony do rozbiórki z powodu braku wiernych – na Msze św. przychodziło 10–15 osób. Do parafii przyszedł nowy ksiądz i dzisiaj ten kościół co niedzielę jest wypełniony wiernymi, ludzie przyjeżdżają na nabożeństwa z daleka. Kiedy zapytałem tych ludzi, dlaczego zaczęli nagle chodzić na nabożeństwa do tego kościoła, mówili: przyjeżdżamy, bo tu jest ładna liturgia, atmosfera modlitwy, tutaj ksiądz słucha spowiedzi, jest grupa ministrantów, tutaj ksiądz mówi kazania, które my rozumiemy. To bardzo ważne, bo często mówimy kazania ponad głowami ludzi, jakby wszyscy byli teologami. Ten ksiądz nic nadzwyczajnego nie robi, po prostu jest księdzem, a ludzie wyczuwają, że on wierzy, że kocha Chrystusa. Kościół musi żyć Chrystusem i o Nim świadczyć rzetelnie, solidnie. Potrzeba ludzi świętych, to jest wielki program, także dla Kościoła w Polsce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W rozmowie z KAI bp Grzybowski podsumowuje drugą sesję Synodu Biskupów o synodalności.
"Posługiwanie Księdza Arcybiskupa może stać się „budzeniem olbrzyma”, jakim są świeccy w Kościele".
Nie jest wykluczone, że jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia.